4 największych smakoszy w historii

Już w IV w. p.n.e. w taoistycznym tekście przypisywanym chińskiemu mędrcowi Laozi napisano, że rządzić to jak smażyć małą rybę. Garnek z potrawą na ogniu i rządzenie są bardzo podobne - obu rzeczy należy pilnować, inaczej dojdzie do katastrofy. W średniowieczu Chińczycy uważali zdolności kulinarne za ważną umiejętność kandydata na ministra!

W II tysiącleciu p.n.e. Chińczyk I Jin imponuje królowi Tang swoją sztuką kulinarną tak bardzo, że władca mianuje go ministrem i jedną z najważniejszych osób w kraju. Sam I Jin porównuje świat do pomieszczeń kuchennych, a umiejętne rządy do dobrego gotowania. Mieszanie składników i doprawianie ich są według niego tym samym, co i artyści każdego okresu i na każdym kontynencie. Wielu z nich to prawdziwi smakosze. Prezentujemy kuchnię największych z nich.

Zaprzysięgły miłośnik mięsa

• Smakosz: prorok Mahomet (570-632)

• Rola w polityce: twórca islamu

• Ulubiona potrawa: tharid

Reklama

• Ciekawostka: do ucztowania wystarczyły mu własne zęby

Według proroka Mahometa najlepszym jedzeniem jest tharid - duszone mięso z pokruszonym chlebem. Jego spożywanie to obowiązek muzułmanina. - Tak jak Aisza jest najlepszą ze wszystkich żon, tak tharid jest najlepszą ze wszystkich potraw - twierdzi Mahomet. Do jego spożywania Mahomet nie używał noża - według niego do odrywania mięsa od kości najlepiej służą zęby.

Nie oprze się słodkościom

Prorok jadał na posłaniu ze skór, drogie naczynia ani wykwintnie zastawiony stół nie były mu potrzebne. Do jego ulubionych potraw należały też khazira (bulion z otrębami), mieszanka daktyli, twarogu i ghee (rozpuszczone masło) i sawig (gęsta kasza pszeniczna lub jęczmienna). Z chęcią sięgał po pieczone udźce lub nogi pustynnego zająca. Z kolei jego żona Aisza uwielbiała słodycze, szczególnie daktyle z miodem.

Jaszczurki nie tknął

Mahomet mawiał: "jedz to, co masz przed sobą". Nie krytykuje zwyczajów kulinarnych, jedyną potrawą, której zjedzenia odmawiał była pieczona jaszczurka. Z tego powodu jaszczurki do dziś nie są pożądaną potrawą wśród wyznawców islamu. Podczas jedzenia Mahomet dbał o sprawiedliwy podział pokarmów. Nawet gdy było go mało, mówił: - "jedzenia, którego starczy dla dwóch, starczy i dla czterech; a gdy starczy go dla czterech, będzie dość i dla ośmiu". Chociaż kuchnia wczesnych muzułmanów jest prosta, Koran obfituje w opisy potraw czekających na wiernych po śmierci.

Jedzenie jak poezja

• Smakosz: Su Dongpo (1036-1101), znany także jako Su Sh

• Rola w polityce: zarządca dwóch chińskich miast, poeta, malarz

• Ulubiona potrawa: chuda karkówka i kraby

• Ciekawostka: Chińczycy dzielą się na "gotowanych" i "surowych"

W trakcie swej burzliwej kariery politycznej Su Dongpo dwukrotnie został skazany na banicję. W międzyczasie jednak przez pewien czas, za panowania dynastii Sung (960-1279), zarządzał miastami Yangzhou i Yingzhou. Chińczycy unikają obżarstwa, a gotowanie, podobnie jak poezję i malarstwo, uważają za sztukę arystokratów.

"Smak, który nigdy nie zanika"

Wyższa pozycja w społeczeństwie oznacza lepsze jedzenie. To u nich można się dopatrywać źródeł rozróżnienia ludzi cywilizowanych (którzy jedzą potrawy gotowane) i niecywilizowanych, którzy spożywają surowe produkty.

Su Dongpo, który był nie tylko politykiem, ale też poetą, poszukiwał w jedzeniu harmonii: "słoność i kwaśność są częścią tego, co nam daje radość, ale środek jest schronieniem najwyższego smaku, który nigdy nie zanika".

Zaproszenie w formie wiersza

Specjalnością poety jest wieprzowina Dongpo. Niestety, przepis nie zachował się. Kiedy w swoim wierszu pt. "Stary smakosz wymienia najlepsze potrawy", ciężko oprzeć się temu zaproszeniu do stołu: "(...) spróbuj wyjątkowej karkówki, kraba jesienią, tuż przed przymrozkiem, wiśni w miodzie (...) jagnięciny podduszonej w mleku migdałowym (...) małży na wpół ugotowanej i w winie moczonej, podgotowanych krabów pływających w winie (...)".

Poeta wyjaśnia też równowagę między dwoma złożeniami fan i cai. Fan w języku chińskim oznacza głównie ryż, ale pod tym słowem kryje się wszystko, co ma nasycić człowieka - chleb, makaron itp. Cai, czyli mięso, ma zaś dodać potrawie smaku.

Tajemnica królewskiego żołądka

• Smakosz: Ludwik XIV (1638-1715)

• Rola w polityce: król Francji

• Ulubiona potrawa: pasztety z dziczyzny, gęste zupy z rzodkwią

• Ciekawostka: uwielbiał uczty, za które płacił ktoś inny

Król Francji Ludwik XIV uwielbiał muzykę, taniec, piękne kobiety i dobre jedzenie. Jego bratowa Luiselotte twierdziła, że podczas jednego posiłku król zjadał: cztery rodzaje zup, całego bażanta, kuropatwę, talerz sałaty, baraninę w sosie własnym z czosnkiem, dwa kawałki szynki i talerz słodkości. Gdzie mu się to mieściło? Ludwik XIV łączył swoją życiową filozofię z ilością spożywanego jedzenia: "dobrego człowieka poznasz po tym, ile je".

Kolacja pokarmem miłości

Jedzenie było dla króla także afrodyzjakiem. Służba podawała mu kolację do łóżka, transportując ją windą prosto z kuchni. Król szczególnie lubił węgierskie wino tokaj, które nazywał winem królów i królem win. Nie potrafił się oprzeć truflom, które gościły na jego dworze już od 1673 r.

Był miłośnikiem pasztetów z dziczyzny. Na jego stole nie brakowało gęstych zup, a w nich rzepy, która w Europie przed odkryciem Ameryki pełniła podobną funkcję, co ziemniaki dzisiaj. Ludwik XIV był też pierwszym francuskim królem, który kosztował szampana i lodów.

Z uczty prosto do więzienia

Król organizował wielkie uczty, ale najchętniej przyjmował zaproszenia od innych - wtedy nie musiał za nic płacić. Miłość króla do uczt obróciła się przeciwko Nicholasowi Fouquetowi (1615-1690), nadwornemu finansiście. Budował on najwspanialszy ówczesny zespół pałacowo-ogrodowy Vaux-le-Vicomte niedaleko Fontainebleau. W 1661 r. z okazji ukończenia budowy zaprosił on Ludwika XIV na wielkie przyjęcie. Tuż przed tym król odkrył jednak, że Fouquet przywłaszczył sobie państwowe pieniądze. Nicholasowi nie pomogły nawet wyśmienite potrawy, podane na 432 złotych i 600 srebrnych talerzach - i tak trafił do więzienia.

Niewdzięczny żarłok

• Smakosz: Napoleon Bonaparte (1769-1821)

• Rola w polityce: cesarz Francuzów, król Włoch

• Ulubiona potrawa: kurczak Marengo

• Ciekawostka: kurczaki musiały być bez skrzydeł

Innym słynnym i interesującym smakoszem był przywódca i cesarz Francuzów Napoleon. W drodze zawsze towarzyszyło mu wojsko i armia kucharzy. "Wojsko maszeruje mi przez żołądek" - żartował Napoleon. Życie jego kucharzy nie było jednak usłane różami. Np. w pałacu w paryskiej dzielnicy Tuileries w cesarskiej kuchni nie można było wietrzyć, a zdrowiu kucharzy zagrażał buchający z pieców gaz węglowy.

Do tego byli pod ciągłym, ostrym nadzorem i nie mieli żadnej swobody. Wytrzymywali tylko ci najbardziej wytrwali - jak np. Lebeau, który zajmował się przygotowywaniem pasztetów oraz wypiekaniem i zdobieniem pieczywa.

Most z ciasta

Po zwycięstwie Napoleona nad Austriakami pod włoskim Arcole w 1796 r. to właśnie Lebeau przygotował dla swojego pracodawcy wyobrażenie walk przy moście na rzece Adda. Słodkie dzieło powstało z ciasta francuskiego. Od tego czasu na żadnym balu nie mogło zabraknąć specjałów Lebeau!

Po zwycięstwie Napoleona nad Austriakami pod Marengo na północy Włoch w 1800 r. powstał kolejny przepis. Przywódca, który nie miał w zwyczaju posilać się przed bitwą, był po niej głodny jak wilk. - Natychmiast mi coś przygotuj! - rozkazał innemu swojemu kucharzowi, Dunandowi.

Temu udało się zdobyć kurczaka, kilka raków, jaja, pomidory i czosnek. Do upieczonego kurczaka z czosnkiem dodaje pomidory i brandy (podobno z manierki samego Napoleona), a raki i jaja stanowią przybranie. Napoleon był zachwycony potrawą, która wejdzie do historii pod nazwą kurczak Marengo, i nakazał, by podawano mu ją po każdej bitwie.

Jasna hierarchia w kuchni

O tym, jak Napoleonowi zależało na dobrym jedzeniu, świadczy fakt istnienia jasnej hierarchii w jego kuchni. Nad jej funkcjonowaniem czuwał wspomniany już Dunand.

Dbał on, by każdy kucharz wyglądał porządnie, zarządza też jadalnią. Jego zastępca oraz kilku szefów kuchni pilnowali pracy nadwornych kucharzy. Każdego wieczoru Dunand akceptował cesarskie menu na następny dzień, dopiero później zatwierdzał je pałacowy prefekt. Droga potraw z kuchni na stół Napoleona była bardzo długa...

Józefinie burczy w brzuchu

Pewnego październikowego dnia 1810 r. Napoleon zakończył audiencję około godziny 9:30 i szedł na śniadanie. Wszystko było już przygotowane i czekało na niego na korytarzu. Na wypadek, gdyby spotkanie się przedłużyło, jedzenie umieszczono w zamkniętych naczyniach zanurzonych w gorącej wodzie. Pod okiem Dunanda i pałacowego prefekta służba wniosła potrawy na stół.

Podano zupę, trzy przystawki, dwa dania główne, dwa rodzaje deserów, kawę, kanapki i pół butelki wina chambertin. To dlatego, że obiad na dworze jadało się dopiero o godzinie 18:00.

Cesarzowa Józefina (1763-1814) mogła wejść do jadalni tylko po zaproszeniu. Kiedy Napoleon w nawale pracy zapominał o obiedzie, cesarzowa musiała czekać z pustym żołądkiem. Czasem do późnej nocy! Gdy już przychodził czas posiłku, małżonkowie nie spędzali przy stole więcej niż 15 minut. Biedna Józefina ledwo zdążyła spróbować przygotowanych potraw.

Prawie udławił syna

Śniadania Napoleon zwykle jadał sam. Tylko podczas drugiego małżeństwa i oczekiwania na narodziny następcy towarzyszyła mu jego nowa żona - Maria Luiza (1791-1847). Kiedy jego potomek Napoleon II (1811-1832) był już dużym chłopcem, ojciec chętnie witał go przy stole. Z uwielbieniem wpychał jedzenie w usta syna, aż dziecko się prawie dławiło. Zachowanie Napoleona przy stole pozostawiało wiele do życzenia - jadł szybko i brudził nie tylko obrus, ale i samego siebie.

Helena Bielińska

21 wiek
Dowiedz się więcej na temat: Francja | król | jedzenie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy