UWAGA! TO SPISEK...

Krowy, UFO i zaginiona cywilizacja Antarktydy. Rząd USA chce ukryć prawdę!

Richard Byrd niemal sto lat temu wykonał lot samolotem nad biegunem północnym. Później swój wyczyn powtórzył, przelatując nad biegunem południowym. Jednak to, co miał zobaczyć podczas swoich podróży, szokuje. Ślady po zaginionych cywilizacjach, żywe istoty pod lodami Antarktydy, to wszystko co rząd USA od wielu lat stara się ukryć. Tak jak prawdziwy cel jednej z wypraw tuż po II wojnie światowej.

Urodzony w 1888 roku nauczył latać się samolotem podczas I wojny światowej.  W dwudziestoleciu międzywojennym  wziął udział w wyprawie arktycznej komandora D.B. MacMillana. 9 maja 1926 roku dokonał przelotu nad  biegunem północnym. Już wtedy pojawiły się nieścisłości, ponieważ piloci ogłosili sukces, ale analiza dziennika pokładowego mechaniki samolotu wzbudziły szereg wątpliwości.

Tak czy inaczej zyskał rozgłos, co pozwoliło mu zebrać środki na kolejną podróż, tym razem  na biegun południowy.

Wyprawa na biegun południowy

W podróży na Antarktydę, która rozpoczęła się w 1928 roku, brały udział dwa statki i trzy samoloty. Po przybyciu na miejsce na Lodowcu Szelfowym Rossa Byrd założył stację o symbolicznej nazwie Mała Ameryka. Stąd wyruszały wyprawy, które miały na celu zbadać geologię oraz wykonać zdjęcia lotnicze okolicy. Słynny lot nad biegunem miał miejsce 29 listopada 1929 roku. Oprócz Richarda Byrda brali w nim udział: łącznościowiec Harold June i fotograf Ashley McKinley. Lot samolotem Floyd Bennet nad biegun i z powrotem zajął 18 godzin i 41 minut.

Reklama

Jako wprawiony marketingowiec wiedział, że aby pozyskać środki od sponsorów na kolejne wyprawy będzie musiał zaproponować sponsorom jakąś formę rozgłosu. W tym celu postanowił na biegun południowy zabrać... trzy krowy: Klondike Gay Nira (ocieliła się w czasie podróży), Deerfoot Guernsey Maid i Foremost Southern Girl. Wszystkie cztery zwierzęta spędziły ponad rok w działającej mleczarni na lodowcu szelfowym. Niestety ze względu na odmrożenia Klondike nie przeżyła podróży powrotnej do Ameryki, jednak pozostałe, w tym cielak o imieniu Iceberg (pol. Góra lodowa) dotarły całe i zdrowe. Iceberg stał się ulubieńcem mediów i... najbardziej znanym uczestnikiem wyprawy.

Czy krowy były tylko elementem marketingu? Niekoniecznie. Byrd chciał, aby Stany Zjednoczone  przedstawiły własne roszczenia co do Antarktydy, ale wbicie flagi nie było wystarczające. Zgodnie z doktryną Hughesa roszczenie musiało opierać się na ugodzie, a nie tylko na odkryciu. Ale jak pokazać zasiedlenie kontynentu pokrytego lodem? Potrzebne były symboliczne gesty. Obecność krów na Antarktydzie pomogła symbolicznie zmienić bazę ekspedycji - nieprzypadkowo nazwaną "Małą Ameryką" - w przygraniczne miasto.

Byrd podjął później kolejne wyprawy, z czego najbardziej znaną i kontrowersyjną była operacja Highjump realizowana w latach 1946-1947. Wraz ze słowami, które powiedział Byrd po locie nad biegunem południowym, operacja "Wielki Skok" przyniosła rozwój wielu teorii spiskowych.

Teoria spiskowa 1: Richard Byrd odkrył niezwykły tajemniczy świat pod biegunem południowym

W wiecznej zmarzlinie Syberii odkryto zamarzniętego mamuta. Zastanawiające miało być to, że w jego żołądku znaleziono niestrawione pestki tropikalnych owoców. Skąd wzięły się na Syberii? Odważni mieli spekulować, że pod ziemią istnieje tajemne przejście, którym mamuty mogły się przemieszczać, nawet między biegunem północnym a południowym. W momencie gdy wyszły na Syberii w związku z panującymi wówczas silnymi mrozami zamarzły z nasionami w żołądku.

To wejście do podziemi miał w 1947 roku znaleźć kontradmirał Stanów Zjednoczonych Richard Byrd, który miał z bieguna południowego poprowadzić ekspedycję do wnętrza Ziemi. Odkrył tam ogromną bazę ze zwierzętami i roślinami, które dotychczas uważano za wymarłe. Były tam również stworzenia podobne do mamutów.

Byrd napisał w swoim dzienniku, że widok doliny pełnej zielonych drzew i płynącego przez nią strumienia był niewiarygodny: - To jest biegun południowy i powinien to być świat rządzony przez śnieg i lód!.

To nie wszystko. Doświadczony podróżnik miał również spotkać bazę latających spodków, w której przebywały istoty o nadludzkiej mocy korzystający z zaawansowanej technologii. Powiedzieli Byrdowi, że ten podziemny świat nazywa się "Arianni". Wysyłali oni latające spodki w kierunku supermocarstw w celu ostrzeżenia przed globalną zagładą, ale nie udało nawiązać się interakcji.

Po tym spotkaniu Richard Byrd zgłosił sprawę Departamentowi Obrony USA oraz poinformował prezydenta Trumana. Dalsze dochodzenie miało odbywać się w najwyższej tajemnicy, której również Byrd miał dochować. W jego dzienniku zachował się jednak wpis: - Ta ziemia jest na biegunie północnym, a baza jest wielką tajemnicą.

Dziennik ten opublikowano 24 grudnia 1965 roku. Wówczas zainteresowano się eksploracją wnętrza Ziemi. Doniesienia o prawdziwości odkrycia potwierdzić miał w 2015 roku ujawnić były analityk techniczny Edward Snowden. Ujawnił, że istoty te żyją w płaszczu Ziemi (warstwie pomiędzy skorupą a jądrem), oraz że Stany Zjednoczone są z nimi w kontakcie lub nawet zawarły pewne porozumienie. Dlaczego nieznane istoty znajdują się akurat w tej warstwie? Snowden miał wyjaśniać, że ziemski płaszcz nie zmienił się od miliardów lat i dlatego ma szanse stać się stabilnym miejscem życia.

Nawet NASA w 1995 roku miała odebrać sygnały z wnętrza Ziemi, które były złożonym kodem matematycznym. Potwierdzili, że pochodzą od inteligentnej formy życia.

Przeczytaj także: Zagubione dzieła sztuki cały czas mogą znajdować się na terenie Polski. Jakie tajemnice kryje Międzyrzecki Rejon Umocniony?

Teoria spiskowa 2: Nieznana cywilizacja na Antarktydzie

Również podczas podróży na Antarktydę Richard Byrd dokonał niezwykłego odkrycia, co z resztą nawet później potwierdzał w wywiadach.

W mediach pojawiły się liczne informacje o tym spotkanie. Co więcej, krążyły nawet odnalezione zdjęcia z Antarktydy pokazujące zaginioną cywilizację. Niestety w tym przypadku Reuters w ramach akcji "fact check" ujawnił, że zostały one wykonane przy użyciu sztucznej inteligencji (Dall-E 2). A może to tylko przykrywka USA mająca ukryć tę cywilizację?

Teoria spiskowa 3: Highjump było wyprawą wojenną, która miała rozprawić się z bazą wojskową III Rzeszy na Antarktydzie

Podczas operacji wojskowej pod kryptonimem "High Jump" na czele z Byrdem ruszono w kierunku Antarktydy. Oficjalnie wyprawa miała charakter badawczy, ale niestrudzony badacz i podróżnik miał się wygadać, że to operacja wojskowa. Amerykański rząd nabrał wody w usta i wciąż trzymali się oficjalnej, badawczej wersji.

Pojawiły się głosy, że Ameryka szykuje się do wojny, ale nie wiadomo było z kim. Według niektórych teorii mieli zmierzyć się z pozostałościami III Rzeszy. Niemcy mieli posiadać tam bazę ukrytych U-Bootów. Jako potwierdzenie, zwolennicy podają ,że:

  • operacja miała trwać kilka miesięcy, a trwałą zaledwie kilka tygodni i sama decyzja o wycofaniu była nagła.
  • siły amerykańskie były zbyt duże, jak na operację badawczą
  • przed i podczas II wojny światowej III Rzesza miała mieć swoje bazy na terenie Nowej Szwabii
  • operacja miała miejsce niecałe dwa lata po wojnie

Tak czy inaczej, to jedna z mniej znanych historii, która rozpala umysły od niemal stu lat. Czy poznamy prawdę i dowiemy się, co rzeczywiście odkrył Richard Byrd? A może nam, zwykłym obywatelom nigdy nie będzie to dane, wszak rządy wielu krajów ze Stanami Zjednoczonymi na czele mają środki, aby ukryć przed nami fakty i tworzyć świat takim, jakim Oni chcą go widzieć.

Przeczytaj także: To była teoria spiskowa, a teraz jest fakt. Koncerny przekazują nasze dane władzom

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: UFO | Antarktyka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy