Jak konserwować sztukę tworzoną cyfrowo? Muzea wchodzą w nową erę
Linie między technologią, a sztuką zaczynają się powoli zacierać. Czy w przyszłości będziemy w stanie w łatwy sposób delektować się pracami artystów, którzy tworzyli swoje dzieła na nieistniejących już nośnikach?
"Klasyczny" artysta ma łatwo. Wystarczy, że wybierze płótno lub inny materiał do utrwalenia swoich myśli lub przejawu kreatywności, a ludzkość będzie w stanie podziwiać efekt jeszcze przez wiele lat - głównie za sprawą użytego nośnika. W ostatnich latach jednak sztuka zaczyna powoli mieszać się z technologią skazując nas na pytanie: jak w przyszłości będziemy w stanie zadbać o prace umieszczone w wirtualnej rzeczywistości, na płytach lub dyskietkach? Okazuje się, iż jedno z muzeów zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i podjęło odpowiednie kroki, aby zakonserwować ważne prace.
Wydawałoby się, iż dzieła cyfrowe są jednymi z najłatwiejszych do zachowania - w końcu można skopiować je nieskończoną ilość razy, a także przestać się martwić o to, że ulegną one swoistej degradacji wraz z czasem. Tak, jak ma to miejsce chociażby w przypadku papieru czy niezadbanego płótna. Osoby zajmujące się katalogowaniem oraz wystawianiem tego typu sztuki nie powinny także brać pod uwagę warunków atmosferycznych: wilgoci czy temperatury. W rzeczywistości jest jednak nieco inaczej.
Sztuka cyfrowa może być tak samo delikatna, jak ta, która jest tworzona przez "rzeczywiste" ręce artysty - zazwyczaj wymaga ona specjalistycznego oprogramowania lub innego elementu sprzętowego umożliwiającego pełne odtworzenie projektu zgodnie z wizją artysty. Podczas zmiany systemu operacyjnego, aktualizacji oprogramowania czy na drodze samej ewolucji technologii będzie znacznie trudniej zachować dzieła cyfrowe - chociażby ze względu na pracę z przestarzałym sprzętem. Przykładem niech będą dyskietki o wielkości 3,5-cala nastręczające trudności w znalezieniu odpowiedniego napędu oraz w kwestii połączenia go z rzutnikiem lub innym miejscem do wyświetlania.
Za rozwiązanie tego problemu wzięło się Muzeum Guggenheima oraz Uniwersytet Nowego Jorku. Obie instytucje wspólnie opracowały projekt "zachowania kluczowych dzieł sztuki cyfrowej". Deena Engel, członek projektu oraz profesor informatyki poinformowała, iż opisywany zabieg działa w ramach ochrony sztuki współczesnej i podała ciekawy przykład dokumentu tekstowego tworzonego dziesięć lat temu: w przypadku niektórego oprogramowania może być on nie do odtworzenia, a sama dekada to przecież nie tak długi okres czasu.
Na sam początek, Muzeum oraz Uniwersytet w Nowym Jorku wzięli na warsztat kilka prac, takich jak Cheanga Brandona Shu Lea z 1998 roku, net.flag Marka Fliera z 2002 roku czy dzieło Unfolding Object Johna F. Simona Jr. z 2002 roku. Wszystkie wyżej wymienione projekty posiadają specjalne elementy interaktywne, które działają jedynie w określonych warunkach - po ich zrekonstruowaniu zostaną one udostępnione na stronie Muzeum Guggenheima do podziwiania za pomocą najnowszych wersji przeglądarek internetowych.
"Przywrócenie" i "konserwacja", to słowa, które brzmią dziwnie w kontekście sztuki cyfrowej, ale sam proces konserwacji materiałów multimedialnych jest niemalże identyczny, jak praca, którą trzeba podjąć w przypadku dzieł fizycznie istniejących.
Można spodziewać się, że za tą inicjatywą w kolejnych latach pójdą także inne instytucje oraz muzea z całego świata. Szkoda bowiem, aby tak masywny dorobek zmarnował się wraz z kolejnymi, upływającymi sekundami.