RMF 24: Bez magnetycznej osłony życie nie powstanie

Nikt nie zna jeszcze dokładnie warunków, które musi spełnić planeta, by mogło się na niej pojawić życie. Najnowsze wyniki badań naukowców NASA i ESA wskazują, że pozostawanie w tzw. strefie zamieszkiwalnej, gdzie woda może istnieć w stanie ciekłym, nie wystarczy. Nie mniej istotne jest posiadanie pola magnetycznego, chroniącego przed materią wyrzucaną z macierzystej gwiazdy. Pisze o tym w najnowszym numerze czasopismo "Journal of Geophysical Research".

Ten wniosek to wynik analizy skutków burzy słonecznej z 2006 roku, która poczyniła spore spustoszenie w atmosferze Wenus - planety, która swojej magnetosfery nie ma i nie jest przed wiatrem słonecznym chroniona. Do koronalnego wyrzutu masy CME (coronal mass ejection) doszło na Słońcu 19 grudnia. Cząstki poruszały się ze względnie małą, jak na takie zjawisko, prędkością ponad 300 kilometrów na sekundę i cztery dni później dotarły do Wenus. Jak się okazuje, wyrwały z jej atmosfery znaczne ilości tlenu i rozproszyły je w przestrzeni kosmicznej.

Grupa pod kierunkiem pierwszego autora pracy, Glyna Collinsona z Goddard Space Flight Center w Greenbelt, przeanalizowała dane dostarczone przez europejską sondę Venus Express, która od 2006 roku przez 8 lat prowadziła badania Wenus. Okazało się, że 23 grudnia 2006 roku planeta traciła tlen z atmosfery w olbrzymim, bardzo rzadko obserwowanym tempie.

Wcześniej obserwowano wpływ na atmosferę planet potężniejszych wyrzutów CME, nie wiedziano jednak, jakie są skutki zjawisk o względnie małym natężeniu. Okazuje się, że mogą być potężne. "Planeta zareagowała tak, jakby dotknął ją poważny kataklizm" - zauważa Collinson. "Okazało się, że różnica między wrzuceniem homara do wrzątku a wrzuceniem go do zimnej wody i jej podgrzewaniem nie jest taka wielka. W obu przypadkach kończy się to dla homara źle" - mówi obrazowo.

Ta obserwacja nie dowodzi, że efekt każdego niewielkiego CME byłby dla atmosfery Wenus podobnie niszczący, ale pokazuje, że i tak dotkliwe skutki są możliwe. Wygląda na to, że brak magnetosfery sprawia, że atmosfera planety jest na wpływ kosmicznej pogody bardzo wrażliwa. To oznacza, że liczba planet, które w stabilny sposób mogą zapewnić życiu korzystne warunki - by mogło powstać, rozwinąć się i przetrwać, może być istotnie mniejsza, niż się ostatnio spodziewano.

Reklama

Grzegorz Jasiński


Informacja własna

RMF24.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy