Bury miś, czyli po drugiej stronie króliczej nory
Są rzeczy na tym świecie, o którym nie śniło się nawet filozofom. Są także miejsca, o istnieniu których nigdy byś nawet nie pomyślał. Miejsca tak abstrakcyjne, surrealistyczne, kuriozalne i awangardowe, że właściwie trudno nam w jakikolwiek sposób je skategoryzować czy zaszufladkować. Jednym z takich miejsc jest "Bury miś" w Bukowinie Tatrzańskiej. Niektórzy twierdzą, że wyjście z króliczej nory prowadzi właśnie tam.
Niespotykane kurioza
Jacuzzi w żeliwnej balii
Obecnie Bartek pracuje nad zleceniem na otwieracze do butelek dla znanego producenta piwa. To praca konkursowa, a nagrodę ma już właściwie w kieszeni. Jego otwieracze wyglądają jak owoc gwałtu transformersa na Sputniku, kształtem przypominają bolidy znane z Mad Maksa, ale działają rewelacyjnie.
Przerywamy na chwilę pogaduchy. Idę coś zjeść. Zamawiam placki po zbójnicku i czuję się... oszukany. To nie porcja dla dorosłego faceta, ale raczej dla drwala. Po posiłku zwiedzam restauracyjny ogródek. Moje gałki oczne nie są w stanie rejestrować kolejnych absurdalnych instalacji, budowli, małych złomowych elementów architektury.
Trafiam na huśtawkę w kształcie konika, zrobioną z pociętej starej opony, betonowe igloo z kolorowymi luksferami do zabaw dla dzieci czy głowę starego Indianina przytwierdzoną do drzewa na wysokości kilku metrów. Tuż obok płynie malutki górski strumyczek. Za nim dostrzegam wielką żeliwną balię z kominem, obłożoną kamieniami. - To jacuzzi - tłumaczy spokojnie Bartek. - Trzeba tylko najpierw cały dzień palić pod spodem ognisko - objaśnia.
Latarnia morska w sercu Tatr
- Jeden stolarz zostawił swój warsztat z wszystkimi pracownikami i zajął się spawaniem złomu. Inny, który konstruował lasery, też rzucił to i robi stalowe rzeźby. Choć oficjalnie nie prowadzę praktyk, czasem wpada ktoś do warsztatu coś z nami pospawać - przyznaje.
Odjeżdżając, nabieram ochoty, by tak jak "Bury" zbierać i spawać złom, żyć w świecie abstrakcji, ograniczonym jedynie własną wyobraźnią. Po kilku dniach fascynacja nieco przygasa i zdaję sobie sprawę z tego, że to plan raczej szalony.
Pogodziłem się z faktem, że nie zostanę ekscentrycznym i radykalnym złomowym artystą, ale wiem jedno: do "Burego misia" na pewno będę wracał!
Rafał Walerowski