Juul niezgodnie z prawem namawia młodzież do sięgania po e-papierosy?

Wygląda na to, że temat e-papierosów zostanie z nami na dłużej, bo regularnie pojawiają się nowe doniesienia w tym temacie. Te używki z roku na rok stają się coraz bardziej kontrowersyjne. I nie bez powodu.

Dopiero co pisaliśmy o pierwszej potwierdzonej ofierze śmiertelnej elektronicznych papierosów, jakiś czas temu publikowaliśmy badania pokazujące, że e-liquidy mają destrukcyjny wpływ na komórki naczyń krwionośnych, nawet jeśli nie zawierają nikotyny, a chwilę później San Francisco jako pierwsze na świecie zakazało sprzedaży e-papierosów i to pomimo faktu, że to właśnie tu ma swoją siedzibę jeden z największych krajowych koncernów zajmujących się ich produkcją, czyli Juul.            

Teraz zaś okazuje się, że ten ostatni będzie miał więcej problemów, bo jego działalność właśnie znalazła się pod lupą Federalnej Komisji Handlu (FTC), a wszystko przez podejrzenie zwodniczych praktyk reklamowych nakierowanych na nastoletniego odbiorcę. A że ostatnio udział młodocianych w rynku e-papierosów ciągle rośnie, bo te reklamowane są jako zdrowsza alternatywa tradycyjnych papierosów i są bardziej akceptowane społecznie, to odpowiednie służby są na to mocno wyczulone. 

Reklama

Juul zapewnia jednak, że żadna z jego akcji marketingowych nie ma na celu przyciągnięcie nastolatków i przypomina o swoich akcjach, które mają na celu ograniczenie palenia wśród nieletnich - w zeszłym roku informowało np. o planach wykorzystania łączności Bluetooth do stworzenia specjalnych geopłotów wokół szkół, które uniemożliwiałyby korzystanie z e-papierosów na tych terenach. Wygląda jednak na to, że Federalna Komisja Handlu nie jest zadowolona z dotychczasowych działań firmy i postanowiła przeprowadzić specjalne śledztwo, skupione na reklamowych praktykach koncernu.

FTC uważa bowiem, że Juul może być zaangażowane w zwodnicze praktyki marketingowe, celując ze sprzedażą w młode osoby, celowo zatrudniając influencerów do promocji swoich produktów. Juul twierdzi, że płatny program influencerski nigdy nie został sformalizowany, a do tego jego skala była niewielka, a żywotność bardzo krótka. Mówiąc konkretniej, firma zapewnia, że zapłaciła mniej niż 10 tysięcy dolarów mniej niż 10 dorosłym (powyżej 30 roku życia) za promowanie swoich produktów. Poza tym, koncern dodaje, że w pełni współpracuje z każdą agencją rządową i stosuje się do regulacji, ale jeszcze nie wiadomo, czy FTC uzna te zapewnienia za wystarczające.

Źródło: GeekWeek.pl/

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy