Medycyna przyszłości

Stara głowa w nowym ciele

Już za dwa lata będzie możliwe przeszczepienie głowy do ciała innego człowieka. Pewien włoski neurochirurg precyzyjnie opisał nawet, jak taki zabieg miałby przebiegać. Czy tak radykalna transplantacja umożliwi ludziom osiągnięcie nieśmiertelności?


Transplantacja całej głowy to temat stary jak świat. A przynajmniej od 1818 r., kiedy to Mary Shelley wymyśliła doktora Frankensteina i stworzonego przez niego potwora. Problem z tą tematyką zawsze był taki, że nikt nie brał jej na poważnie. Przeszczepienie nerki, serca, kończyny, ba - nawet twarzy, to zupełnie inna liga niż transplantacja całej głowy. Okazuje się jednak, że wraz z rozwojem medycyny coraz więcej naukowców przekonuje, że technicznie jest to wykonalne.

Najpoważniejszym problemem, który na tę chwilę wydaje się nie do pokonania, są kwestie etyczne takiego zabiegu. Z zasady pogwałciłby on podstawowe prawa moralne i wprowadził chaos w nazewnictwie. Kto w przypadku takiej operacji byłby dawcą, a kto biorcą?

Reklama

Dr Frankenstein teraźniejszości

W pracy opublikowanej na łamach czasopisma "Surgical Neurology International" dr Sergio Canavero z Turin Advanced Neuromodulation Group opisuje jak miałby przebiegać proces sprzężenia cefalosomatycznego, czyli przeszczepu głowy. Canavero jest neurochirurgiem, który nie boi się podejmować radykalnych decyzji. W 2008 r. dokonał on elektrostymulacji kory mózgowej 20-letniego pacjenta przebywającego w stanie wegetatywnym. Chłopak wybudził się z 2-letniej śpiączki, mimo iż mało kto w to wierzył. Podobnie może być z transplantacją głowy, która jest zgodnie uważana za "ostateczną barierę medycyny".

W latach 70. ubiegłego wieku naukowcy próbowali przeszczepiać głowy szympansom. 14 marca 1970 r. w wyniku 18-godzinnej operacji, neurochirurg Robert Joseph White przeszczepił głowę jednej małpy do ciała drugiej. Niestety, niewielki był z tego pożytek, bo odłączony rdzeń kręgowy nie pozwalał na kontrolę nad nowym ciałem. Niektóre organy podejmowały pracę, ale zwierzęta pozostawały sparaliżowane od szyi w dół. White powiedział wtedy, że transplantacja ludzkiej głowy powinna być możliwa na początku XXI wieku. Nie wydaje się, by znacznie się pomylił.

Mimo że eksperymenty przeszczepiania głowy prowadzone są na zwierzętach od lat 50. XX wieku, to do tej pory nie było skutecznej metody łączenia rdzeni kręgowych dawcy i biorcy. Niedawne badania naukowców z Case Western University i Cleveland Clinic na szczurach wykazały, że możliwe jest przywrócenie ogólnej kontroli nad ciałem gryzoni po osadzeniu nowej głowy. Canavero idzie krok dalej i przekonuje, że neurochirurgia rozwinęła się już wystarczająco, by planować przeprowadzanie operacji przeszczepu głowy na ludziach. W tym celu Włoch stworzył projekt Heaven/Gemini, który składa się z dwóch niemal jednocześnie przeprowadzanych faz.

Głowa odcięta, czas ucieka

Jak miałaby wyglądać pierwsza na świecie transplantacja ludzkiej głowy? Mimo że schematy działania i odpowiednie protokoły zostały już ściśle określone, trudno wziąć pod uwagę wszystkie niespodziewane okoliczności. Szacuje się, że w trwającej 36 godzin operacji musiałoby uczestniczyć ok. 100 lekarzy. Newralgicznym etapem byłoby samo odcięcie obu głów i połączenie jednej z nich z układem krążenia drugiego ciała. Lekarze mieliby na to zaledwie godzinę.

- Największym problemem dla zespołu chirurgów będzie połączenie komórek nerwowych dwóch organizmów - a konkretnie mózgu dawcy i rdzenia kręgowego biorcy. Wyniki naszych najnowszych badań pozwalają zachować ostrożny optymizm w tej kwestii - powiedział Canavero.

Włoski neurochirurg przekonuje, że zespolenie dwóch zupełnie różnych aksonów rdzenia kręgowego jest możliwe, o ile wykona się tzw. czyste cięcie, czyli przerwanie ciągłości tkanki w wyniku błyskawicznego ruchu bardzo ostrego skalpela. Zapobiegnie to niepotrzebnym uszkodzeniom komórek i sprawi, że oba elementy będą do siebie pasowały jak puzzle.

Po przecięciu rdzenia kręgowego, naukowcy wypompują krew z głowy dawcy. Odcięty organ następnie zostanie wprowadzony w stan głębokiej hipotermii - naukowcy schłodzą ją do temperatury 12-15 stopni Celsjusza. Pozwoli to maksymalnie wydłużyć czas, jaki będzie mógł wytrzymać mózg pozbawiony tlenu.

Drugim, równie ważnym etapem niezbędnym do powodzenia zabiegu, będzie połączenie przeciętych rdzeni kręgowych. Zostaną one połączone nieorganicznym, polimerowym klejem - glikolem polipropylenowym (PEG), wykorzystywanym w innych operacjach neurochirurgicznych. PEG z powodzeniem był stosowany podczas eksperymentów dotyczących rekonstrukcji rdzenia kręgowego prowadzonych na szczurach i psach. Specyficzne właściwości tej substancji pozwalają na scalenie się błon komórek nerwowych.

Kluczowym momentem operacji będzie przecięcie i połączenie tętnic dawcy i biorcy. Zanim to nie nastąpi, cały układ będzie utrzymywany w niskiej temperaturze, a pracę serca przejmie maszyna. Dopiero na samym końcu zabiegu, krążenie zostanie przywrócone.

Nowe ciało za 13 mln dolarów

Skąd u Canavero tak głębokie przekonanie, że operacja udałaby się, skoro sam (oficjalnie) nie prowadził żadnych eksperymentów na ludziach? Włoch powołuje się na wcześniejsze badania, głównie na małpach, i przekonuje, że to nieumiejętność połączenia rdzeni kręgowych stawała do tej pory na drodze do powodzenia operacji. Współczesna medycyna potrafi poradzić sobie z takim problemem, choć nie za darmo. Za taki zabieg trzeba by zapłacić ok. 13 mln dol. Chętni na sfinansowanie sprzężenia cefalosomatycznego na pewno jednak by się znaleźli. Zwłaszcza w obliczu nieuchronnej śmierci.

- Transplantacja głowy będzie w przyszłości rozwiązaniem dla osób, którym medycyna nie jest w stanie pomóc. Dobrym przykładem są pacjenci dotknięci tetraplegią, czyli paraliżem wszystkich kończyn spowodowanym uszkodzeniem rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym. Z tego typu operacji będą mogli korzystać ludzie w końcowym stadium choroby nowotworowej (bez przerzutów do mózgu - przyp. autora), w zaawansowanej cukrzycy czy ofiary wypadków z licznymi uszkodzeniami organów - wytłumaczył włoski neurochirurg.

Nie całe środowisko naukowe podchodzi jednak do projektu Heaven/Gemini z takim entuzjazmem, co Canavero. Anthony Warrens z Brytyjskiego Towarzystwa Transplantologii uważa takie operacje za "dziwaczny pomysł, który nie znajdzie zastosowania w praktyce". Jeszcze mocniej oburzają się etycy. Głowa to bowiem nie tylko centrum dowodzenia organizmu, ale i sejf ludzkiej świadomości. Jej transplantacja mogłaby nieść ze sobą poważne konsekwencje moralne, a nawet zmieniać osobowość pacjentów.

- Trzeba by upewnić się, że motywacją danego pacjenta do transplantacji głowy jest prawdziwa medyczna potrzeba, a nie żądza sławy. Te same pytania były zadawane wcześniej, przy procedurach przeszczepu twarzy - powiedział Christopher Scott, bioetyk i ekspert ds. medycyny regeneracyjnej w Stanford University.

Środowisko naukowe przeciwne przeszczepom głowy wtóruje, że jest to zabieg zbyt wyolbrzymiony jak na zapotrzebowanie większości pacjentów. Prawdopodobne jest bowiem, że gdybyśmy mieli technologię umożliwiającą scalanie rdzeni kręgowych, to z całą pewnością istniałby sposób na naprawę drobniejszych uszkodzeń układu nerwowego.

- Wszyscy mamy jakieś pojęcie osobowości. Tego, czym jest człowieczeństwo. Czy człowiekiem jest osoba, do której należy ciało, czy właściciel głowy? A przy samej transplantacji głowy - kto tu jest dawcą, a kto biorcą? Czyja osoba zostaje: ciała czy głowy? - zakończył retorycznie pytając Scott.

Jeżeli zakusy dr Franken... Canavero ziszczą się, to powiedzenie "stracić głowę" nabierze zupełnie nowego znaczenia...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy