Kac nie odstrasza przed piciem
Ból głowy, mdłości, suchość w ustach, tupot białych mew - to przykre efekty nadmiernego spożycia alkoholu. I co? I nic... Nie są one na tyle straszne, aby mogły zniechęcać do dalszego spożywania - potwierdzają badania naukowe.
Zespół specjalistów z University of Missouri doszedł do wniosku, że kac ani nie zachęca, ani też nie odstrasza od picia.
Naukowcy przeprowadzili eksperyment z udziałem 386 młodych ludzi (w znacznej części studentów college'u), którzy zgodzili się przez trzy tygodnie każdego ranka pisać, czy wieczorem przewidują jakieś pijaństwo, a później informowali, jak się te zamiary powiodły. Ogółem odnotowano 2276 przypadków spożycia alkoholu oraz 463 kace. Było co analizować, choć w dziennikach niektórych autorów brakowało pewnych wpisów, prawdopodobnie z powodu zbyt intensywnego porannego kaca.
Jak wynika z analizy, w badanej populacji niewiele osób stosowało dobrze znaną w europejskim kręgu kulturowym metodę klina. Niewielu także wzdragało się przed kolejnym opilstwem, choć przykre skutki poprzedniego wciąż należały do historii najnowszej. Ogólnie biorąc, na kacu czy nie, proces decyzyjny dotyczący kwestii planowanej wypitki dawał podobne rezultaty i raczej nie chodziło o śluby wieczystej trzeźwości.
Specjaliści zalecają ofiarom kaca przede wszystkim picie dużych ilości wody, jako że pomaga ona na odwodnienie. Warto również zaczekać na kolejnym piciem przynajmniej 48 godzin, by dać organizmowi szansę na regenerację. I lepiej nie przekraczać rozsądnych granic, czyli 2-3 jednostek czystego alkoholu etylowego (20-30 gramów) w przypadku kobiet, a 3-4 (30-40 gramów) u mężczyzn.
Tymczasem za wspomniane wyżej objawy odpowiada nasz układ odpornościowy. Zaskakujące doniesienia w tej sprawie publikują na łamach czasopisma "British Journal of Pharmacology" naukowcy z Uniwersytetu w Adelajdzie.
Alkohol towarzyszy człowiekowi na dobre i złe od 10 tysięcy lat, od kilkudziesięciu lat trwają badania jego wpływu na nasz organizm. Teraz naszą wiedzę w tej dziedzinie postawili na głowie naukowcy z Australii. Udało im się wyhodować genetycznie zmodyfikowane myszy, które są szczególnie odporne na działanie alkoholu.
U gryzoni wyłączono receptor TLR4, który daje sygnał dla układu odpornościowego, by zwalczał infekcję. Okazało się, że u takich zwierząt, mimo podania im alkoholu, komórki glejowe mózgu, pełniące funkcję komórek odpornościowych, nie podejmowały działania. Nie rozwijał się u nich stan zapalny, który prawdopodobnie odpowiada za zaburzenia ruchu, może też prowadzić do trwałych uszkodzeń mózgu.
Myszy nie odczuwały skutków upojenia alkoholowego, nie przewracały się na karuzeli, nie zasypiały. Podobnie "mocną głowę" miały też zwykłe myszy u których aktywność TLR4 zablokowano tylko na chwilę. Reklama W szczytnym celu Choć doświadczenia przeprowadzono na gryzoniach, u człowieka mechanizm tego zjawiska powinien być podobny. Taka metoda więc powinna być skuteczna. Być może w przyszłości będzie w stanie pomóc w leczeniu nałogu alkoholowego i łagodzeniu objawów jednorazowego nadużycia napojów wyskokowych.