Statki widmo - tajemnicze okoliczności katastrof morskich
Tajemnicze wypadki na morzu od zawsze interesowały fascynatów zjawisk paranormalnych. Szczególną sławą w tym kontekście może się pochwalić słynny Trójkąt Bermudzki, ale historia żeglugi zna wiele innych przypadków tajemniczych zdarzeń na morzu, które dały początek opowieściom o statkach widmo.
Jedna z najsłynniejszych historii tego typu związana jest ze statkiem Mary Celeste. Pierwotnie nosił on nazwę Amazon i cieszył się bardzo złą renomą. Pierwszy kapitan statku zginął podczas dziewiczego rejsu, a po jego śmierci statek został zakupiony przez pewnego Amerykanina, który przemianował go na Mary Celeste, licząc chyba na to, że nowa nazwa pozwoli uchronić statek od kłopotów. Jak się później okazało, zabieg ten nie pomógł pechowemu okrętowi.
W 1872 roku podczas wyprawy z Nowego Jorku do Genui łajba została znaleziona przez załogę statku Dei Grazia. Z jakiejś przyczyny Mary Celeste była całkiem pusta. Wszystkie rzeczy osobiste należące do członków załogi pozostały na swoim miejscu, w kabinie kapitańskiej była nawet szkatułka z biżuterią żony kapitana i jej maszyna do szycia. Wiadomo jedynie tyle, że ze statku został zabrany sekstans oraz jedna z szalup, co pozwala przypuszczać, że najprawdopodobniej załoga opuściła statek z własnej woli.
Kolejna historia jest nieco mniej tajemnicza, ale i tak warto o niej wspomnieć. Frachtowiec Baichimo został zbudowany w 1911 roku i przewoził skóry na północnym zachodzie Kanady. W 1931 roku statek podczas rejsu utknął w lodzie, który rozpadł się dopiero po tygodniu. Osiem dni później historia się powtórzyła, lecz tym razem załoga zeszła na wybrzeże, planując poczekać na odwilż. Ku zdziwieniu marynarzy, następnego dnia frachtowiec zniknął.
Załoga uznała, że musiał on zatonąć, ale straż przybrzeżna zgłaszała później obserwacje Baichimo w odległości 60 kilometrów od wybrzeża. Właściciel statku podjął decyzję o porzuceniu go, ponieważ i tak był on dość uszkodzony i nie nadawałby się do dalszej eksploatacji. Jednak wbrew wszelkiej logice statek przebijał się przez kolejne połacie lodu i brnął przez Cieśninę Beringa przez niemal 38 lat. W 2006 roku władze Alaski rozpoczęły kampanię w celu złapania Baichimo, ale o dziwo nie udało się go odnaleźć.
Następny przypadek dotyczy amerykańskiego transportowca Carol A. Dirring. W dniu 9 stycznia 1921 szkuner opuścił Barbados, gdzie zatrzymał się dla uzupełnienia zapasów. Kilka dni później został on zaobserwowany w pobliżu Bahamów, następnie Przylądka Canaveral, a w dniu 31 stycznia w pobliżu Przylądka Hatteral gdzie osiadł na mieliźnie. Na statku nie było żywej duszy. Nie było żadnych łodzi ratunkowych ani żadnych śladów uszkodzeń statku. Co ciekawsze, jedynym, co świadczyło o obecności ludzi na statku były ślady gotowanego jedzenia oraz szary kot, który został zabrany przez ekipę ratowników.
Wszystkie wcześniej wspomniane historie są niepokojące, jednak zdecydowanie najbardziej tajemniczą z nich jest legenda statku Ourang Medan. W lutym 1948 roku kilkadziesiąt okrętów pływających u wybrzeży Indonezji odebrało zaskakujący sygnał. Pochodził on właśnie z rzeczonej jednostki i brzmiał (istnieją różne wersje przekazu) mniej więcej tak: "S.O.S od Ourang Medan, dryfujemy (we float). Wszyscy oficerowie, włączając w to kapitana są martwi na mostku i w sali nawigacyjnej". Prawdopodobnie cała załoga jest martwa...".
Dalsza część komunikatu pozostaje niejasna, ale załogi wielu okrętów wychwyciły jeszcze jeden, krótki komunikat o treści " I die" ("ja umieram"). Znajdujące się w pobliżu statki popędziły na pomoc i pierwszym na miejscu zdarzenia był towarowy Silver Star. Załoga statku wysłała kilkukrotnie wiadomości do Ourang Medana, jednak nie doczekała się odpowiedzi. Zmartwieni takim obrotem spraw marynarze z Silver Star weszli na pokład (co dziwne wcale nie uszkodzonego) Medana.
To, co rzekomo ujrzeli było prawdziwym horrorem. Ciała członków załogi Ourang Medana leżały porozrzucane na statku bez jakichkolwiek śladów obrażeń. Każdy marynarz miał otwarte oczy, a ich ciała powykrzywiane były w nienaturalnych pozach. Po krótkim czasie odnaleziono również nadawcę wiadomości, który z otwartymi oczami i przeraźliwie wykrzywioną twarzą nadal trzymał rękę na nadajniku. Kapitan Silver Stara zdecydował wziąć statek na hol i doprowadzić jednostkę do najbliższego portu. Niedługo później musiano jednak porzucić ten pomysł, ponieważ holowany statek z niejasnych przyczyn stanął w płomieniach i eksplodował. Załoga Silver Stara obserwowała jego tonięcie z daleka, cudem unikając katastrofy.
Jak widać, zaginięcie całej załogi w niewyjaśnionych okolicznościach nie jest jedynie domeną Trójkąta Bermudzkiego, a tego typu tajemnic jest znacznie więcej. Swoją drogą, to niesamowite, że najbardziej niespodziewanym odkryciem dla większości ekip poszukiwawczych nie jest wcale odnalezienie uszkodzonego czy zatopionego statku. O wiele większym horrorem może być nieświadomość tego, co stało się z ludźmi, którzy niegdyś na nim pływali.