Kolejki linowe bez tajemnic
Czy to na nartach, czy podczas wycieczki - chcąc się dostać na szczyt góry, często nie mamy innego wyjścia jak wsiąść do ciasnego wagonika.. Wiele milionów pasażerów zawierza swoje życie wytrzymałości stalowych lin. A czy te mogą się zablokować? Albo nawet zerwać? I jak wydostać się z unieruchomionej gondoli?
W przypadku około 110 pasażerów małokabinowej kolejki linowej Vallée Blanche we Francji koszmar zaczyna się późnym popołudniem: jej maleńkie, czteroosobowe gondole bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zatrzymują się na wysokości około 3500 metrów n.p.m., nad polem firnowym lodowca u podnóży masywu Mont Blanc - pod niektórymi z nich zionie trzystumetrowa pustka.
Część pasażerów wydaje z siebie okrzyk strachu, inni milczą, podczas gdy na ich twarzach maluje się przerażenie. Potem przez kilka sekund panuje cisza, przerywana jedynie świstem lodowatego wiatru, który nieustannie szarpie gondolami. Wiele z uwięzionych w nich osób cierpi na lęk wysokości. Ludzie ci zdają sobie sprawę, że ich życie wisi jedynie na stalowym "włosku" o średnicy około 30 milimetrów. A coś właśnie blokuje system...
12 metrów swobodnego spadku
Kolejki linowe należą do najbezpieczniejszych środków komunikacji na świecie: spośród prawie 90 milionów pasażerów, którzy rocznie korzystają z tego typu transportu w Niemczech, Austrii oraz Szwajcarii, trzeba ratować średnio tylko 22 osoby. Jeśli porównać wydajność i częstość występowania wypadków, to kolejki linowe są około 130 razy bardziej niezawodne od pociągów. Ale gdy dojdzie już do wypadku, na nic zda się statystyka: kilka miesięcy temu, w październiku 2018 roku, pusta gondola na Staubern w Szwajcarii spadła dwanaście metrów w dół - ośmiu pasażerów wagonika nadjeżdżającego z przeciwnego kierunku musiało wyjść z niego po linie. A w grudniu 2017 roku kabina będącej w użytku ledwie od dziewięciu miesięcy kolejki na Zugspitze zderzyła się z górską gondolą ratunkową.
Kleszcze ściskające z siłą pięciu ton
Pasażerowie Vallée Blanche instynktownie spoglądają w górę: czy lina wytrzyma? - Istnieją, oczywiście, przypadki, kiedy gondole spadają - mówił Ekkehard Assmann z firmy Doppelmayr produkującej kolejki i wyciągi. W 1975 roku w Dolomitach wskutek błędów ludzkich zerwała się lina nośna - w tym najtragiczniejszym w historii transportu górskiego wypadku zginęły 43 osoby. Prawda jest jednak taka, że zerwanie się stalowych lin, których długość wynosi niekiedy ponad dziesięć kilometrów, jest praktycznie niemożliwe. Przyczyna? - Liny podlegają znacznie bardziej rygorystycznym kontrolom niż pozostałe elementy wpływające na bezpieczeństwo i są obliczone na wielokrotnie większe obciążenia - mówi Rene Weber ze szwajcarskiego instytutu IWM, zajmującego się kontrolą bezpieczeństwa.
"Pozostałe elementy" to na przykład rolki, po których biegnie lina, oraz zaciski wyprzęgieł używanych w większości tak zwanych kolejek kołowych (dominujących obecnie na świecie). Układ wykorzystujący tę technikę - w przeciwieństwie do klasycznych, wahadłowych - pracuje na zasadzie gigantycznej, nieustannie obracającej się elastycznej liny napędowej. Na stacjach gondole są z niej wypinane bądź do niej przypinane, aby pasażerowie mogli wysiąść lub wsiąść. System ten w działaniu przypomina mechanizm klamerki do bielizny, której siła uścisku w przypadku sześcioosobowego wagonika o wadze 1,2 tony wynosi 5 ton.
Zacisk wyprzęgła gondoli zakleszcza się jedynie na mniej więcej trzech czwartych objętości liny, dzięki czemu jej dolna, otwarta część może przesuwać się na rolkach. Większość wypadków zdarza się wtedy, gdy pod wpływem działania wiatru albo ciała obcego lina transportowa ześliźnie się z rolek bądź gdy popsują się zaciski wyprzęgła gondoli: -Jedną z niewiadomych w ruchu kolejek linowych jest wiatr - tłumaczył Assmann. Kiedy wieje za mocno, wagonik może się ześlizgnąć - dlatego też zwykle ruch jest wstrzymywany, gdy prędkość podmuchów bocznych dochodzi do 60 km/h.
W przypadku Vallée Blanche nagły poryw przekręcił linę nośną i pociągową, unieruchamiając cały system. Jeszcze przed nastaniem ciemności ratownikom udało się za pomocą helikoptera ewakuować większość uwięzionych osób. Ratownicy opuszczali się na linach do gondoli z wysokości co najmniej trzydziestu metrów, tak aby ruch powietrza wywołany przez łopaty obracającego się wirnika nie doprowadził do rozkołysania się wagoników. Mimo to 33 osoby musiały spędzić noc "w chmurach", choć zaopatrzone w to, co najpotrzebniejsze, w tym baterie i koce elektryczne.
- Gdy nadchodzi zimna noc, najważniejsze jest utrzymanie ciepła - wyjaśnia ratownik górski Paul Scholz. Następnego dnia pasażerowie byli już w komplecie na ziemi. Każda kolejka linowa ma opracowany specjalnie dla siebie plan ewakuacji, ale wszystkie łączy jedno: jeśli wieje silny wiatr, a przeprowadzenie akcji ratunkowej jest zbyt niebezpieczne, to uwięzieni pasażerowie muszą wytrwać w gondolach. Dlatego też kontroler transportu górskiego Rene Weber ma własny sposób na uniknięcie ryzyka: - Gdy mocno wieje, rezygnuję z jazdy na nartach.