Atomowym lodołamaczem na biegun północny

Aby się wybrać na spotkanie z niedźwiedziami polarnymi, nie trzeba być naukowcem. Wystarczy mieć nieco pieniędzy i... rosyjską wizę.

jamal
jamalINTERIA.PL/materiały prasowe
Lodołamacz "Jamal" na biegunie północnym
Lodołamacz "Jamal" na biegunie północnymWikimedia CommonsINTERIA.PL/materiały prasowe

Marzy wam się niezwykła przygoda w arktycznych warunkach? To może być zabawa dla was. Od pewnego czasu rosyjskie wyprawy naukowe dorabiają sobie zabierając na pokład atomowych lodołamaczy turystów.

Za około 10 tysięcy złotych można spędzić dwa tygodnie w okolicach bieguna północnego czy Ziemi Franciszka Józefa, pływając po Morzu Arktycznym jednym z największych lodołamaczy na świecie.

Turyści mają do dyspozycji 50 dwuosobowych kabin, wyposażonych jak pokoje w kilkugwiazdkowym hotelu. Na pokładzie statku znajdują się również bary, basen, restauracja, boisko do siatkówki i oczywiście bania, czyli rosyjska sauna.

Lodołamacz jest napędzany dwoma reaktorami atomowymi o mocy 170 MW każdy. To wystarczająco, aby zaopatrzyć w elektryczność populację 2 milionów ludzi. Reaktory podgrzewają wodę, która w postaci lotnej napędza turbinę wytwarzającą energię elektryczną. Dzięki temu ogromna jednostka może pokonywać lodowe przeszkody.

Śmigłowiec Kamowa nad pokładem "Jamala"
Śmigłowiec Kamowa nad pokładem "Jamala"Wikimedia CommonsINTERIA.PL/materiały prasowe

"Jamal"

Lodołamacz typu "Arktyka", zwodowany w 1992 roku, wypiera ponad 23 tys. ton i rozwija prędkość 20 węzłów. Jest tak skonstruowany, by poruszać się w arktycznych warunkach. Gdyby wypłynął na cieplejsze wody, mógłby przegrzać swoje reaktory.

Od grubego lodu i zimnego oceanu oddziela go podwójne dno (zewnętrzna warstwa o grubości 48 mm) i kurtyna wodna umieszczona między dwoma warstwami stali.

Po wielu latach służby lodołamacz pozostaje jednym z niewielu, które dopłynęły do bieguna północnego, i jedynym, któremu ta sztuka udała się już kilkadziesiąt razy. Co jednak najważniejsze, oprócz tego, że jest statkiem badawczym i ratunkowym, jest również pełnoprawnym wycieczkowcem.

"Jamal" w 1995 roku, 3 lata po wejściu do służby
"Jamal" w 1995 roku, 3 lata po wejściu do służbyWikimedia CommonsINTERIA.PL/materiały prasowe

Grill z misiem

Jeśli komuś się wydaje, że frajda kończy się na samym rejsie lodołamaczem, to jest w błędzie. W ramach wycieczki zaplanowane są loty śmigłowcem, z pokładu którego zespół naukowców prowadzi obserwację fauny. Możne zobaczyć z bliska m.in. niedźwiedzie polarne, wieloryby, narwale i morsy.

Jednak chyba największą atrakcją bywa tradycyjny dla wypraw arktycznych grill na biegunie północnym, w miejscu, gdzie GPS pokazuje 90 stopni. Wówczas na wierzchołku Ziemi rozpalany jest na lodzie rosyjski grill.

Niewiele osób wybiera te rejony naszej planety jako miejsce spędzenia urlopu, dlatego można zostać jedną z nielicznych na Ziemi osób, które postawiły nogę na biegunie.

Urlop na atomowym lodołamaczu
Urlop na atomowym lodołamaczu
Urlop na atomowym lodołamaczu
Urlop na atomowym lodołamaczu
+6

Kolejny lodowy potwór

Rosjanie planują do 2017 roku zbudować jeszcze większy i potężniejszy lodołamacz. Ma kosztować 1,1 mld dolarów. Statek będzie mierzył 173 mety długości i 34 szerokości.

Jednostka ma mieć regulowane zanurzenie, a dwa jeszcze potężniejsze niż na "Jamalu" reaktory atomowe i bardzo mocna stewa dziobowa sprawią, że będzie w stanie poradzić sobie z pokrywą lodową o grubości 4 metrów.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas