Byli inżynierowie Samsunga stworzyli najmniejszy LiDAR w historii

Niecały miesiąc temu Volvo poinformowało, że jako pierwsze będzie stosować LiDAR w samochodach produkcyjnych, znacznie zmniejszając rozmiar urządzeń odpowiedzialnych za tę technologię.

Była to naprawdę ciekawa zapowiedź, bo choć od dawna wiadomo, że LiDAR to przyszłość samochodów autonomicznych, to w swojej obecnej formie ma pewne problemy. A chodzi głównie o znaczny rozmiar, który mocno ogranicza jego stosowanie i psuje ogólny wygląd auta - Volvo udało się jednak zredukować go do akceptowalnego poziomu, który łatwo można wpasować w bryłę auta. Warto jednak pamiętać, że LiDAR służy nie tylko do mapowania otoczenia i wykrywania przeszkód, ale i umożliwia wygenerowanie dodatkowego wirtualnego ekranu dotykowego w dowolnym miejscu za pomocą urządzenia wyposażonego w stosowną technologię.

Reklama

Jak jednak łatwo się domyślić, nawet zmniejszony LiDAR od Volvo nie sprawdzi się przy takich urządzeniach jak smartfony, laptopy, tablety, komputery czy nawet telewizory i tu do akcji wchodzi Glamos, których pochwalili się właśnie eks inżynierowie Samsunga z firmy CoreDAR. Ich LiDAR zamknięty jest bowiem w urządzeniu o wymiarach 3.81 x 3.81 centymetra, więc bez problemu można go schować do kieszeni i wykorzystać w dowolnym momencie. Mówiąc krótko, to najmniejszy LiDAR świata i ma szansę spopularyzować tę technologię w różnych branżach.- Podczas eksperymentowania z LiDAR w Samsung Electronics C-Lab, zauważyłem potencjał tej technologii. Chciałem stworzyć takie urządzenie, ale znacznie mniejsze i przystępniejsze cenowo, aby każdy mógł z niego korzystać w dowolnym miejscu - twierdzi Charles Lee, założyciel CoreDAR.

A jak to będzie działać? Po podłączeniu Glamos automatycznie wykrywa i i skaluje wielkość urządzenia, a następnie pozwala na sterowanie za pomocą gestów, bez konieczności fizycznego dotykania ekranu. Sensor skanuje otoczenie w zasięgu blisko 1 metra, mierząc odległość do wszystkich obiektów w okolicy, zanim zmieni dane w koordynaty dotykowe i wyśle je do ekranu. Moduł porusza się w 40 klatkach na sekundę i wykrywa wszystko w zasięgu 180°. Zdaniem twórców pozwala to na zastosowanie profesjonalne, rozrywkowe czy codziennego użytku, np. podczas prezentacji w szkole czy pracy, przeglądania zawartości serwisów streamingowych bez używania pilota czy przerzucania stron internetowych podczas gotowania, bez konieczności brudzenia urządzeń. Poza tym, przy odrobinie dobrych chęci, możemy uzyskać również gamingowe doświadczenia na miarę tych z Nintendo Wii, przy okazji powiększając obraz i rzucając go na ścianę: - Zamiast więc grać w Candy Crush na małym smartfonie, można wykorzystać duży telewizor i zrobić z tego świetną aktywność dla rodziny i znajomych - dodają twórcy. 

Źródło: GeekWeek.pl/dezeen

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy