Odizolowana społeczność na Antarktydzie wypracowała coś zaskakującego!

Naukowcy byli świadkami ciekawej ewolucji wśród społeczności naukowców żyjącej na odległej Antarktydzie. Spędzający ze sobą miesiące badacze wypracowali swój wspólny akcent, mimo różnego pochodzenia.

Baza Camara, argentyńska stacja naukowo-badawcza na Antarktydzie
Baza Camara, argentyńska stacja naukowo-badawcza na Antarktydzie123RF/PICSEL

Odizolowana społeczność naukowa stanowi swoistą szalkę Petriego dla badań kulturowych

Praca na mroźnym odizolowanym kontynencie nie jest łatwa. Dlatego też Antarktyda nie jest na stałe zaludniona, jednak istnieje tam przejściowa społeczność naukowców oraz personelu pomocniczego. W okresach letnich przebywa tam nawet do 5000 osób, jednak zimą ta liczba kurczy się do zaledwie 1000.  

Zamknięta na małej powierzchni społeczność okazała się idealnym materiałem badawczym pozwalającym przyjrzeć się bliżej pewnym aspektom ludzkich zachowań, kultury czy socjolingwistyki. Zespół badaczy z Uniwersytetu w Monachium pod lupę wziął 11 „zimowców”. W badanej grupie znalazło się osiem osób wychowanych w Anglii, pięć z południa oraz trzech z północy, jedna osoba z północno-zachodnich Stanów Zjednoczonych, jedna z Niemiec oraz jedna osoba z Islandii.

Na samym początku badania zostali poproszeni o sporządzenie nagrań swojego głosu. Następnie musieli sporządzić kolejne cztery w odstępach około sześciu miesięcy. Należy podkreślić, że ta grupa była ściśle ze sobą związana, prowadząc wspólne badania oraz mając ograniczony dostęp do świata zewnętrznego.

U badanej grupy wykształcił się wspólny akcent mimo różnic w pochodzeniu

Podstawową zmianą było to, że grupa zaczęła wymawiać słowa wydłużając samogłoski. Co więcej, można było wskazać pewne innowacje językowe w grupie. Pod koniec pobytu na mroźnej Antarktydzie zaczęli wymawiać dźwięk „ou” nie z tyłu gardła, tylko z przodu ust.

Akcent antarktyczny jako taki nie jest tak naprawdę wyczuwalny – zajęłoby to znacznie więcej czasu – ale jest mierzalny akustycznie. Jest to głównie połączenie niektórych aspektów mówionych posiadanych, zanim udali się na Antarktydę, z innowacją. Jest to embrionalny etap, biorąc pod uwagę, że miał tylko krótki czas na rozwój, a także, oczywiście, ponieważ jest rozprowadzany tylko w niewielkiej grupie użytkowników.
Jonathan Harrington , autor badań i profesor fonetyki i przetwarzania mowy na Uniwersytecie w Monachium.

Izolacja tych osób, a przede wszystkim ich bliski kontakt stworzyły idealne warunki do bardzo szybkiego rozwoju wspólnego akcentu. Podobne zjawisko było odpowiedzialne za zmianę akcentu angielskiego w amerykański, jednak tutaj mamy do czynienia ze znacznie mniejszą skalą.

Naukowcy zastanawiają się, jakie nowe akcenty mogłyby się jeszcze wykształcić, gdyby odizolować pewną grupę osób w nowym środowisku. Na myśl nasuwa się potencjalny rozwój akcentu marsjańskiego. W związku z tym, że astronauci będą przebywali ze sobą na bardzo małej przestrzeni, będą na siebie silnie oddziaływać również pod względem mowy.

Po stuleciach takiej izolacji powstałby nowy język, marsjański.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas