Alkohol, czyli pewność siebie w płynie
Naukowcy, chcąc uchronić studentów przed skutkami picia alkoholu, pokazali im efekt, jaki wywierają na nich procenty. Okazało się, że skutek był wręcz przeciwny do tego, jaki sobie zakładali.
Studenci, zamiast zmienić swe nawyki i przestać pić, zaczęli pić jeszcze więcej! Filmy instruktażowe pokazane przez naukowców uświadomiły im, że to właśnie dzięki wódce mieli szansę na życie, o jakim na trzeźwo nawet nie pomyśleli, że mogą mieć.
Studenci stwierdzili, że picie alkoholu pozwala im na pewne alibi. W dzień jest się grzecznym chłopcem, który chodzi na zajęcia i zalicza kolejne przedmioty, a w nocy można się dzięki alkoholowi zamienić w demona seksu i zaliczać zupełnie coś innego. Do tego dodawali, że codzienne życie jest zbyt nudne. Wciąż tylko zajęcia, gonienie przez kampus na szybki obiad, a później znów zajęcia. A po alkoholu wszystko staje się bardziej ekscytujące, zabawniejsze, a przede wszystkim łatwiej przychodzi podryw i rozmowa z potencjalną partnerką na noc...
Badacze, zatrwożeni ilością spożywanych przez studentów napojów wyskokowych, ruszyli w teren, czyli na kampusy amerykańskich uniwersytetów, aby zbadać, z jakiego powodu i jakie ilości alkoholu spożywają studenci największych i najbardziej prestiżowych uczelni Stanów Zjednoczonych.
Byli przekonani, że kiedy pokażą studentom wyniki badań i to, jak destrukcyjny wpływ na ich zdrowie ma alkohol, ci natychmiast zmienią swoje nawyki imprezowe. Zrezygnują z wielkich imprez w domach studenckich czy słynnych już na cały świat ferii wiosennych, w czasie których można zobaczyć ekscesy rodem z filmów erotycznych.
Naukowcy próbowali wszystkich znanych im metod. Najpierw tych znanych od wieków - zbierali studentów w aulach i wbijali im do głów wiedzę o szkodliwości alkoholu metodami akademickimi. Kiedy to nie poskutkowało, postanowili zmienić środowisko na bardziej naturalne dla przedmiotu badań. Profesorowie wysłali swoich doktorantów i asystentów, aby ci biegali za studentami w czasie imprez i mierzyli im poziom alkoholu alkomatami.
Starali się im wytłumaczyć, co się dzieje z organizmem po spożyciu takiej dawki alkoholu, jaką w siebie właśnie wlali. Nie dziwi chyba nikogo, że będąc w stanie upojenia młodzi ludzie raczej nie zwracali uwagi na jajogłowych biegających z jakimś dziwnym urządzeniem i każącym im do niego dmuchać. W czasie jednej z takich akcji został nawet alkomat zarekwirowany do zawodów pod tytułem: "Kto wydmucha więcej promili". Niestety wyników konkursu nie znamy.
Kolejnym świetnym pomysłem, który miał spowodować, aby studenci przestali pić, były spotkania grup. Niczym anonimowych alkoholików. I znów zaczęły się prezentacje, a naukowcy ostrzegali, że nawet małe piwko zaburza osąd, przestajemy kontrolować swoje zachowania, a nawet część z ludzi daje upust najgorszym instynktom.
Co natomiast zrobili studenci? Zaczęli pić więcej, ponieważ odczytali wszystkie te ostrzeżenia, jako pozytywy alkoholu. "USA Today" w swojej relacji z wyników badań cytuje wypowiedź jednego z uczestników zajęć: "Jak inaczej nieśmiały uczeń pierwszego roku byłby w stanie nawiązać nowe znajomości?".
Co ciekawe, wszyscy studenci zgodnie przyznali, że alkohol to nic innego jak "pewność siebie w płynie". Wszyscy badani młodzi mężczyźni przyznali też, że piją nie dla smaku, a dlatego, żeby się upić. Dopiero wtedy są wstanie podejść do dziewczyny, która im się podoba i spróbować rozmowy. Na trzeźwo czuli się sparaliżowani strachem, że zostaną odrzuceni i wyśmiani. Alkohol powoduje, że jest to im obojętne. Nie przejmują się tak porażką, jakby to było gdyby byli trzeźwi.
Naukowcy w czasie podsumowania przeprowadzonych badań załamali ręce. W ciągu pięciu lat pracy okazało się, że studenci pili więcej i częściej niż w chwili rozpoczęcia badań. Kolejny wniosek, jaki wypłynął z badań, był taki, że wyniki tych badań można odnieść też do starszych mężczyzn. Okazało się, że to, do czego doszli naukowcy po pięciu latach badań, studenci mówili już od pierwszego dnia badań.