Wigilia jak z horroru. Spadła z 3 tys. metrów i walczyła o życie w dżungli

24 grudnia 1971 roku Juliane Koepcke leciała samolotem do domu na wigilię. W maszynę uderzył piorun i rozbił ją na kawałki. 17-latka cudem przeżyła upadek z 3 tysięcy metrów, a potem przez 10 dni walczyła o życie w amazońskiej dżungli. Historia peruwiańskiej nastolatki to gotowy scenariusz na horror rodem z Hollywood.

Juliane Koepcke po cudownym przeżyciu upadku z 3 tys. metrów przez 11 dni walczyła o życie w amazońskiej dżungli
Juliane Koepcke po cudownym przeżyciu upadku z 3 tys. metrów przez 11 dni walczyła o życie w amazońskiej dżungliInstagram

To miał być lot samolotem na zwykłe, rodzinne święta. Był 24 grudnia 1971 roku, kiedy na lotnisku w Limie (Peru) pojawiły się dwie kobiety. Słynna peruwiańska biolożka Maria Koepcke wraz ze swoją 17-letnią córką Juliane chciała dostać się jak najszybciej do miejscowości Panguana. Tam czekał na nią mąż, który tego dnia od rana przygotowywał wigilię. Lot był na krótkim dystansie i miał trwać niecałą godzinę. Była jedna rzecz, która niepokoiła obie kobiety. Peruwiańskie linie lotnicze LANSA cieszyły się złą sławą i wcześniej straciły dwie maszyny w katastrofach lotniczych.

Samolot Lockheed L-188C Electra był uważany za wyjątkowo niebezpiecznyEast News

Turbośmigłowy samolot Lockheed L-188 Electra był znany z tego, że był bardzo zawodną konstrukcją. Spośród 170 tego typu samolotów aż 58 rozbiło się lub miało poważne awarie w powietrzu. Matka i córka nie miały jednak wyjścia, a chęć dotarcia na czas na wigilię okazała się silniejsza od irracjonalnego lęku przed lotem feralną maszyną.

LANSA Flight 508 - lot na spotkanie ze śmiercią

Początkowo wszystko przebiegało normalnie. Obie kobiety weszły na pokład i zajęły miejsca w tylnej części samolotu w przedostatnim rzędzie foteli. Maria Koepcke siedziała na środkowym fotelu, a jej córka Juliane zajęła miejsce przy oknie. Cieszyła się, że podczas całego lotu będzie mogła podziwiać wspaniały widok dżungli z wysokości kilku tysięcy metrów. Stewardesy rozniosły kanapki i nic nie zapowiadało dramatu, który za chwilę miał się rozegrać w powietrzu.

Do lądowania pozostało zaledwie 15 minut, kiedy nagle samolot wleciał w straszliwą burzową chmurę. Znajdował się wtedy nad północno-zachodnią częścią dżungli amazońskiej, przez którą przepływała rzeka Ukajali. Juliane Koepcke wspominała, że w ułamku sekundy niebo na zewnątrz stało się całkowicie czarne. 

Dzień zamienił się w noc. Przez okno widziałam błyskawice, które przecinały niebo. Samolotem rzucało w górę i w dół. Ze schowków wypadły torby, ubrania, a także zapakowane świąteczne prezenty i ciasta, które ludzie wieźli na święta. Wszyscy krzyczeli i płakali, bo bali się śmierci.
Juliane Koepcke w książce "Dziewczyna, która spadła z nieba"

I wtedy stało się najgorsze - w jedno ze skrzydeł samolotu uderzył potężny piorun, który prawdopodobnie doprowadził do eksplozji zbiornika z paliwem. 17-latka z przerażeniem zauważyła, że przy lewym silniku pojawiło się jasne światło. Samolot Lockheed L-188 Electra zaczął rozpadać się w powietrzu na kawałki. Juliane Koepcke zapamiętała jedynie ostatnie słowa wypowiedziane przez jej matkę: - "Teraz to już koniec". Chwilę potem ucichły krzyki, a ona zobaczyła niebo i zorientowała się, że jest poza samolotem i prawdopodobnie czeka ją pewna śmierć.

Ten sam los spotkał pozostałych 85 pasażerów i sześciu członków załogi - szczątki samolotu wraz z ludźmi zaczęły spadać na ziemię z wysokości 3 kilometrów. Dramat w powietrzu rozegrał się ok. 12:30 nad amazońską dżunglą w pobliżu miejscowości Pucallpa

Do katastrofy doszło w dżungli amazońskiej w pobliżu miejscowości Pucallpa / zdjęcie: wikipediadomena publiczna

17-letnia dziewczyna jako jedna z nielicznych na pokładzie była przypięta pasami do lotniczego fotela, co prawdopodobnie uratowało jej życie.

Spadałam uwięziona w fotelu. Leciałam głową w dół i jedynym dźwiękiem, który wtedy słyszałam, był potworny świst wiatru. Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam przed upadkiem, były zbliżające się liście na drzewach. Potem straciłam przytomność.
Juliane Koepcke w wywiadzie dla BBC

Przez wiele lat eksperci od katastrof lotniczych zastanawiali się, jak to możliwe, że Juliane Koepcke przeżyła upadek z 3 tysięcy metrów. Podejrzewano, że fotel z nastolatką musiał uderzyć w koronę z drzew, które zamortyzowały uderzenie. Była jedyną osobą, która przeżyła tę katastrofę i jedną z nielicznych w historii świata, która wyszła z życiem po upadku z tak potężnej wysokości.

Maria Koepcke z czteroletnią Juliane, / zdjęcie: Instagram: Juliane Koepcke Instagram

Kiedy odzyskała przytomność Juliane Koepcke rozejrzała się wokół i zrozumiała, że jest sama w amazońskiej dżungli. Pamięta także pierwszą myśl po przebudzeniu: "Przeżyłam katastrofę lotniczą". Dziewczyna zaczęła przywoływać matkę i wzywać pomocy, ale nikt jej nie odpowiedział. Ku swojemu zdumieniu przekonała się, że może chodzić. Miała jedynie obrażenia niezagrażające życiu - wstrząs mózgu, mocne zadrapania na całym ciele, złamany obojczyk i naderwane wiązadło w kolanie. Na sobie miała jedynie cienką sukienkę i jeden but, gdyż drugi zgubiła podczas upadku.

Przez pierwsze 24 godziny od katastrofy leżała na ziemi w miejscu upadku czekając na pomoc, ale ta nie nadchodziła. Nie miała żadnego sprzętu czy prowiantu. Wreszcie zdesperowana dziewczyna ruszyła przed siebie. Na ziemi dostrzegła fragmenty samolotu, a wśród nich paczkę cukierków, które jeden z pasażerów miał wyraźnie w bagażu. Miały być jej jedynym posiłkiem na najbliższe dziesięć dni. 

Walka o życie w amazońskiej dżungli

17-latka miała ogromne szczęście. Pochodziła z rodziny niemieckich imigrantów, którzy jednocześnie byli naukowcami. Hans i Marija Koepcke byli z wykształcenia biologami i zajmowali się badaniem dżungli. Od dziecka słyszała o tym, co powinna robić, jeśli kiedyś zgubi się w tropikalnym lesie. Kilka lat wcześniej razem z rodzicami spędziła półtora roku na stacji badawczej w lesie deszczowym.

Rodzice nauczyli mnie, jak przeżyć w dżungli. Musiałam jedynie sobie tę wiedzę przypomnieć.
Juliane Koepcke w wywiadzie dla telewizji BBC

Juliane Koepcke wiedziała, że musi za wszelką cenę znaleźć strumień i poruszać się wzdłuż niego, gdyż tylko to daje szansę na dotarcie do zamieszkałych terenów. Unikała jedzenia roślin rosnących w dżungli, gdyż rodzice ostrzegali ją, że prawie wszystko w dżungli może być trujące. 

Szczątki samolotu lotu LANSA Flight 508 znalezione w amazońskiej dżungliYouTube

Czwartego dnia podczas przedzierania się przez "zielone piekło" natrafiła na przerażajacą scenę: w ziemię były wbite trzy fotele, w których znajdowały się ciała martwych kobiet. Po chwili w pobliżu wylądował sęp królewski zwabiony możliwością łatwego posiłku. Dziewczyna z ulgą spostrzegła, że żadna z ofiar katastrofy nie okazała się jej matką - cały czas miała nadzieję, że ta ostatnia podobnie jak ona przeżyła i  błąka się w dżungli szukając pomocy.

Kolejnego dnia przedzierania się przez dżunglę przerażona dziewczyna zauważyła, że do jednej z ran na jej ciele wdało się zakażenie i pojawiły się w niej robaki. Zrozumiała, że ma coraz mniej czasu i z każdą godziną jej szanse na przeżycie maleją.

Cudowne ocalenie

Po kilku dniach błąkania się po dżungli dziewczyna natrafiła wreszcie na mały strumień, który doprowadził ją do Amazonki. 17-latka w pewnym momencie zauważyła, że przy brzegu rzeki zacumowana jest mała łódź, co początkowo uznała za majaki swojego umysłu. Okazało się, że tuż obok stoi mała chatka z dachem z palmowych liści. W pobliżu na ziemi leżał silnik i pojemnik z benzyną, co dawało nadzieję, że to miejsce jest odwiedzane przez ludzi. Juliane Koepcke weszła do środka i postanowiła spędzić w chatce noc. Następnego dnia nie miała siły, aby iść dalej. 11-go dnia od katastrofy do chatki weszło trzech mężczyzn, którzy dostrzegli ledwo żywą nastolatkę.

Peruwiańscy rybacy znaleźli Juliane w rybackiej chatce i dostarczyli ją do szpitala . ( YouTube: Skrzydła Nadziei )YouTube

Natychmiast zrozumieli, że prawdopodobnie jest to pasażerka tragicznego lotu 508. Wezwali pomoc i dziewczyna trafiła do szpitala. "Lekarz nie mógł uwierzyć, że przeżyłam upadek z takiej wysokości, a potem 11 dni w dżungli" - opowiadała kilka lat później dziennikarzom BBC.

Dziś Juliane Koepcke (po mężu Juliane Diller) mieszka w Monachium w Niemczech, gdzie pracuje w bibliotece Państwowego Muzeum Zoologicznego. W 1974 roku na podstawie jej nieprawdopodobnej historii powstał film fabularny "Miracles Still Happen".

O historii jedynek ocalałej z lotu 508 powstał film "Miracles Still Happen"East News

W 2000 roku znany niemiecki reżyser Werner Herzog nakręcił film dokumentalny "Skrzydła nadziei" opowiadający historię tragicznego lotu 508. Juliane Koepcke opisała swoje przeżycia w książce "Kiedy spadłam z nieba", która została wydana także w języku polskim. Kobieta przyznała, że mimo upływu lat pamięta dokładnie cały przebieg katastrofy, która często powraca do niej w koszmarach sennych. "Często zadaję sobie pytanie: dlaczego akurat mnie udało się przeżyć tę katastrofę?" - napisała w książce. Wszystko wskazuje na to, że wspomnienia z najgorszych świąt Bożego Narodzenia  w jej życiu będą ją prześladować już zawsze.

Stracił obie ręce w wypadku. Pobił rekord Guinnessa autem wyścigowym INTERIA.TVInteria.tv
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas