Jego poprzednia firma utopiła Titana, teraz zamierza wysłać ludzi w kosmos

Od katastrofy łodzi podwodnej Titan, na pokładzie której zginęło pięć osób, minął dosłownie miesiąc, a współzałożyciel OceanGate informuje o ambitnych planach swojej firmy - chodzi o wysłanie 1000 osób w kosmos, a konkretniej na Wenus.

Od dna oceanu po kosmos. Ambitne plany OceanGate
Od dna oceanu po kosmos. Ambitne plany OceanGateOceanGate123RF/PICSEL

Wygląda na to, że katastrofa łodzi podwodnej Titan i dramatyczna międzynarodowa akcja ratunkowa nie wpłynęły w żaden sposób na plany nowej firmy współzałożyciela OceanGat - Humans2Venus, a przynajmniej tak wynika z wywiadu, jakiego udzielił on portalowi Insider. Guillermo Söhnlein uważa, że niedawna tragedia nie powinna zniechęcać ludzi do dalszych prób dotarcia do dna oceanu w jednostkach podobnych do Titana oraz innych przełomowych misji:

Zapomnij o OceanGate. Zapomnij o Titanie. Zapomnij o Stocktonie. Ludzkość może być na skraju wielkiego przełomu i nie skorzystać z niego, ponieważ jako gatunek zostaniemy zamknięci i zepchnięci z powrotem do status quo
mówi w wywiadzie.

Od dna oceanu po kosmos. Ambitne plany OceanGate

Dlatego osobiście ma jeszcze większe i ambitniejsze plany, a mianowicie zdradził, że do 2050 roku chce wysłać 1000 osób w kosmos, a mówiąc precyzyjniej w atmosferę Wenus. Jak przekonuje w rozmowie z dziennikarzem Insidera, zdaje sobie sprawę z faktu, że jako najcieplejsza planeta Układu Słonecznego, Wenus nie jest najbardziej sprzyjającym dla ludzi środowiskiem, ale jednocześnie powołuje się na badania wskazujące, że obszar 50 km nad jej powierzchnią "teoretycznie pozwoliłby ludziom przetrwać".

Myślę, że jest to mniej ambitne niż umieszczenie miliona ludzi na powierzchni Marsa do 2050 roku
twierdzi Söhnlein.

Uważa on, że ludzie mogliby żyć w tym obszarze, gdyby udało się zaprojektować stację kosmiczną w taki sposób, aby wytrzymała działanie kwasu siarkowego. I choć eksploracja kosmosu to ostatnio gorący temat i w normalnych warunkach podobne propozycje spotkałyby się z dużym entuzjazmem, wydaje się, że zapowiedzi Söhnleina nie mogły paść w gorszym momencie.

Mimo że rozstał się z OceanGate w 2013 roku, to w sprawie katastrofy Titana (na pokładzie którego znajdował się też drugi z założycieli, Stockton Rush) toczy się właśnie śledztwo, a informacje sugerujące, że firma mogła świadomie przez lata ignorować zagrożenie, nie wyglądają w tym kontekście najlepiej.

Przypominamy, że były pracownik OceanGate miał informować przełożonych o wadach kadłuba z włókna węglowego i nalegać na certyfikację ze strony zewnętrznej agencji, ale zamiast tego jego ostrzeżenia zostały zignorowane, a on sam zwolniony. Guillermo Söhnlein wydaje się jednak przechodzić nad tym do porządku dziennego, przekonując, że odkrywcy muszą podejmować skalkulowane ryzyko w przedsięwzięciach przesuwających granice. Pytanie tylko, czy faktycznie uda się ich znaleźć aż 1000?

Pożarowa prewencja. Ludziom pomaga „elektroniczny nos”AFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas