Dominika Gawęda: Lubię, kiedy ludzie na mnie patrzą

- Pracuję, żeby zabić negatywne myśli. Prawda jest taka, że im wyżej jest się w tej branży, tym większa samotność (...). Kiedy śpiewam, nie myślę o problemach. Praca jest dla mnie najlepszym lekarstwem na smutki - mówi Dominika Gawęda, wokalistka zespołu Blue Cafe.

Ilona Adamska: Od początku wiedziałaś, co chcesz robić w życiu?

Dominika Gawęda, wokalistka zespołu Blue Cafe: - Tak. Od najmłodszych lat wiedziałam, że chcę śpiewać. Niektórym się to zdarza, innym nie. Ja miałam to szczęście, że od początku wiedziałam, czego pragnę i co chcę robić w życiu. Wierzyłam, że śpiew to moje przeznaczenie. Chciałam związać swoje życie z muzyką, ze sceną. Byłam o tyle zdeterminowana, na tyle silna i niezależna, że wszelkimi sposobami dążyłam do realizacji marzeń.

Gdyby jednak nie śpiew, wybrałabyś...?

- Nie chcę gdybać, bo nie lubię tego robić, ale skoro pytasz... Myślę, że byłyby to języki obce. Nie wiem konkretnie, jaki zawód, bo nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Zawsze wierzyłam, że uda mi się ze śpiewem.

Opowiedz o początkach pracy w zespole Blue Cafe. Jak trafiłaś do zespołu?

- Na długo przed tym, jak zaczęła się moja przygoda z Blue Cafe, wysłałam do zespołu płytę demo, na której znalazły się covery nagrywane przeze mnie przez kilka lat. Zaczęłam je nagrywać mając 14 lat, skończyłam jako 18-latka. Był to przekrój praktycznie przez większość gatunków muzycznych. Nie można było się nudzić słuchając tej płyty. Widoczna była moja wszechstronność, zróżnicowanie gatunkowe. Chciałam, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

- Po niecałym tygodniu od wysłania płyty otrzymałam telefon od menedżerki zespołu, Kamili Sowińskiej, z zaproszeniem do pierwszego etapu castingu na nową wokalistkę Blue Cafe. Przechodziłam przez dalsze etapy, aż w końcu udało się. Pokonałam prawie pięćset konkurentek. Pięćset naprawdę świetnie śpiewających dziewczyn! To była prawdziwa walka, ponieważ poziom był bardzo wysoki, bardzo wyrównany.
- Do dzisiaj zastanawiam się, co by było, gdybym nie wygrała. Cały czas rozglądam się dookoła i widzę tysiące młodych, super śpiewających ludzi, którym ciężko jest się przebić, zaistnieć, zostać zauważonym. To bardzo smutne...

Czy nie obawiałaś się współpracy z Pawłem? Jakiś czas temu prasa pisała, że Paweł ma opinię dość trudnego człowieka...

- Nie wiedziałam, jaki naprawdę jest Paweł Rurak-Sokal. Nie pracowałam wcześniej w show-biznesie, nie wiedziałam, jak to wszystko funkcjonuje. Słyszałam i czytałam opinie na jego temat, dlatego też bardzo zależało mi na tym, żeby sprawdzić, jakim jest człowiekiem. Coś mi podpowiadało, że Paweł nie może być złą osobą, między innymi ze względu na muzykę, którą tworzy.

- Jest świetnym kompozytorem, piszącym ciepłe, nastrojowe utwory. Wszystko, co pisała prasa, okazało się kompletną bzdurą. Do dzisiaj się z tego śmieję. Paweł to fantastyczny, ciepły, mądry człowiek.

Reklama

Na czym, według ciebie, polega właściwie fenomen zespołu Blue Cafe, który wciąż święci triumfy, ma setki fanów, którego płyty sprzedają się jak ciepłe bułeczki?

- Receptą na sukces zespołu jest konsekwentne dążenie do celu i umiejętność podejmowania właściwych decyzji. Umiejętne wyszukiwanie dobrych rzeczy dla siebie, a nie branie wszystkiego, co dają. Poza tym ciągła walka. Jeżeli czujemy, że jesteśmy na szczycie, to nie spoczywamy na laurach, ale stawiamy sobie poprzeczkę jeszcze wyżej.

- Myślę, że po odejściu Tatiany zmienił się troszkę klimat zespołu. W naszym repertuarze znalazło się więcej utworów w języku polskim, co moim zdaniem wyszło Blue Cafe na dobre. Ludzie piszą do nas maile, dzwonią i mówią, że cieszą się, że zdecydowaliśmy się na polskie piosenki.

Czy teksty, które pojawiają się w waszych piosenkach, to czysta fikcja, wyobraźnia, a może jednak nutka prawdy, odrobina waszego życia?

- Wydaje mi się, że każda osoba, która pisze teksty, stara się przenieść do nich odrobinę swojego życia. Jest jednak wiele utworów w naszym repertuarze, które zrodziły się z czystej wyobraźni - jest w nich mnóstwo fantazji. Kiedy piszę teksty, zależy mi na tym, żeby ludzie słuchający moich piosenek mogli się z nimi utożsamiać, żeby mogli zobaczyć w nich cząstkę siebie. Żeby tekst niósł jakieś przesłanie, musi dotyczyć naszej ludzkiej natury, naszych pragnień...

Nie zastanawiałaś się nad karierą solową? Może nie teraz, ale za jakiś czas. Wiele wokalistek, np. z Varius Manx, po kilku latach spędzonych w zespole rozpoczęło całkiem udane kariery solowe?

- Na razie nie myślałam o czymś takim. Nie mogę zrozumieć, na czym polega fenomen odchodzenia dziewczyn z zespołów. W moim przypadku musiałoby się wydarzyć coś strasznego, coś, co by mi naprawdę nie pasowało, coś, co sprawiłoby, że chciałabym z tym skończyć. Wszystko jednak jest w porządku, bo tak naprawdę śpiewam solo. Mam wsparcie zespołu, Pawła, menedżerki. Jest wspaniale!

Praca pomaga oderwać się od problemów dnia codziennego czy raczej je stwarza?

- Pracuję, żeby zabić negatywne myśli. Prawda jest taka, że im wyżej jest się w tej branży, tym większa samotność. Oczywiście, mam kilku sprawdzonych przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć, którym ufam bezgranicznie, ale to właśnie praca pozwala mi zapomnieć o problemach dnia codziennego. Poza tym muzyka to moja miłość, pasja, jest jak powietrze potrzebne do życia. Kiedy śpiewam, nie myślę o problemach. Praca jest dla mnie najlepszym lekarstwem na smutki.

Kto dba o twój wizerunek sceniczny?

- W tej chwili w wielu sprawach, zwłaszcza ubioru, decyduję sama. Bardzo pomaga mi Paweł, który ma świetną intuicję i wyczucie odnośnie scenicznych kreacji i tego, jak powinnam wyglądać. Staram się ubierać tak, jakby ubranie było moją drugą skórą. Nie mogę w nim czuć się nieswojo. Radzę się także najlepszych w Polsce stylistów, którzy bardzo mi pomagają budować wizerunek sceniczny. Artysta nie może zajmować się wszystkim. Musi mieć sztab ludzi, którzy pomogą, doradzą.

A jaka jesteś prywatnie, poza sceną?

- Dzień rozpoczynam od kawy i ćwiczeń wokalnych. Uprawiam także kung-fu oraz jego odłam - z mieczem. To wzmacnia pewność siebie, koi zmysły, ułatwia koncentrację. Pięknie rzeźbi też sylwetkę i kształtuje mięśnie. Oprócz tego jestem maniaczką kupowania kosmetyków. Kupuję, testuję... Wybieram zarówno dla siebie, jak i znajomych.

Jaki prywatnie jest Paweł Rurak-Sokal? Co najbardziej w nim cenisz?

- Najbardziej cenię fakt, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Wiem, jacy potrafią być ludzie, zwłaszcza w branży, w której się obracam. Nie każdemu można ufać! Pawłowi mogę natomiast zaufać w stu procentach, ponieważ nigdy jeszcze mnie nie zawiódł. Poza tym rozumiemy się bez słów. Dzięki temu powstały dwie ostatnie płyty i myślę, że wiele jeszcze przed nami.

Marzysz o prawdziwej dużej rodzinie, pięknym domu i kotku wygrzewającym się na werandzie?

- Uważam, że jestem bardzo młoda, przede mną całe życie... Nie chcę myśleć takich sprawach. Zostawiam to sobie na później. Na razie chcę się zająć śpiewaniem. To jest dla mnie najważniejsze.

Zabiegasz jakoś o sławę? Czym dla ciebie jest popularność?

- Oczywiście, że zabiegam. Popularność w moim zawodzie jest bardzo ważna. Gdybym chciała śpiewać tylko dla siebie, gdybym nie chciała pokazywać się ludziom, nie wysłałabym demo do Blue Cafe. Lubię sławę, popularność, kamery, sesje zdjęciowe, koncerty. Lubię, kiedy ludzie na mnie patrzą. Lubię, bo wiem, że mam coś do przekazania fanom.

Gdybyś dostała propozycję udziału w któryś z popularnym show, wzięłabyś udział?

- Nie, nie wzięłabym udziału, ponieważ nie jest to sposób, poprzez który chciałabym się zaprezentować publiczności. Jestem wokalistką, chciałabym, żeby ludzie zapamiętali mnie w ten sposób. Mój zawód nie polega na esemesowej rywalizacji. Miałam propozycję udziału w jednym show, nie zdradzę w którym, ale odmówiłam.

Jesteś bardzo atrakcyjną kobietą. Masz swój własny patent na ładny wygląd?

- Kupuję tysiące kosmetyków do pielęgnacji ciała. Poza tym mam swój ulubiony ośrodek SPA w Zakopanem, do którego bardzo często wyjeżdżam. SPA, które pracuje na kosmetykach mojej ulubionej marki, nie zdradzę jakiej. Korzystam z wielu zabiegów, masaży relaksujących. Naprawdę polecam.

A co ze stylem?

- Zwracam uwagę na to, co jest trendy, co w danym okresie modne. Zawsze jednak chcę zachować własny styl. Staram się troszeczkę iść pod prąd. Lubię firmowe rzeczy: markę Dior, Chanel, Zara. Nie kupuję magazynów o modzie, ale często oglądam Fashion TV, modelki chodzące po wybiegu. Inspirują mnie.

Wydaje się, że masz wszystko, o czym marzy każda młoda kobieta. Masz zatem jeszcze jakieś pragnienia?

- Tak, mam dwa. Nigdy nie przestać śpiewać i ... zaśpiewać w duecie z Christiną Aguilerą.

MWMedia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy