Dziewczynka mówiła, że w jej pokoju są potwory. W ścianie faktycznie coś żyło

Trzyletnia dziewczynka zaczęła skarżyć się, że w jej pokoju zamieszkały potwory. Konkretnie miały znajdować się w ścianie. Początkowo rodzice nie chcieli jej uwierzyć i uważali, że dziecko ma wyjątkowo bujną wyobraźnię. Jednakże, wbrew racjonalnemu myśleniu, coś faktycznie tam żyło.

Kto z nas nie myślał, że w pod łóżkiem, w ciemnych zakamarkach czają się potwory, które tylko czyhają aż spod kołdry, wystawimy dłoń lub stopę? Kto nie otwierał szerzej oczu, gdy w środku nocy w pokoju coś wydało dziwaczny dźwięk? Albo nie wzdrygnął się, kiedy usłyszał, że tuż za oknem "coś jest"?. A co jeśli te historie mogłyby być... prawdą? 

Potwory w sypialni żyły w ścianie. Prawda okazała się niezwykła

Wyjątkową historię, która posiada znamiona nadprzyrodzonej opowieści, opisało BBC. Pewne małżeństwo w Stanach Zjednoczonych pokazało swojej trzyletniej córce animowany film Pixara "Potwory i spółka". Od tego wszystko się zaczęło.

Reklama

W ciągu kolejnych miesięcy dziewczynka coraz częściej zaczęła mówić, że w jej pokoju żyją potwory. Opisywała, że kłębią się one w ścianie. Jednakże rodzice, pamiętając, że dziecko oglądało wcześniej bajkę, twierdzili, że córka ma tylko bujną wyobraźnię.

- Daliśmy jej nawet butelkę wody i powiedzieliśmy, że to spray na potwory, żeby mogła w nocy spryskać dowolnego stwora - powiedziała matka dziewczynki Massis Class.

Wtedy rodzice odkryli, że na zewnątrz domu przy ścianie pokoju dziewczynki, kłębią się... dziesiątki tysięcy pszczół. Tworzyły one skupiska w pobliżu strychu i komina 100-letniego domu.

Po dokonanej ekspertyzie okazało się, że pszczoły w ciągu ośmiu miesięcy zbudowały monstrualny ul w ścianie budynku, tuż przy pokoju trzylatki. Odgłosy potworów dobywające się zza ściany były odgłosami pracujących pszczół miodnych, które w USA są pod ochroną.

Wynajęty pszczelarz, który miał "zdiagnozować" stan ścian, prześwietlił sypialnię kamerą termowizyjną. Właścicielka domu stwierdziła, że "świeciło się jak w Boże Narodzenie". Specjalista powiedział, że nigdy nie spotkał ula sięgającego tak głęboko w ścianę. Okazało się, że pszczoły dostały się do środka poprzez otwór wentylacyjny na poddaszu o średnicy monety.

Pszczelarz został okrzyknięty przez uradowaną dziewczynkę mianem "łowcy potworów". Mężczyzna zrobił wyłom w ścianie i odsłonił niezwykle duży plaster miodu. Massis Class stwierdziła, że wyglądało to jak scena wyjęta z horroru.

Przeprowadzono trzy akcje przenoszenia owadów - wysysano je ze ścian specjalnym odkurzaczem, po czym umieszczano je w pudełkach. Dalej zostały one umieszczone w wyjątkowym "sanktuarium pszczół miodnych". W sumie przeniesiono od 55 000 do 65 000 pszczół oraz 45 kg miodu. Właściciele domu powiedzieli, że ubezpieczenie nie pokryje niczego związanego ze "szkodnikami", ponieważ firma ubezpieczeniowa twierdzi, że całej sytuacji można było samodzielnie zapobiec. Według szacunków pszczoły wyrządziły szkody o wartości ponad 20 000 dolarów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | pszczoły | przyroda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy