Pierwszy przypadek na świecie. Wyleczony ze śmiertelnego raka mózgu

Naukowcy poinformowali o pierwszym na świecie przypadku wyleczenia dziecka ze szczególnie groźnego nowotworu. 13-latek chorujący na glejaka pnia mózgu odzyskał zdrowie dzięki eksperymentalnej terapii.

Lekarze nie mogli uwierzyć. Jego guz po prostu zniknął
Lekarze nie mogli uwierzyć. Jego guz po prostu zniknął123RF/PICSEL

Przekazanie rodzicom tragicznych informacji o rokowaniach ich 6-letniego dziecka to niewyobrażalnie trudne zadanie, ale przed takim właśnie stanął kilka lat temu francuski lekarz Jacques Grill. W tamtym momencie nie było większych szans na wyleczenie glejaka pnia mózgu, który zaatakował chłopca i medycy byli przekonani, że dziecko umrze. Wygląda jednak na to, że medyczne cuda się zdarzają, bo po eksperymentalnej terapii 13-letni dziś chłopiec nadal żyje, a w jego głowie nie ma śladu po nowotworze - to pierwszy taki przypadek na świecie.

Przełomowa terapia. Pierwsze wyleczone dziecko

Rozlany naciekający glejak mostu (DIPG), bo tak dokładnie nazywa się rak mózgu, który zaatakował chłopca, jest diagnozowany co roku u około 300 dzieci w Stanach Zjednoczonych i do 100 we Francji. I chociaż z okazji zbliżającego się Międzynarodowego Dnia Walki z Nowotworem Dziecięcym, społeczność medyczna pochwaliła postęp, dzięki któremu 85 proc. dzieci przeżywa obecnie ponad pięć lat od zdiagnozowania raka, to perspektywy wyleczenia są bardzo słabe. Większość nie żyje nawet roku po postawieniu diagnozy, bo chociaż radioterapia spowalnia czasem szybki rozwój agresywnego guza, to do tej pory nie mamy żadnego skutecznego leku.

Tymczasem Lucas, bo tak ma na imię chłopiec, nie tylko przeżył siedem lat od usłyszenia diagnozy, ale i udało się go wyleczyć. Zakwalifikował się do programu zajmującego się nowotworami centrum Gustave Roussy w Paryżu, aby jako jeden z pierwszych pacjentów dołączyć do badania BIOMEDE, w ramach którego testowane są potencjalne nowe leki na DIPG.

Lekarze przecierali oczy ze zdumienia

Od samego początku chłopiec silnie zareagował na lek przeciwnowotworowy ewerolimus, który został mu losowo przydzielony. I jak twierdzi Jacques Grill, patrząc na wyniki rezonansu magnetycznego aż trudno było uwierzyć, że guz po prostu znika - lekarze jeszcze długo nie odważyli się jednak przerwać leczenia i chłopiec przestał przyjmować lek dopiero półtora roku temu.

Niestety nie wiadomo dokładnie, dlaczego chłopiec tak wyjątkowo zareagował na lek i w jaki sposób wykorzystać jego przypadek, by pomóc innym. Siedmioro innych dzieci objętych badaniem również przeżyło wiele lat po zdiagnozowaniu, ale jedynie guz Lucasa całkowicie zniknął. I najpewniej chodzi o "szczególność biologiczną" poszczególnych nowotworów:

Guz Lucasa miał niezwykle rzadką mutację, która naszym zdaniem spowodowała, że jego komórki były znacznie bardziej wrażliwe na lek
wyjaśniają lekarze.

Zgodnie przyznają jednak, że przypadek chłopca dał też wszystkim nadzieję i motywację do dalszej pracy. Badają teraz nieprawidłowości genetyczne nowotworów pacjentów, a także tworzą "organoidy" nowotworowe, aby odtworzyć in vitro różnice, które zidentyfikowali w jego komórkach. Nie ukrywają jednak, że nawet jeśli to zadziała, minie jeszcze wiele czasu, zanim lek będzie można stosować powszechnie, bo zazwyczaj "potrzeba średnio 10-15 lat, aby lek stał się lekiem".

Jak fotografia zmieniła naszą rzeczywistość przez ostatnie 200 lat?INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas