Zabójcza litera P. Jak rozmowa roznosi wirusy?

Im dłużej trwa globalny kryzys wywołany SAR-CoV-2, tym więcej wiemy o samym wirusie, w tym jego rozprzestrzenianiu się w naszym otoczeniu. Naukowcy z Princeton kilka dni temu dali do ręki kolejny argument tym, którzy apelują o zasłanianie ust i nosa w miejscach publicznych i nie tylko. Według nich do przenoszenia choroby przyczyniają się nie tylko kichanie czy kaszel osób zarażonych. Uważać należy także na... mówienie.

Zwykła rozmowa może przenosić wirusy równie skutecznie co kaszel czy kichanie
Zwykła rozmowa może przenosić wirusy równie skutecznie co kaszel czy kichanie123RF/PICSEL

Ekipa badaczy z renomowanego Uniwersytetu w Princeton opublikowała właśnie wyniki badań, zgodnie z którymi zwyczajna rozmowa przyczynia się do przenoszenia drobnoustrojów, w tym oczywiście koronawirusa, w wydychanym powietrzu, działając jak wyrzutnia. Tak jak kaszel, kichanie czy krzyk, mówienie powoduje dynamiczne wydostawanie się drobinek z ust, co w przypadku osób zakażonych, które nie wykazują żadnych objawów, podnosi ryzyko transferu wirusa na innych.

"Wielu pisało już o kaszlu i kichaniu czy odpowiedniej higienie rąk" - pisze w raporcie profesor Howard Stone z Princeton. "Są to jednak rzeczy oczywiste, łatwo zauważalne i względnie łatwe do ograniczenia. Mnóstwo osób zarażonych koronawirusem nie wykazuje jednak żadnych symptomów, nie kichają i nie kaszlą, mogą jednak roznosić wirusa poprzez zwykłą rozmowę czy śmiech"

Badacze podkreślają, że jest to szczególnie niebezpieczne w zamkniętych pomieszczeniach. Po 30 sekundach mowa jest porównywalna z kaszlnięciem. Na otwartej przestrzeni ryzyko rozprzestrzenienia się drobnoustrojów przez rozmawianie jest o wiele niższe, choć nadal rekomendują oni utrzymywanie rozsądnego dystansu względem innych.

Co ciekawe, okazało się, że niektóre zgłoski wyrzucają drobinki mocniej niż inne. Aby przeanalizować to, w jaki sposób poruszają się one w powietrzu po "wypuszczeniu" z ust osoby mówiącej, poproszono grupę osób o wypowiadanie kolejno różnych zdań. Superszybka kamera rejestrowała zachowanie się drobinek.

Nawet krótka rozmowa w biurze może, zdaniem badaczy, stanowić duże ryzyko123RF/PICSEL

"Najgorzej" wypadła litera P, jako że zmusza ona mówiącego do ułożenia ust tak, aby wystrzelił z siebie powietrze w szybkim podmuchu. Uczeni dają jednak do zrozumienia, że ma to znaczenie w krótkiej wymianie zdań, gdyż długa rozmowa tak czy inaczej wiąże się z "całym ciągiem pyknięć, dmuchnięć i sapnięć".

"Musimy wreszcie zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo nasze zachowanie ma wpływ na otoczenie" - pisze Stone. "To nie jest tak, że wirus krąży w odległości centymetrów dookoła naszej głowy, to kwestia nawet metrów."

Co możemy zrobić? Przede wszystkim, według naukowców, nosić maski i zadbać o odpowiednią wentylację pomieszczeń. Warto także zachować dystans pomiędzy nami, a naszym rozmówcą.

"Niektórzy muszą przeprowadzać na co dzień niejedną konwersację, chociażby w pracy, i nie mogą tak po prostu z tego zrezygnować" - przyznają badacze. "W przypadku dłuższej rozmowy w zamkniętym pomieszczeniu należy pamiętać o bezpiecznej odległości i wietrzeniu".

W raporcie czytamy także o tym, że pandemia była tylko pretekstem do przeprowadzenia badań, które pomogą zrozumieć mechanizmy rozprzestrzeniania się innych chorób zakaźnych, w tym chociażby grypy. Co prawda w tym momencie najważniejsze jest poznanie mechanizmów dotyczących COVID-19 i tego, jak możemy zminimalizować ryzyko zachorowania. Niemniej warto pamiętać o tym w każdej sytuacji - osoba chora na grypę może z łatwością zarazić współpracowników, klientów czy kogokolwiek w swoim otoczeniu poprzez zwykłą rozmowę.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas