Żyją krótko, nikt ich nie leczy. Najbardziej schorowany kraj świata

Są takie miejsca, którym daleko do pierwszych stron gazet. Niestety nie oznacza to, że nic się tam nie dzieje. W przypadku Republiki Środkowoafrykańskiej mieszkańcy mają na głowie aż za dużo. Od wielu lat są ofiarami różnych konfliktów, a największą walkę toczą każdego dnia - o własne zdrowie. To najbardziej chory kraj na świecie.

Opieka medyczna w Republice Środkowoafrykańskiej jest na niskim poziomie.
Opieka medyczna w Republice Środkowoafrykańskiej jest na niskim poziomie.WILLIAM DANIELS / Panos Pictures / ForumAgencja FORUM

Gdzieś w środkowej Afryce

Na kontynencie afrykańskim znajdują się 54 państwa, z których każde ma do opowiedzenia własną historię. Zacząć można już na poziomie samej geografii, bo tamtejsze nacje, plemiona i grupy ludności zostały pokrzywdzone już na poziomie wytyczania granic państw. Nie da się zliczyć, ile konfliktów spowodowało sztuczne uznawanie konkretnych barier pomiędzy jednym krajem a drugim - wiemy jednak, że mieszkańcy Afryki często nie mieli w tym względzie nic do powiedzenia.

Dziś na mapie Afryki równie łatwo, co kanciaste granice, znaleźć można również skupiska ludzkich tragedii i problemów. Przybierają różne formy, od naturalnych katastrof przez lokalne konflikty zbrojne, na kryzysach humanitarnych kończąc. Tak się składa, że pod względem warunków życia codziennego i zdrowia mieszkańców, zwłaszcza jedno państwo wysuwa się na niechlubną pozycję numer 1. To Republika Środkowoafrykańska, czyli najbardziej schorowany kraj na świecie.

Li Yahui / Xinhua News Agency / ForumAgencja FORUM

Wszystko ma swój początek

Republika Środkowoafrykańska to śródlądowe państwo położone w centrum kontynentu, które powstało 13 sierpnia 1960 roku. Uzyskanie niepodległości nie było jednak początkiem ani dobrobytu, ani też stabilizacji w jakiejkolwiek akceptowalnej formie. Miejsce to można było wówczas uznać za jedno z najbardziej zdestabilizowanych w całej Afryce. Dość powiedzieć, że lata 60. ubiegłego wieku to czas stagnacji, szerzenia się rebelii i niepokojów społecznych. Początkiem dużych problemów w młodym państwie okazały się dwa kierunki rozwoju. Prezydent David Dacko szukał wsparcia w Chinach, odwracając się od dawnych zwierzchników.

Nie było to po myśli wojskowych. Pułkownik Jean-Bédel Bokassa namawiał Francuzów do zbrojnej interwencji w kraju. Tak się nie stało, ale rząd Charlesa de Gaulle'a poparł militarne stronnictwo w działaniach mających na celu obalenie rządu. 1 stycznia 1966 roku doszło do zamachu stanu, a na czele nowej władzy stanął Bokassa. Był to początek skrajnie autorytarnych rządów, które cechowała przemoc i brutalne zgniatanie jakichkolwiek przejawów sprzeciwu.

Sven Torfinn / Panos Pictures / ForumAgencja FORUM

W 1976 roku Bokassa proklamował powstanie cesarstwa, samemu mianując się cesarza Bokassą I. W czasach jego władzy nikt nie czuł się bezpieczny. Pacyfikowano nawet protestujące dzieci, a ulice notorycznie były patrolowane przez funkcjonariuszy aparatu państwowego, m.in. w postaci tzw. brygad moralności, które stały na straży skrajnie konserwatywnych zasad. Aż chce się zadać pytanie - gdzie byli Francuzi?

Okazuje się, że francuskim władzom na rękę była sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej. Kraj, a w zasadzie jego klasa polityczna otrzymywała wsparcie wojskowe i finansowe w zamian za możliwość eksploatowania przez Francuzów złóż uranu. Dopiero pod koniec lat 70. Francja postanowiła wesprzeć opozycję w obaleniu nieudolnych rządów cesarskich. Na chwilę wróciła republika, jednak tylko po to, aby w 1981 roku znowu upaść. Instytucja wyborów prezydenckich wróciła w latach 90., jednak wielokrotnie, aż do XXI wieku włącznie zdarzały się przypadki zamachów, obalania głów państwa, rebelii i konfliktów wewnętrznych.

Wojna domowa, najpierw z pobudek politycznych, później o charakterze religijnym trwa z przerwami od 2007 roku. Konflikt ma ogromny wpływ na sytuację mieszkańców, którą dziś można bez przesady określić jako beznadziejną.

Najbardziej chory kraj na świecie

Szybki rzut oka na statystyki i dane powoduje zawroty głowy. Średnia oczekiwana długość życia przy narodzeniu mieszkańca Republiki Środkowoafrykańskiej wynosi dziś około 54 lata. To przerażająca informacja, która jest jedynie wypadkową całej góry problemów. Chcąc rozmawiać o systemie ochrony zdrowia w kraju, tak naprawdę nie ma o czym. Zorganizowany system czy strategia nie istnieją, a mieszkańcy mogą liczyć jedynie na kilka placówek, które starają się zapewnić jakąkolwiek pomoc. W Bangui (stolica kraju) znajduje się tylko jeden duży szpital. Kilka mniejszych placówek, bardziej przypominających niedofinansowane kliniki znajdziemy w innych ośrodkach miejskich.

Nawet największa placówka nie spełnia żadnych standardów - a mowa o niskich oczekiwaniach, bo takich, które międzynarodowe organizacje nałożyły na kraj ze względu na jego niski standard funkcjonowania i brak pieniędzy. Według Inicjatywy Pomiaru Praw Człowieka, kraj wypełnia 65% założeń prawa do zdrowia wobec swoich dochodów. Nie jest to zatem wysoko postawiona poprzeczka, a mimo to nie udaje się tego założenia spełnić. Warto zaznaczyć, że mowa o niemal 5-milionowym narodzie.

Siegfried Modola / Reuters / ForumAgencja FORUM

To nie koniec przerażających statystyk. Według Legatum Prosperity Index, Republika Środkowoafrykańska to najbardziej niezdrowy, schorowany kraj świata, który uzyskał 31,95 punkty na 100 możliwych w prowadzonym przez LPI indeksie. Codzienne choroby, wypadki i urazy to niejedyne sytuacje, w których mieszkańcy nie uzyskują należytej pomocy. Dużym problemem pozostaje malaria, którą próbuje się zwalczyć przy pomocy szczepionek, np. dostarczanych przez UNICEF. W tym roku do kraju trafiło ich 43 tysiące.

Groźne pozostają również gruźlica, trąd oraz HIV/AIDS. Rozwijane i roznoszenie się chorób jest możliwe nie tylko ze względu na brak odpowiedniej opieki zdrowotnej. Istotny wpływ ma na to również ograniczony dostęp do wody pitnej - na ten pozwolić sobie może zaledwie 37% mieszkańców.

Próba niesienia pomocy

Największą nadzieją dla mieszkańców okazują się być lekarze i organizacje humanitarne, które niosą pomoc na miejscu. Pierwsze starcie z rzeczywistością bywa jednak trudne:

Kiedy tu przyjechałem, poczułem, że wpadam w pustkę. Przez 12 lat nie było tu ani jednego lekarza. Szpitalem zarządzał asystent medyczny. Cóż, kiedy mówię „szpital”, to duże słowo. Nie ma prądu, karetki pogotowia, a łóżka są bez materacy. Kiedy przyjechałem, nie było nawet termometru, ciśnieniomierza, pulsoksymetru ani glukometru. Apteka też była pusta.
dr Louis-Marie Sabio

Nawet szpital z załogą niewiele pomoże, gdy brak w nim prądu i narzędzi. Bez energii niemożliwe jest przeprowadzanie większości procedur, jak choćby USG czy prześwietlenia. Chociaż podejmowane są próby zbudowania systemu ochrony zdrowia w kraju, to przed medykami i organizacjami jeszcze długa droga. A notorycznie wybuchające konflikty w niczym nie pomagają.

Skok ze spadochronem na 102 urodziny. Niezwykły wyczyn Brytyjki© 2024 Associated Press
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas