Bot ukraińskiej cyberpolicji śledzi tajemnicze znaki rosyjskiego wojska... z pomocą obywateli

Wątek tajemniczych znaków pojawia się w kontekście inwazji Rosji na Ukrainę po raz kolejny, ale tym razem nie chodzi o oznaczenie rosyjskich samochodów, czołgów czy wyrzutni rakiet, umożliwiające odróżnienie jednostek przyjaznych od wrogich, ale znaki pozostawione przez wojska Kremla na drodze.

Wątek tajemniczych znaków pojawia się w kontekście inwazji Rosji na Ukrainę po raz kolejny, ale tym razem nie chodzi o oznaczenie rosyjskich samochodów, czołgów czy wyrzutni rakiet, umożliwiające odróżnienie jednostek przyjaznych od wrogich, ale znaki pozostawione przez wojska Kremla na drodze.
Ukraińska cyberpolicja stworzyła bota do śledzenia ruchu wojsk rosyjskich/dennizn /123RF/PICSEL

Na oficjalnym twitterowym profilu Narodowej Policji Ukrainy pojawił się bardzo ciekawy wpis, informujący o tym, że każdy obywatel może pomóc w walce z okupantem. Wystarczy, że ma do dyspozycji smartfon z dostępem do internetu, którym można zrobić zdjęcie i udostępnić je w sieci z odpowiednim tagiem.

A co należy fotografować? Okazuje się, że rosyjska armia zostawia na drogach i budynkach kolorowe, namalowane farbą znaki, najpewniej służące do identyfikacji celów albo komunikacji między oddziałami.

Reklama

Ukraińska cyberpolicja stworzyła więc specjalnego bota, który zajmuje się identyfikowaniem i umieszczaniem takich znaków w specjalnej bazie Google Maps. Wystarczy zrobić im zdjęcie i wrzucić do sieci - bot zbiera też informacje o ruchu wrogów, ich ekwipunku i celach.

Jednocześnie pojawia się ostrzeżenie, by nie fotografować i nagrywać - a już na pewno nie publikować w mediach społecznościowych - ruchów ukraińskiego sprzętu, wojska i jego lokalizacji, bo mogą zostać wykorzystane przez Rosjan. Co więcej, policja prosi o zwrócenie uwagi i zgłoszenie, a nawet zniszczenie podejrzanych przedmiotów, jak te prezentowane na poniższym zdjęciu.

To już kolejna wspólna akcja ukraińskich władz i obywateli, bo wczoraj na apel Ministerstwa Obrony odpowiedziały setki obywateli posiadających konsumenckie drony. Władze poprosiły, by  mieszkańcy stolicy włączyli się do akcji obserwacyjnej i wykorzystali je do patrolowania miasta z powietrza, a następnie przekazywali zdobyte informacje o ruchach i położeniu rosyjskiego wojska.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: boty | wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy