Dodatkowe opłaty to dla Ryanaira czyste złoto. Miliardy zysku

Tanie linie lotnicze słyną nie tylko z niedrogich biletów, lecz również z masy dodatkowych opłat. Pasażerowie płacą za dodatkowe miejsce, bagaż czy odprawę na lotnisku. Czy to się w ogóle opłaca? Liniom lotniczym jak najbardziej. Przykładem jest Ryanair. Firma w ciągu dekady zarobiła miliardy na dodatkowych opłatach.

Ryanair zarobił miliardy na dodatkowych opłatach.
Ryanair zarobił miliardy na dodatkowych opłatach.Stanislaw Bielski/REPORTEREast News

Ryanair kasuje miliardy na dodatkowych opłatach

W tanich liniach lotniczych płaci się praktycznie za wszystko. O ile opłata za bilet jest czymś oczywistym, tak możliwość wniesienia dodatkowego bagażu (innego niż plecak) za dodatkową kasę budzi u wielu osób zdziwienie. Nie inaczej jest w przypadku wyboru miejsc czy odprawie, którą dokonujemy online - w innym wypadku wydrukowanie kart pokładowych będzie nas sporo kosztować.

Rozpiska dodatkowych opłat jest długa i nie jest domeną wyłącznie linii Ryanair czy Wizzair. Jednak to właśnie w przypadku tego pierwszego przewoźnika dowiedzieliśmy się, jak bardzo opłacalny jest to biznes. Jak obliczyła redakcja Telegraph, w ciągu ostatniej dekady Ryanair zarobił aż 18 miliardów funtów wyłącznie na dodatkowych opcjach, za które mogą zapłacić pasażerowie. Mowa tu o rzeczonych kartach pokładowych, odprawach na lotnisku czy wyborze miejsca w samolocie.

Ponad 94 miliardy złotych za usługi, które u innych przewoźników (przynajmniej częściowo) są standardem? Brzmi zaskakująco, ale w rzeczy samej to część polityki tanich linii. Ucinanie części usług i tworzenie z nich dodatkowych pakietów pozwala przewoźnikowi zmniejszyć ceny biletów. Te w ostatnim czasie nie należą może do bardzo niskich, ale w dalszym ciągu podstawowe taryfy są niezłym sposobem na tanie podróżowanie.

To oczywiście niejedyny powód, dlaczego powstały tanie linie. Należy pamiętać o maksymalnie efektywnym wykorzystywaniu floty samolotów, operowaniu często w kierunku mniejszych, oddalonych od miast lotnisk i oferowaniu niekoniecznie komfortowych godzin przylotów czy odlotów. Kto leciał w środku nocy do Beauvais-Tillé, ten się w cyrku nie śmieje.

Każdy pasażer Ryanair musi płacić

Taki raport nie wziął się jednak z przypadku. Motorem napędowym do zbadania dodatkowych przychodów przewoźnika była niedawna sytuacja na jednym z brytyjskich lotnisk. Pewna dwójka starszych osób błędnie wydrukowała swoje karty pokładowe - zamiast na najbliższy lot, zjawili się przy bramce z kartami dotyczącymi samolotu powrotnego. Bezwzględna polityka firmy została nieugięta, a staruszkowie musieli dopłacić aż 110 funtów za lotniskową odprawę.

Czas wrócić do podróżowania. Ryanair rośnie w siłę.
Czas wrócić do podróżowania. Ryanair rośnie w siłę.123RF/PICSEL

Taka sytuacja jest irytująca tym bardziej, że może powodować niezły stres przed wylotem. Doskonale wiemy, że najmniejsze "potknięcie" lub chwila zapomnienia przed wylotem tanimi liniami może skutkować odchudzeniem portfela. To zupełnie inna sytuacja niż ta, gdy kupujemy bilet i udajemy się na lotnisko dopiąć wszelkich formalności przed podróżą - no i bagaż mamy w cenie, a nie tylko ten podręczny.

Dopłaty za wszystko. Ryanair osiągnął w tym mistrzostwo

Z raportu przygotowanego przez Telegraph wynika również inna ciekawa informacja. Chodzi o średni dodatkowy zysk uzyskiwany na jednego pasażera. Okazuje się, że w ostatnim roku Ryanair dodatkowo zarabia na każdym podróżnym niemal 20 funtów (19,50). To sporo tym bardziej, że jeszcze 10 lat temu kwota ta była mniejsza o 70%.

Wybór miejsca, pierwszeństwo wejścia na pokład - korzystacie z tych opcji? Są dodatkowo płatne, lecz pozwalają odbyć podróż w nieco bardziej komfortowych warunkach. Okazuje się, że większość z nas z jednej strony ceni sobie tanie bilety, a z drugiej nie ma nic przeciwko dopłatom.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas