Antarktyda się topi, poziom oceanów wzrośnie o 4 metry

Dwa działające niezależnie zespoły badawcze przekonują, że poziom wody w oceanach w ciągu kilkudziesięciu lat może podnieść się o 4 metry. Jest to wynikiem topnienia pokrywy lodowej Antarktydy Zachodniej.

Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine i NASA Jet Propulsion Laboratory zauważyli, że duże części pokrywy lodowej Antarktydy Zachodniej zaczęły się zapadać, co potwierdza destabilizację tego obszaru. Bezpośrednią przyczyną tego zjawiska są coraz cieplejsze wody w oceanach, które obmywają lodowiec.

Cieplejsza woda naturalnie występująca wokół Antarktydy jest wciągana na powierzchnię przez silne wiatry, które w ostatnim czasie nawiedziły ten kontynent. Uwalniane do atmosfery gazy cieplarniane nie są jedyną przyczyną problemu, bo obecnie dominujące są czynniki naturalne oraz dziura ozonowa, z którą już sobie poradziliśmy, ale skutki wciąż odczuwamy.

Niestety, zjawiska topnienia lodowców Zachodniej Antarktydy nie da się już zatrzymać. Nie pomogłoby nawet schłodzenie całej wody dookoła lodowca, gdyż został on już wytrącony ze swojego stabilnego stanu, co rozpoczęło swoistą reakcję łańcuchową.

Całkowite stopienie wspomnianego lodowca może doprowadzić do podniesienia poziomu wód w oceanach nawet o 4 metry. Nie jest to jedyny problem, gdyż wkrótce destabilizacji mogą ulec inne regiony Antarktyki oraz lodowiec grenlandzki. Może to doprowadzić do podtopienia wielu niżej położonych regionów świata.
 
W latach 70. ubiegłego wieku John Mercer z Uniwersytetu Ohio ostrzegał, że pokrywa lodowa Antarktydy jest wrażliwa na najmniejsze zmiany wywołane przez człowieka, ale nikt go nie słuchał. Teraz najprawdopodobniej będziemy musieli stawić czoła konsekwencjom tej nierozwagi.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Antarktyda | Ocean | globalne ocieplenie | Dziura ozonowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama