Mona Lisa: Po 500 latach kłamstwo wyszło na jaw!
Mona Lisę można śmiało nazwać najsłynniejszym portretem na świecie. Pomimo że obraz Leonarda da Vinci liczy już ponad 500 lat, nadal intryguje badaczy i znawców sztuki. Niedawno grupa naukowców doszła do wniosku, że za legendarny uśmiech znajdującej się na nim kobiety nie jest prawdziwy.
Ekipa badaczy związanych z Uniwersytetem Cincinnati w stanie Ohio, Uniwersytetem Świętego Jerzego w Londynie oraz Uniwersytetem Sapienza w Rzymie podjęła się analizy słynnego wyrazu twarzy Lisy Gherardini pod kątem neurologii.
W tym celu zastosowali tak zwaną technikę "chimerycznej twarzy", zgodnie z którą obraz ust ucina się do połowy, a pozostałą część zestawia z jej lustrzanym odbiciem. Dzięki temu byli w stanie stwierdzić, że uśmiech Mona Lisy jest niesymetryczny. A co za tym idzie jest albo nieszczery i "modelka" tylko go udawała, albo w ogóle jest wynikiem fantazji autora.
Oprócz braku symetrii linii ust, który świadczy o tym, że uśmiechający się nie robi tego szczerze, naukowcy znaleźli kilka innych elementów poddających w wątpliwość autentyczność uśmiechu Włoszki. Na jej obliczu nie ma żadnych oznak aktywacji górnych mięśni twarzy. Człowiek, którzy uśmiecha się szczerze przeważnie ma podniesione policzki i skurczone mięśnie okalające oczy.
- Da Vinci mógł samemu dorysować pani Gherardini uśmiech, zapominając o innych zmianach w wyrazie twarzy - komentują badacze. - Biorąc jednak pod uwagę jego dbałość o szczegóły, bardziej prawdopodobne jest, że modelka tak właśnie pozowała. Nie jest raczej możliwym to, że osoba siedząca godzinami w bezruchu była zdolna to szczerego uśmiechania się przez cały ten czas.
Leonardo Da Vinci podczas tworzenia swojego wiekopomnego dzieła korzystał ponoć z pomocy błaznów, którzy mieli za zadanie rozśmieszać Lisę Gherardini. Najwyraźniej jednak nie dali rady zrobić tego dostatecznie dobrze. Zaskutkowało to czymś, co naukowcy nazwali "fałszywym rozbawieniem". Możliwe, że kobieta nie chcąc zawieść mistrza, udawała radość.
Istniej jednak hipoteza mówiąca, że Da Vinci rzeczywiście dodał do obrazu odrobinę swojej fantazji i podkolorował rzeczywistość, gdyż jego modelka wcale nie chciała się uśmiechać. Nie zdołał jednak dopracować całego wyrazu twarzy, gdyż cierpiał na problemy z nerwami w swojej prawej ręce po tym, jak pewnego razu zemdlał i upadł niefortunnie.
- Neurologia i neuropsychologia pomogła nam rzucić nieco światła na historię kryjącą się za uśmiechem Mony Lisy - podsumowują badacze. - Niemniej nowa wiedza zrodziła tylko kolejne pytania. Prawdziwa wiadomość ukryta w obrazie i jego przekaz nadal pozostaje tajemnicą dla świata.