1612 piw za średnią krajową? To musi być raj...
Średnia krajowa - marne grosze, czy może nie? Jak zwykle punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. My postanowiliśmy przeprowadzić małą symulację i sprawdziliśmy, gdzie za 2630 złotych na rękę możesz żyć jak król, a gdzie nie przeżyjesz nawet tygodnia.
Zacznijmy od suchych, oficjalnych danych. Według danych GUS, średnia płaca brutto w Polsce na miesiąc styczeń 2013 wynosiła 3680 złotych brutto. Daje to kwotę 2630 złotych netto, czyli w przeliczeniu - około 630 euro. Co za to można kupić? I dużo i mało. Zależy czego, zależy gdzie. My dzięki kilku sprytnym internetowym aplikacjom i kalkulatorom postanowiliśmy sprawdzić, w jakich krajach średnia krajowa przeciętnego Kowalskiego da mu status maharadży, a gdzie za te marne grosze nie kupi nawet wacików...
No to ruszamy. Na konto wpływa wypłata. Wielkie święto, więc trzeba to jakoś uczcić. Idziemy więc wznieść toast. Najlepiej zimnym piwkiem, dla lepszej filtracji nerek. Przyjmując, że w Polsce dobre piwo kosztuje 3 złote za butelkę, za naszą wypłatę możemy nabyć aż 873 butelki złocistego napoju. Sporo, prawda?
Prawdziwy raj dla koneserów piwa znajdziemy jednak na Odessie. Tam za te same pieniądze kupimy aż 1612 piw. Takie morze piwa rzecz jasna jest nie do wypicia. Spokojnie jednak możemy założyć sklep, albo nawet małą hurtownię...
Na drugim biegunie znajduje się Teheran. W stolicy Iranu za butelkę zapłacisz ponad 25 złotych, co oznacza że średnia krajowa starczy ci zaledwie na sto butelek. Wypijesz je, o ile będziesz miał szczęście i nie zostaniesz zatrzymany. Tamtejsza policja ma bowiem w zwyczaju konfiskatę alkoholu. Piwoszom nie polecamy również Dubaju, irlandzkiego Galway oraz australijskich miast Darwin i Adelajda. Tam z pewnością piwo nie będzie smakować tak, jak w Odessie.
Skoro pozostajemy w temacie używek, dla wielu naturalną rzeczą jest zapalenie papierosa do piwa. Nasz kalkulator obliczył, że najtańsze Marlboro kupimy w Davao na Filipinach. Zapłacimy za nie zaledwie 2 złote 70 groszy za jedną paczkę! Niewiele drożej jest w Ho Chi Minch w Wietnamie, a także pakistańskim Karachi. Tego ostatniego miejsca jednak nie polecamy ze względu na czających się na każdym kroku rzezimiechów.
Nawet największych miłośników palenia z nałogu wyleczy Australia. Tam papierosy są zdecydowanie najdroższe na całym świecie. Jedna paczuszka to koszt "bagatela" 52 złotych!
Przechodzimy do chleba naszego powszedniego. Bo zjeść też coś trzeba, a Polak głodny, to Polak zły. Najtańszy bochenek kupimy w Indiach, w Kalkucie. Wydamy na niego 85 groszy. Na drugim biegunie jest Honolulu. Tam statystyczny zjadacz chleba będzie musiał wysupłać na niego nawet 15 złotych! Niewiele taniej jest w Oslo, Sydney, czy Kopenhadze.
Co z cenami innych produktów żywieniowych? Najtańszy ser kupimy w Damaszku i meksykańskiej Guadalajarze - niewiele ponad 4 złote za kilogram. Mleko za 1,50 za litr nabędziemy w Indiach, podobnie jak 12 świeżych jaj za jedynie 2 złote. Po ziemniaki nie musimy wyjeżdżać nigdzie. W Polsce wciąż są one najtańsze na świecie.
Gdy jednak nie chcemy gotować sami, możemy zjeść coś na mieście. Nie dziwimy się Polakom, którzy wyjeżdżając do Norwegii zaopatrują się w całą baterię Paprykarza Szczecińskiego. Wyjście do restauracji fast-food to tam wydatek rzędu nawet 60 złotych. Nie mówiąc już o poważnej restauracji, gdzie za posiłek dla dwóch osób zapłacimy około 420 złotych!
Na szczęście są też miejsca nieco tańsze, gdzie zjemy smacznie, nie nadwerężając naszego budżetu. W kategorii obiadu dla dwóch osób, królują po raz kolejny Indie. W Coimbatore jest to koszt niecałych 12 złotych. Fast food wyjdzie nas jeszcze taniej. Około 7 złotych i 50 groszy. 8 złotych wydamy, jeśli wybierzemy danie w sieciowej restauracji fast food we Lwowie.
Pojedliśmy, popiliśmy, więc teraz przyjrzyjmy się cenom odzieży. Autorzy w swoim rankingu porównali koszt najpopularniejszych dżinsów - Levi Straussów 501. Z pewnością nie opłaci się nam kupowanie ich w duńskim Aarhus, Pekinie, Trieście, czy Caracas. W wymienionych miastach zapłacimy za nie prawie 500 złotych, czyli prawie jedną piątą naszej średniej krajowej. O wiele taniej wyjdą nam zakupy w Phnum Penh w Kambodży, etiopskiej Addis Ababie, czy nawet kanadyjskim Quebeku. "Pięćsetjedynki" dostaniemy tam w cenie od 57 do około 100 złotych.
Skoro mamy już nowe dżinsy, to przydałaby się też para sportowych butów. Według autorów raportu, w Bazylei nasze 2630 złotych starczy zaledwie na cztery pary trampek! Szukając skandalicznie niskich cen, powinniśmy kierować się raczej do Kambodży, Wietnamu, czy Pakistanu. Tam w nowych tenisówkach możemy śmigać już po wysupłaniu 53 złotych.
Gdybyśmy zaś chcieli poruszać się nie pieszo, lecz własnym samochodem, to polecamy rzecz jasna Arabię Saudyjską. Tam litr benzyny kosztuje zaledwie 40 groszy. Niewiele drożej jest w Caracas, przyzwoite ceny paliwa mają także w Dausze, Kairze, czy w Dubaju. Prawdziwym stresem zaś będzie tankowanie samochodu w Norwegii, bądź Turcji. Tam ceny oscylują wokół 8 złotych za każdy litr paliwa!
Komunikacja miejska też może być droga. Miesięczny bilet bez żadnych ulg to w Waszyngtonie i Londynie koszt... 560 złotych. W Warszawie, czy Krakowie wystarczy nam około 90, zaś w Kathmandu (Nepal) cały miesiąc możemy korzystać z lokalnej komunikacji za niewiele ponad 13 złotych.
Przyjrzyjmy się jeszcze cenom mieszkań. Nie wszędzie są one tak horrendalnie wysokie, jak może się to wydawać. Zdecydowanie najniższe ceny znajdziemy w Malezji - około 900 złotych za metr kwadratowy lokalu w centrum miasta. Trzy razy drożej jest w tureckiej Antalyi, czy Kairze. Co ciekawe, nawet Stany Zjednoczone potrafią zaoferować dość niskie ceny. W Buffalo, czy San Antonio możemy zamieszkać, płacąc niecałe 2000 złotych za metr. Statystycznego Kowalskiego z pewnością przerażą ceny apartamentów w Hong Kongu, czy Singapurze, przekraczające 50 tysięcy złotych za jeden metr kwadratowy! Nie dla nas kwitnie ananas...
Choć powyższe podsumowanie jest jedynie zabawą, to pokazuje doskonale olbrzymie cenowe dysproporcje pomiędzy różnymi krajami świata. Rzecz jasna należy wziąć pod uwagę, że w niniejszym tekście odnosiliśmy ceny do średniej krajowej, nie uwzględniając zarobków w danych państwach. Wnioski? Wyciągnijcie lepiej sami. Przecież nie chcecie chyba wysłuchiwać wymądrzania kogoś, kto przelicza wypłatę na ilość butelek piwa ;-)