Ocean Plastiku: Plama śmieci groźniejsza niż wyciek z tankowca

Charles Moore od wielu dni płynie swoim jachtem po bezkresnych wodach północnego Pacyfiku. Nagle na powierzchni wody zauważa dziwny blask. Gdy podpływa bliżej, rozpoznaje resztkę srebrnego opakowania po chipsach. Moore nie może powstrzymać uśmiechu - do najbliższego lądu ma przecież około 2000 kilometrów. Po przepłynięciu kilkudziesięciu mil morskich na wschód Moore już się nie śmieje. Wraz załogą od wielu godzin płyną przez kolorową plamę powstałą z plastikowych butelek, reklamówek, dziecięcych zabawek, tubek po paście do zębów i tysięcy innych niewielkich odpadów. Amerykanin nie przeczuwa, że przedziera się właśnie przez największe na naszej planecie wysypisko śmieci...

Na Pacyfiku dryfuje ogromna plama śmieci o powierzchni sześć razy większej niż terytorium Polski
Na Pacyfiku dryfuje ogromna plama śmieci o powierzchni sześć razy większej niż terytorium PolskiYouTube

Każdej godziny w naszych morzach ląduje 700 ton śmieci. Z biegiem czasu miliardy plastikowych przedmiotów utworzyły na Pacyfiku sztuczną wyspę sześć razy większą od Polski. To ogromna wyspa składająca się z milionów ton plastiku. Uwagę świata na ten upiorny twór zwrócił jako pierwszy amerykański żeglarz i oceanograf, Charles J. Moore.

Rzeczywistą wielkość wyspy śmieci na Pacyfiku Charles Moore uświadomił sobie dopiero wtedy, gdy z zespołem biologów, chemików i oceanologów przeszukał region pod kątem zanieczyszczenia środowiska. - To, co zobaczyliśmy podczas naszego rejsu, było tylko wierzchołkiem góry lodowej - wyjaśnia. I rzeczywiście: na obszarze niemal sześciokrotnie większym od Polski naukowcy znaleźli niezliczone plastikowe odpady, z których zaledwie ułamek pływa na wodzie. Większość śmieci dryfuje, rozłożona na około milimetrowe cząsteczki, od 10 do 30 metrów pod jej powierzchnią.

Badacze szacują, że w tzw. Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci unosi się blisko 100 mln ton odpadków, czyli ok. miliona fragmentów sztucznego tworzywa na kilometr kwadratowy. Dokładnie nie da się tego policzyć, ponieważ większość plastikowych elementów jest tak mała, że na zdjęciach satelitarnych po prostu ich nie widać. Jedno natomiast jest pewne.

- Ilość plastiku jest tak ogromna, że na 1 kilogram planktonu, stanowiącego podstawę pożywienia dla innych organizmów żyjących w oceanie, przypada 46 kilogramów tworzyw sztucznych - mówi Charles Moore. Ale dlaczego właśnie w tym miejscu doszło do takiego nagromadzenia się śmieci? Odpowiedzialność za to ponoszą prądy morskie. Tworzą one w tym regionie gigantyczny wir, tzw. North Pacific Gyre.

Każdego roku wolontariusze wyciągają setki kilogramów plastiku z "wyspy śmieci" na Oceanie SpokojnymCitizen of the Planet/Education Images/Universal Images GroupGetty Images

- Większość plastikowych przedmiotów, które pojawią się w Pacyfiku - obojętnie, czy pochodzą z lądu, czy ze statków - trafi tutaj i tutaj pozostanie - wyjaśnia Moore. A to ma swoje skutki - dla mieszkańców oceanu i dla człowieka. Plastik jest dziś stosowany niemal w każdej dziedzinie życia. Robi się z niego reklamówki, piłki, przybory szkolne, kanistry, a przede wszystkim opakowania. Jest tani, łatwy do wyprodukowania i bardzo użyteczny. Szacuje się, że co roku wytwarzanych jest 200 milionów ton plastiku.

Różnorodność tworzyw sztucznych zapiera dech w piersiach: jest ich około 150 rodzajów, a każdy z nich podzielony jest nawet na 120 podtypów - wszystkie powstają z ropy naftowej w trakcie złożonych procesów chemicznych. Dopiero jednak dodawane do niej domieszki nadają plastikowi elastyczność, niewielką wagę oraz barwę - i sprawiają, że jest on taki niebezpieczny.

Wśród tych dodatków są np. prawdopodobnie rakotwórczy bisfenol A (BPA) oraz modyfikujące gospodarkę hormonalną ftalany. Jedna dziesiąta produkowanych na świecie tworzyw sztucznych ląduje w oceanach, przy czym większość tych odpadów pochodzi z lądu.

W wodzie plastik rozkłada się, wydzielając rozmaite toksyczne substancje. Często jest też traktowany przez mieszkańców oceanu jako przekąska. Eksperci nazywają małe plastikowe elementy unoszące się w wodzie peletami albo "syrenimi łzami". Rocznie miliony ryb, ptaków i około 100 tysięcy ssaków morskich padają ofiarą tych łez.

Mieszkańcy oceanu myślą, że to plankton, a plastikowe reklamówki biorą za meduzy, czyli wartościowe pożywienie. Dlatego obecnie w żołądku każdego martwego ptaka z rodziny burzykowatych znalezionego u wybrzeży Morza Północnego znajdują się średnio 44 kawałki plastiku. Zwierzęta umierają z głodu, z pełnym żołądkiem.

Do tego karmią swoje młode dławiącymi plastikowymi śmieciami. Na Wyspach Midway na środkowym Pacyfiku plaże pokryte są ciałami młodych albatrosów, w których żołądkach znajdowane są takie przedmioty, jak strzykawki albo zabawki. Nie można zapominać, że na końcu łańcucha pokarmowego stoi przecież człowiek. Tysiące ryb skażonych trującym plastikiem trafia na nasze talerze w postaci np. paluszków rybnych.

- W skali od jednego (nieszkodliwy) do dziewięciu (katastrofalny) wyciek z tankowca ma wartość 5, ale plastikowe śmieci to aż 8 - mówi amerykański oceanolog Curtis Ebbesmeyer. Tradycyjny plastik nie rozkłada się na substancje naturalne, a jedynie przez kilkaset lat rozpada pod wpływem wody morskiej i słońca na mniejsze fragmenty. Jego toksyczność wtedy rośnie.

Ponieważ plastikowe śmieci wydostają się poza wody terytorialne, nikt nie czuje się odpowiedzialny za ten gigantyczny problem. Istnieją  wprawdzie międzynarodowe umowy dotyczące ograniczania produkcji i składowania śmieci - ale żadna organizacja nie kontroluje ich przestrzegania.

Walka z wyspą śmieci nie jest jednak beznadziejna. Dzięki temu, że większość plastiku gromadzi się w dużych oceanicznych wirach, wyspy z odpadków tworzą się tylko w niektórych miejscach na świecie - prądy pomagają zebrać zanieczyszczenia w jednym miejscu. - Ten problem jest równocześnie naszą szansą - mówi południowokoreański inżynier Kim Hongseop.

Wspólnie z innymi naukowcami opracowuje on właśnie model gigantycznego urządzenia filtrującego. Ta tzw. Plastic Fish Tower może zostać zainstalowana tam, gdzie gromadzi się najwięcej plastiku - obecnie miejscem tym jest Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. Wieża miałaby odfiltrowywać plastik z wody. W ciągu dziesięciu lat wyspa utworzona przez śmieci na Pacyfiku zniknęłaby - a mieszkańcy oceanu pozbyliby się ze swego środowiska chemicznej bomby zegarowej.

Świat Wiedzy
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas