Ciąg dalszy konfliktów w App Store

Z zewnątrz sklep Apple'a z oprogramowaniem dla iPhone'a i iPoda wygląda na udane przedsięwzięcie: ponad 100 000 programów i miliardy pobrań. Za kulisami jednak słychać szemrania programistów - jabłuszkowy koncern trzyma App Store żelazną ręką.

Kontrolerzy nazywani App Reviewers sprawdzają zgłaszane programy nie tylko pod kątem technicznym, ale przyglądają się też zawartości i badają wiele kryteriów prawnych. Procedura sprawdzania z reguły trwa około 14 dni.

Żaden programista nie może się wcześniej dowiedzieć, jakie są szanse na dopuszczenie jego aplikacji do sklepu. Jeśli nawet zostanie ona odrzucona z powodów, które dla osób z zewnątrz wydają się zupełnie niezrozumiałe, nic nie zrekompensuje kosztów poniesionych na przygotowanie programu. Apple jest strażnikiem i miarą wszystkiego - przynajmniej dopóki nie złamiemy zabezpieczeń iPhone'a za pomocą narzędzia jailbreak, doprowadzając przy tym do problemów z bezpieczeństwem.

Reklama

Klątwa App Store może spaść na programistów także wtedy, gdy ich dzieła nie odpowiadają zasadom ochrony młodzieży. Niedawno doszło do takiego zdarzenia w przypadku narzędzia pobierającego materiały ze strony WWW magazynu ilustrowanego "Stern". Pojawiła się tam galeria ze zdjęciami osób w bieliźnie, a program zniknął z niemieckiej wersji App Store bez żadnego ostrzeżenia - twierdzi wydawnictwo G+J.

Poza problemami z zawartością i kruczkami prawnymi autorzy aplikacji dla iPhone'a od niedawna napotykają także na nowe kłopoty techniczne: przed kilkoma tygodniami firma Apple zaczęła analizować wszystkie programy pod kątem używania wywołań funkcji, które oficjalnie nie są dokumentowane. Wolno z nich bowiem korzystać wyłącznie koncernowi Apple.

Wszystko to sprawia, że od iPhone'a odwracają się nawet znani twórcy aplikacji. Ostatnio Joe Hewitt, odpowiedzialny w sieci społecznościowej Facebook za oprogramowanie dla iPhone'a publicznie oświadczył, że w przyszłości przeniesie się na inne platformy. Hewitt obawia się, że inni producenci mogą wziąć przykład z koncernu komputerowego Steve'a Jobsa i zaczną zajmować pozycje strażników na własnych platformach handlowych.

Rogue Amoeba przez wiele miesięcy walczył o dopuszczenie do sprzedaży aplikacji blokowanej przez Apple'a tylko dlatego, że zawierała obrazy urządzeń koncernu. Firma uznała to za naruszenie praw do marki. Teraz programista zamierza skoncentrować się na narzędziach dla desktopów.

Złe nastroje nie po raz pierwszy skłoniły do reakcji menedżerów Apple'a. Problemy, które praktycznie bezustannie wybuchają od otwarcia App Store (niecałe półtora roku temu), są zwykle wyjaśniane przez szefa marketingu firmy Phila Schillera. Ten oświadczył w rozmowie z magazynem "BusinessWeek", że Apple wciąż jeszcze się uczy, jak powinna wyglądać współpraca, ale jego zdaniem to właśnie w interesie programistów leży, aby koncern przyglądał się wszystkim aplikacjom. Przykładowo, 10 procent odrzucanych produktów to dzieła "niestosowne"; Schiller nie powiedział jednak, co przez to rozumie.

Konflikty w App Store mogą skłonić programistów do zasilenia szeregów tych, którzy dzięki aparatom z jailbreakiem albo aplikacjom sieciowym omijają reżim kwalifikacyjny Apple'a. Niektórzy rozważają także przejście na inne platformy. W przypadku sklepów dla Androida albo webOS-a aplikacje nie są sprawdzane pod kątem ich "stosowności", ale prawie wszystkie od razu dopuszcza się do obrotu - nawet mimo tego, że często ma to zły wpływ na bezpieczeństwo urządzeń.

HeiseOnline
Dowiedz się więcej na temat: koncern | iPhone | Apple | App Store
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy