Bezcenne skrawki lądów

Same w sobie nie mają większego znaczenia, ważne jest morze wokół. Mowa o maleńkich wysepkach i ledwie wystających z oceanu skałkach, które są przyczyną niejednej międzynarodowej kłótni.

Wysepki Selvagens leżą na Atlantyku między Maderą a Kanarami.
Wysepki Selvagens leżą na Atlantyku między Maderą a Kanarami.Wiedza i Życie

Od ryb w morzu po surowce mineralne

Tak stanowi Konwencja Narodów Zjednoczonych o Prawie Morza (UNCLOS), która została podpisana w 1982 roku, a weszła w życie 12 lat później. Czy oznacza to, że wyłączna strefa ekonomiczna należy się każdemu kawałkowi skały wystającemu z wody? Nie. Dokument wyraźnie odróżnia "wyspę" od "skały".

Spory o drobne skałki

Tylko temu pierwszemu lądowi przysługuje taki przywilej, tej drugiej - nie. Wyspa - wedle definicji przyjętej w dokumencie - to naturalnie powstały ląd nadający się do zamieszkania przez ludzi i prowadzenia działalności gospodarczej.

Tyle teoria. A praktyka? Na planecie toczy się mnóstwo sporów o drobne skałki wystające z morza, których właściciele na różne sposoby próbują dowieść, że są one wyspami. Gra jest warta świeczki. Na przykładzie Socotry widać, że lądem może być nawet to, co jest zalane wodą. Podwodna góra znajduje się około 150 km na południowy wschód od koreańskiej wyspy Jeju. Od chińskiego brzegu dzieli ją około 300 km, tyle samo - od wysp japońskich. Nazwa podwodnej wyniosłości pochodzi od brytyjskiego statku handlowego, który dostrzegł ją w 1900 roku. Jednak Koreańczycy nazywają ją od dawna Ieodo, a Chińczycy - Suyan.

Ci pierwsi dowodzą, że góra jest ich, ponieważ znajduje się najbliżej ich brzegu. W połowie lat 90. zbudowali w pobliżu stację badawczą Ieodo Ocean Research Station. Umieszczono ją 35 m nad wodą na platformie, którą posadowiono na głębokości 40 m. Na stacji są wykonywane pomiary meteorologiczne i oceanograficzne, są tu pokoiki dla naukowców i pracowników obsługi technicznej oraz lądowisko dla helikopterów. Badania naukowe - rzecz cenna, ale w tym przypadku jednym z powodów zbudowania stacji była bez wątpienia chęć pokazania sąsiadom, czyja jest Socotra. Sąsiedzi zareagowali po swojemu - Chiny od razu ogłosiły, że traktują stację jak nielegalną budowlę. Ich samoloty patrolowe latają nad nią regularnie, co wywołuje irytację Koreańczyków.

W przypadku Socotry wszystko kończy się na zgrzytaniu zębami. W regionie są jednak miejsca, gdzie spory dotyczące wyznaczenia granic wyłącznej strefy ekonomicznej są daleko ostrzejsze. Na morzach zachodniego Pacyfiku, sąsiadujących z kontynentem azjatyckim, więcej jest bowiem skałek, które za sprawą konwencji UNCLOS nagle stały się cenne. W południowej części tego samego Morza Wschodniochińskiego znajduje się grupa niewielkich bezludnych wysp Senkaku. Od końca XIX wieku kontrolę nad nimi sprawuje Japonia (z przerwą na lata 1945-1972, kiedy administrowali nimi Amerykanie), uznając je za część swojego terytorium i wytyczając wokół nich odpowiednio szeroką strefę ekonomiczną.

Pacyficzny kocioł

Ale japońscy geolodzy są innego zdania. Twierdzą, że szelf ciągnie się dalej ku Pacyfikowi, a zarówno rów Okinawy, jak i archipelag Riukiu stanowią jego część zwaną skłonem kontynentalnym. Zatem granicę stref ekonomicznych należy poprowadzić w połowie odległości między Chinami a Japonią, uwzględniając w tym wyspy Senkaku. W tym przypadku znaczna część Morza Wschodniochińskiego przypada Japonii, włącznie z całym rowem Okinawy, gdzie - jak się przypuszcza - znajdują się spore zasoby surowców energetycznych i metali. Próby sił powtarzają się tu regularnie. Ostatnia, głośna miała miejsce we wrześniu 2010 roku, gdy japońska łódź patrolowa aresztowała chiński kuter próbujący łowić ryby w pobliżu Senkaku. Przez kilka tygodni, do momentu uwolnienia kapitana trawlera, trwała pomiędzy Chinami a Japonią bardzo ostra wymiana zdań.

Na największej wysepce noszącej nazwę Itu Aba, która ma półtora kilometra długości i 400 m szerokości, przebywa stale kilkuset tajwańskich żołnierzy. Dwa lata temu zbudowano tam pas startowy, na którym mogą lądować ciężkie samoloty transportowe. Oczywiście pozostałe kraje zaangażowane w spór natychmiast zaprotestowały. Najgłośniej Wietnam zajmujący sąsiednią wysepkę Namiyt. Niezadowoleni byli też Filipińczycy zajmujący drugą pod względem wielkości (37 ha) wysepkę noszącą nazwę Pagasa lub Thitu. Protestowali, choć sami mają na niej pas startowy.

Ledwie wystają z wody

Chiny pojawiły się na tym archipelagu pod koniec lat 80., zajmując kilka raf. Większość z nich ledwie wystaje z wody. Mimo to toczyły się o nie regularne boje z wojskami wietnamskimi. Wkrótce na jednej z raf Fiercy Cross powstało nabrzeże dla statków, lądowisko dla helikopterów, schrony przeciwlotnicze oraz stacja oceanograficzna wyposażona w łączność satelitarną. Badania naukowe są tylko listkiem figowym. Podobnie jak pozostałe kraje, Chiny chcą wykroić dla siebie kawałek Morza Południowochińskiego.

Ziarnko do ziarnka

Grunt to nie odpuścić nawet skrawka lądu. Na środku Kanału Mozambickiego oddzielającego Madagaskar od kontynentu afrykańskiego znajduje się atol Bassas da India. Kolista rafa o średnicy 10 km otacza płytką lagunę. W porze odpływu ponad powierzchnię wody wystaje kilka rafek o łącznej powierzchni 0,2 km kwadratowych. Francja uważa je za swoje terytorium zamorskie, podobnie jak odległą o 100 km bezludną wysepkę Europa. Dzięki temu mogła ustanowić wyłączną strefę ekonomiczną o powierzchni 124 tys. km kwadratowych. Obszar nie do pogardzenia, zatem nic dziwnego, że roszczenia wobec obu kawałków lądu zgłasza Madagaskar. Domaga się on od Francji oddania paru innych wysepek leżących w Kanale Mozambickim. Jedna z nich to Juan de Nova - ma powierzchnię 4 km kwadratowych i strefę ekonomiczną wynoszącą 61 tys. km kwadratowych.

W tej kategorii potentatem jest też Portugalia (patrz tabela). Trzykrotnie mniejsza od Polski posiada 1,7 mln km kwadratowych mórz, z których wód i dna może bez przeszkód pozyskiwać zasoby. To głównie zasługa tego, że należą do niej Azory i Madera. Ale nie tylko. Do tego kraju należą też dwie malutkie wysepki Selvagens na Oceanie Atlantyckim. Łącznie mają one zaledwie 2,7 km kwadratowych powierzchni i są otoczone niebezpiecznymi rafami. Pożytku z nich nie ma żadnego. Kluczowe znaczenie ma ich położenie geograficzne - znajdują się 230 km na południe od portugalskiej Madery i 165 km na północ od hiszpańskich Wysp Kanaryjskich.

Nikt nie wierzy w hiszpański desant

Spór pomiędzy sąsiadami z Półwyspu Iberyjskiego do dziś jest nierozstrzygnięty, a miewał swoje gwałtowne fazy. W pobliżu wysepek znajdują się bogate łowiska, na które nieraz zapuszczały się hiszpańskie kutry. Zdarzało się, że Portugalczycy je aresztowali. Gorąco zrobiło się w połowie lat 90., kiedy to nad wysepkami parę razy przeleciały hiszpańskie myśliwce, a raz nad jedną z nich nisko zawisł wojskowy helikopter. Za każdym razem hiszpański ambasador w Lizbonie przepraszał. Nikt oczywiście nie wierzył, że Hiszpania zechce dokonać desantu na Selvagens. Niewątpliwie jednak te rajdy miały pokazać, że sąsiad nie wyrzekł się praw do tego fragmentu morza. W końcu Portugalia zdecydowała się wysłać w pobliże łodzie patrolowe, a na jednej z wysp zamieszkali parę lat temu dwaj strażnicy chroniący utworzony tu rezerwat. Mimo to incydenty się zdarzają - a to hiszpańskie kutry zapędzą się na portugalskie wody, a to znowu nad wyspami przeleci wojskowy myśliwiec.

Te skalne gniazda są nadal własnością Hiszpanii. Do najbardziej znanych należą Penón de Vélez de la Gomera, położona blisko 100 km na wschód od Ceuty, i znajdująca się około 30 km dalej na wschód Penón de Alhucemas.

Ta pierwsza nie jest już właściwie wyspą, ponieważ po potężnym sztormie w 1934 roku została połączona z Afryką piaszczystą łachą. Tak powstała najkrótsza na świecie lądowa granica międzypaństwowa - długości około 80 m. Z kolei na Penón de Alhucemas, odległej od marokańskiego brzegu zaledwie o 300 m, stale przebywa kilkudziesięciu hiszpańskich żołnierzy. Następny taki garnizon znajduje się na wysepkach Chafarinas, leżących ok. 50 km na wschód od Melilli.

Obecność hiszpańskich żołnierzy tak blisko marokańskiego brzegu nie podoba się temu krajowi. Maroko domaga się od Hiszpanii, aby oddała mu swoje północnoafrykańskie przyczółki. Niedawno jeden z nich stał się przyczyną - niewielkiego co prawda, ale jednak - konfliktu zbrojnego.

Nawet nie zasługuje na miano "wyspy"

Listę takich sporów można by długo ciągnąć. Warto wspomnieć choćby o skałce Rockall wystającej z północnego Atlantyku. Ma zaledwie 700 m kwadratowych i z pewnością nie zasługuje na miano "wyspy". Mimo to wody wokół niej są od wielu dekad przedmiotem sporu pomiędzy Danią, Islandią, Irlandią i Wielką Brytanią. Z kolei Kanadyjczycy i Duńczycy awanturują się o arktyczną wysepkę Hans położoną pomiędzy Grenlandią a Wyspą Ellesmere'a. Jedna z propozycji wyjścia z impasu to podzielenie skrawka lądu na pół. Na Morzu Karaibskim trwa gwałtowna sprzeczka o koralowy atol Aves. Jego właściciel Wenezuela ustanowiła wokół niewielkich rafek wyłączną strefę ekonomiczną obejmującą znaczną część akwenu. Decyzji nie akceptuje kilka państw regionu.

Raz nad wodą, a raz pod

Wtedy przebija lustro wody. Kilkanaście lat temu znów się uaktywnił. Być może więc wyspa się odrodzi. Włosi na wszelki wypadek już zatknęli na czubku góry, znajdującym się 6 m pod wodą, swoją flagę.

Andrzej Hołdys, dziennikarz popularyzujący nauki o Ziemi, współpracownik "Wiedzy i Życia"

Tekst ukazał się w nr 2/2011 "Wiedzy i Życia"

Śródtytuły pochodzą od redakcji portalu INTERIA.PL

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas