Tajemnicza kula ognia australijskim niebie: "To Rosjanie"
Australijczycy mieszkający w stanie Wiktoria przeżyli w nocy z 22 na 23 maja chwile grozy, gdy niebo przecięła nagle tajemnicza ognista łuna. Jak to zwykle bywa w obecnych czasach, wiele osób nagrało to dziwne zdarzenie. Materiałów rejestrujących zjawisko jest więc sporo. Eksperci głowią się jednak na tym, co to mogło być.
Takie zjawiska zawsze budzą grozę i rozpalają wyobraźnię. Ciągnąca za sobą świetlisty ogon kula ognia, pojawiająca się na nocnym niebie, to niecodzienny widok, który niezmiennie rodzi przeróżne domysły. Meteor? Samolot? Testy nowej broni?
Sprawą zagadkowego obiektu nad stanem Wiktoria od razu zainteresowała się australijska telewizja ABC. Ustalono, że łuna była tak wyraźna, że widziano ją nawet z Tasmanii. Nigdzie nie odnotowano żadnego uderzenia o ziemię ani nie znaleziono żadnego obiektu w okolicy pojawienia się ognistego ogona, który mógłby pomóc w rozwiązaniu jego tajemnicy.
Eksperci poproszeni o komentarz gaszą jednak entuzjazm zwolenników spiskowych teorii. Według Jontiego Hornera, profesora fizyki z Uniwersytetu w Południowym Queensland, nietypowa, bo bardzo niska, prędkość obiektu sugerowałaby, iż był to najprawdopodobniej kosmiczny odpad, który oderwał się od jakiejś konstrukcji i spadł. Na orbicie okołoziemskiej unosi się pełno porzuconego sprzętu. Któryś z nich mógł, wskutek uderzenia, zmienić tor lotu i skierować się ku Ziemi.
Horner nie poprzestaje jednak na tych domysłach i kieruje podejrzenia w stronę... Rosji. Według niego mógł to być fragment rosyjskiego satelity, wystrzelonego zaledwie kilka godzin wcześniej z Kosmodromu w Plesiecku, około 500 kilometrów na północ od Moskwy, o czym donosiła między innymi NASA.
Inny naukowiec, Perry Vlahos z Towarzystwa Astronomicznego stanu Wiktoria, potwierdza przypuszczenia o kosmicznych śmieciach. Dodaje w wywiadzie dla ABC, że obiekt mógł spłonąć niemal całkowicie jeszcze przed uderzeniem w ziemię. Stąd brak jakichkolwiek śladów po upadku urządzenia.
Rosyjska agencja kosmiczna Roskosmos nie skomentowała na razie tej sprawy.