Mistrz ze złamanym karkiem. Droga na szczyt nie jest prosta
Droga na szczyt nigdy nie jest usłana różami. Ale przeciwności losu często tylko utwierdzają nas, że warto walczyć, by osiągnąć swój cel. Dziś na naszych łamach Dan Atherton opowiada, jak przez lata pozostawać jednym z najlepszych downhillowców na świecie i jakie wnioski wyciągnął ze złamania sobie... karku.
Blizna na mojej głowie powstała, gdy wskoczyłem na BMX-ie w drzwi od stodoły. Jak wylądowałem, zdjąłem z czaszki spory płat skóry...
Jedyną rzecz, którą chciałem w dzieciństwie, to brat. Codziennie pytałem rodziców "Kiedy zjawi się mój mały braciszek?". Nazywałem go George, jeszcze zanim się urodził.
Mój pierwszy rower był stertą złomu wartą może 10 funtów. Był przy tym okropnie ciężki. Ale nigdy, przenigdy mnie nie zawiódł.
Kiedyś pracowałem na fermie świń z moim bratem. Codziennie rano przed szkołą czyściliśmy zagrody z gnoju. Wynosiliśmy też martwe prosiaki, które zostały stratowane nocą przez większe świnie. Śmierdziało tam tak okropnie, że po dwóch dniach nasze ubrania nadawały się tylko na śmietnik. Ta praca uświadomiła mi, że jeśli chcę zostać profesjonalnym sportowcem, muszę pracować naprawdę ciężko w każdym tego słowa znaczeniu.
Jak to jest mieć brata i siostrę, którzy zdobyli mistrzostwo świata? Przerażająco! Zawsze musisz równać do ich poziomu. Dzień, w którym ja, Gee i nasza siostra Rachel wygraliśmy Puchary Świata w Andorze w 2008 roku był najlepszym dniem w naszym życiu. Kiedy patrzysz z najwyższego stopnia podium na resztę i wszyscy podnoszą głowy, żeby zobaczyć ciebie, to jest ten moment. Z tego osiągnięcia jestem najbardziej dumny.
Po chaosie związanym z podróżami po prostu stoję przed swoim domem i upajam się ciszą. Znajduje się wiele mil od czegokolwiek. Żeby się tam dostać, trzeba przejechać wiele dróg, minąć wiele farm i tony owiec, a potem przedostać się przez gęsty las.
Nienawidzę mieć zimnych stóp. Nigdy nie wychodzę z domu bez porządnego zapasu skarpet.
Złamanie karku było ciężkim przeżyciem. Chciałem wykonać "dirt jump", wylądowałem na głowie i złamałem szczytowy kręg szyjny C1. To doświadczenie uczyniło mnie zawodnikiem, którym jestem teraz. Wiem, że nie jestem nieśmiertelny. Wiem, że czas, w którym mogę uprawiać ten sport jest ograniczony. Przed wypadkiem patrzyłem tylko na skocznię, z której się wybijałem. Teraz zastanawiam się dodatkowo, jak wylądować i jakie mogą być konsekwencje ewentualnego wypadku.
Mój wypadek nauczył mnie cierpliwości. Ale każdy nauczyłby się wiele o sobie samym, gdyby przez trzy miesiące uwięziony był w kołnierzu przyśrubowanym do czaszki.
Mama uczyła nas, żeby nie bać się porażek i upadków, tylko uczyć się na własnych doświadczeniach.
Każdy wyścig, który zaliczam jest wyzwaniem na pełnych obrotach. Nie ma drogi na skróty do mety. Możesz jechać ostro i tak szybko, jak tylko potrafisz, ale końcowy czas nie kłamie. Nie ma wymówek. Musisz iść na całość, po bandzie i bez najmniejszych błędów. Za każdym razem ciśniesz do oporu, prędkość jest najważniejsza.
Od momentu, gdy z bratem budowaliśmy skocznie jako dzieciaki, tak naprawdę nic się nie zmieniło. Mamy tylko większy budżet i ludzi do pomocy. Ale nadal kopiemy dołki w lesie, jak dawniej, choć może nieco większe, niż wcześniej. Wciąż jednak wszystko polega na kreacji. Najpierw sobie coś wyobrażasz, a potem po prostu to robisz.
Jeśli chcesz dostać się do świata zawodowców, spraw by ściganie stało się twoim światem. Musisz w stu procentach wejść w to środowisko. Oddać mu się w całości.
Właśnie skończyliśmy budowę Red Bull Hardline. Pomysł był prosty - stworzyć najtrudniejszą na świecie trasę do downhillu. Dostaliśmy wolną rękę, aby stworzyć ją tak niebezpieczną i szaloną, jak się tylko da. Normalnie, gdy zjeżdżasz w dół, starasz się urwać ułamki sekundy na każdym zakręcie. Tutaj po prostu modlisz się, żeby dotrzeć do mety w jednym kawałku.
Do tego sportu wciągnąłem się dzięki rowerom. To proste. Byliśmy dzieciakami, które miały dużo wolności. Jazda na rowerze sprawiała, że czerpaliśmy z naszego dzieciństwa najwięcej.
Latem, gdy tylko wstanie słońce, wychodzę z domu. Od rana do nocy kopię dla siebie skocznie. Dopiero zimą mogę sobie bardziej pofolgować.
Czym jest sukces? To uczucie podniecenia, kiedy wstajesz z łózka każdego dnia.
***
Daniel Simon Atherton, znany jako Dan Atherton
Urodzony 25 stycznia 1982 w Salisbury
Zawodowy kolarz, specjalność: downhill, four cross, enduro downhill
Mistrz Wielkiej Brytanii z 2004 i zdobywca UCI Mountain Bike World Cup z 2008 r