Urbex History: Pamiętniki z kolonii, opuszczone letnisko PRL
Wakacje, wakacje i po wakacjach. Po raz kolejny wakacje minęły szybciej niż byśmy chcieli, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy... Zostają wspomnienia pięknych chwil, które już zawsze będą nam towarzyszyć. Żyjemy w czasach, kiedy każdy może polecieć na koniec świata i z powrotem, nie musieć przy tym zastawiać mieszkania lub sprzedawać lodówki. Ale czy zawsze tak było?
Jeszcze do dnia dzisiejszego pokoleniom z lat 60-tych i 70-tych zapewne kręci się łza w oku na wspomnienie koloni, na których bawiono się w podchody, urządzano dyskoteki, czy organizowano ogniska, na których wszyscy śpiewali przy akompaniamencie gitary. Wczasy takie były organizowane przez miejsca pracy rodziców.
Oprócz koloni, na które były wysyłane dzieci, zakłady pracy organizowały również wyjazdy dla całych rodzin. Wczasy te były poniekąd okresem polityczno-wychowawczej propagandy.
Osobą odpowiedzialną za to był "kaowiec" czyli innymi słowy instruktor kulturalno-oświatowy. Zadaniem jego było organizowanie czasu wolnego m.in. inicjowano pogadanki lub prasówki z sytuacji politycznej i gospodarczej państwa. Pomimo to wyjazdy te wspomina się z uśmiechem na ustach.
Grupa Urbex History tym razem cofa się z wami do czasów PRL-u i pokazuje ośrodki, w których wypoczywali nasi rodzice. Czyje wakacje były ciekawsze? To pozostawiamy waszej ocenie.