Wielkie Jeziora​ zmagają się z istną plagą! Straty liczone są w milionach

Zabijają ryby i inne wodne stworzenia, zanieczyszczają wodę i przede wszystkim - odstraszają turystów. Wielkie Jeziora w Ameryce Północnej zmagają się tzw. zakwitem spowodowanym przez wroga prosto z Rosji, którego przez ostatnie lata nie udało się namierzyć.

Zakwit jest ogromnym problemem Wielkich Jezior. Głównego winowajcę udało się zidentyfikować dopiero niedawno
Zakwit jest ogromnym problemem Wielkich Jezior. Głównego winowajcę udało się zidentyfikować dopiero niedawno Chicago Tribune / ContributorGetty Images

Dreissena rostriformis to gatunek z pozoru niewinnych omułków, które z dorzecza Dniepru na Ukrainie na kadłubach statków towarowych przeniosły się najpierw do Rosji, a stamtąd na prawie wszystkie kontynenty. Okazuje się, że to właśnie te schowane w muszlach organizmy są powodem, dla którego wiele jezior na całym świecie zamienia się w zieloną, toksyczną wręcz zupę.

Przez lata myślano, że glony, którym do rozwoju potrzebny jest fosfor, pozyskują go z wpływających do jezior ścieków i odpadów rolniczych. Nic bardziej mylnego. Głównymi producentami życiodajnego pierwiastka okazały się żyjące na dnach jezior omułki, które w swoich odchodach uwalniały jego nadspodziewane wręcz ilości.

Efekty? Od tylko pozornie niegroźnych zatkanych rur przepływowych przez uszkodzone statki aż po zniszczone naturalne ekosystemy. Naukowcy i działacze ekologiczni szacują, że na samą walkę z powstałym w ten sposób zakwitem w samym rejonie Wielkich Jezior na pograniczu USA i Kanady trzeba wydawać rocznie aż 500 milionów dolarów (w przeliczeniu to blisko dwa miliardy złotych!)

Niepozorne, ale bardzo niebezpieczne. Problem stanowią nawet wtedy, kiedy... wyginą
Niepozorne, ale bardzo niebezpieczne. Problem stanowią nawet wtedy, kiedy... wyginą Star Tribune via Getty Images / ContributorGetty Images

"Niestety, nie istnieją niezawodne technologie lub metody eliminacji populacji omułków w jeziorach, które byłyby bezpieczne dla środowiska naturalnego" - czytamy w raporcie rządowej agencji naukowej United States Geological Survey, którego fragment przytoczył brytyjski Daily Mail.

Ratunkiem może okazać się... przeczekanie. Eksperci wskazują, że inwazyjne omułki żyją od trzech do pięciu lat. Problem rozwiązany? Niestety nie, należy pamiętać, że nawet martwe małże wciąż uwalniać będą ogromne ilości fosforu do całego ekosystemu.

"To szokujące, ale pojedynczy gatunek żyjący na dnie jeziora kontroluje życie jednych z największych ekosystemów słodkowodnych na naszej planecie. Omułki najbardziej rozpowszechnionymi i przez to dominującymi dominującymi formami życia w rejonie Wielkich Jezior" - tłumaczy z niepokojem Sergei Katsev, jeden ze współautorów badania na temat silnie inwazyjnego gatunku.

Naukowiec dodaje, że omułki stały się siłą, której "nie można nagle usunąć z równania" - muszą się z nimi liczyć także... potentaci przemysłowi, ulokowani nad Wielkimi Jeziorami. 

Ich wielka populacja stała się tykającą bombą oraz powodem, dla którego zanieczyszczenie wód fosforem pozornie zniknęło. Okazuje się, że pierwiastka wcale nie ubyło. Po prostu władze USA i Kanady muszą jak najszybciej znaleźć sposób na to, co zrobić, kiedy nagle przybędzie go w ogromnych ilościach. To "sabotaż", którego w Stanach Zjednoczonych nie dokonał dotąd żaden inny rosyjski szpieg...

Przecierali oczy ze zdumienia. To jest piękne!© 2021 Associated Press
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas