Ponure zagadki Diabelskiej Wyspy
W latach trzydziestych minionego wieku władze penitencjarne Stanów Zjednoczonych wpadły na pomysł utworzenia więzienia o zaostrzonym rygorze, z którego ucieczka byłaby niemożliwa...
Gwałciciele i polityczni
Amerykanie nie odrobili lekcji, jakiej udzielił Francuzom pewien skazaniec o nazwisku Henri Charriere. Uciekł on z najlepiej strzeżonego francuskiego więzienia usytuowanego na Diabelskiej Wyspie, położonej u wybrzeży Gujany.
Znajdująca się w Ameryce Południowej Gujana Francuska to popularny cel wycieczek turystycznych. Można tam podziwiać bajeczne krajobrazy, bogatą florę i faunę lasów deszczowych, odwiedzić francuskie centrum lotów kosmicznych.
Historia tego miejsca ma jednak swoje czarne karty. W połowie XIX wieku jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać tu kolonie karne i obozy pracy dla najgroźniejszych przestępców. Z czasem miejsce to zaczęto nazywać największym francuskim wiezieniem. Trafiali tu mordercy, gwałciciele, złodzieje, oszuści, ale także przeciwnicy polityczni.
Przez ponad sto lat funkcjonowania kolonii karnych w ładowniach statków przewieziono do Gujany kilkaset tysięcy skazańców. Diabelska Wyspa, jako miejsce odbywania kary, była dobrym wyborem francuskiego rządu.
Ten skalisty skrawek lądu wyrastał stromymi klifami na czterdzieści metrów nad poziom oceanu. Stały ląd znajdował się w odległości kilku kilometrów. Zimne wody Atlantyku, silne prądy i duża ilość rekinów praktycznie uniemożliwiały przebycie tej odległości wpław. Nawet jeżeli jakiś śmiałek dotarłby do stałego lądu, bagna i gęste lasy deszczowe właściwie uniemożliwiały dalszą ucieczkę.
To jednak nie zatrzymywało skazańców. Ciężka praca przy wyrębie lasów deszczowych, brutalni strażnicy, choroby tropikalne i wysoka śmiertelność skłaniały więźniów do desperackich kroków. W ponad stuletniej historii koloni karnych w Gujanie odnotowano 50 tysięcy prób ucieczek.
Większość z nich zakończyła się utonięciem w wodach Atlantyku, zastrzeleniem, zaginięciem w dżungli lub schwytaniem przez specjalnie wynajętych w tym celu strażników, rekrutujących się głównie z byłych więźniów.
Henri Charriere dokonał jednak rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Uciekł z Diabelskiej Wyspy, najlepiej strzeżonego francuskiego więzienia. Przygotowania zajęły mu kilka lat. Doświadczenia swoje opisał w głośnej książce "Papillon", która tylko we Francji rozeszła się w ponad milionowym nakładzie. Na jej podstawie amerykański reżyser Franklin J. Schaffner nakręcił głośny film o tym samym tytule.
"Papillon" wszedł on na ekrany jedenaście lat po najsłynniejszej próbie ucieczki z Alcatraz. Ciał trzech więźniów, którzy wtedy uciekli, nigdy nie odnaleziono. Do dziś badacze nie są pewni, czy utonęli w zdradliwych wodach otaczających Alcatraz, czy udało im się przeżyć i po dziś dzień śmieją się z pychy władz amerykańskiego więzienia.