Cyberataki nie ustają. Czy Ukraina przeniesie ściśle tajne dane i infrastrukturę IT za granicę?

Wygląda na to, że ukraiński rząd coraz mocniej obawia się, że atakujące ich kraj - zarówno fizycznie, jak i w cyberprzestrzeni - wojska rosyjskie mogą uzyskać dostęp do serwerów i wejść w posiadanie ściśle tajnych danych, dlatego eksplorują możliwości potencjalnego przeniesienia infrastruktury IT do innego kraju.

Wygląda na to, że ukraiński rząd coraz mocniej obawia się, że atakujące ich kraj - zarówno fizycznie, jak i w cyberprzestrzeni - wojska rosyjskie mogą uzyskać dostęp do serwerów i wejść w posiadanie ściśle tajnych danych, dlatego eksplorują możliwości potencjalnego przeniesienia infrastruktury IT do innego kraju.
Gdzie trafią ukraińskie tajne dane i serwery? Do Polski? /123RF/PICSEL

Informacje zawarte w ściśle tajnych dokumentach rządowych mogłyby zdecydować o wyniku trwającej wojny, szczególnie w kontekście tego, że Ukraina dysponuje dużo mniejszymi siłami militarnymi niż Rosja (a przynajmniej oficjalnie), a uzyskanie dostępu do sieci wywołać wiele innych problemów (np. ułatwić prowadzenie kolejnych cyberataków). Dlatego też, jak informuje Reuters, choć oryginalny plan zakłada ochronę sieciowej infrastruktury kraju, ukraiński rząd rozważa też możliwości przeniesienia danych i serwerów za granicę. 

Zajmujący się bezpieczeństwem ukraińskich informacji Victor Zhora potwierdził w wypowiedzi dla agencji, że przeniesienie ważnych elementów infrastruktury IT do innego kraju jest poważnie branym pod uwagę planem B, ale należy pamiętać, że ewentualna decyzja będzie musiała zostać jeszcze zatwierdzona przez parlament.

Ukraina rozważa przeniesienie infrastruktury IT. Gdzie?

Reklama

I trudno się temu dziwić, bo Ukraina od dawna musi się mierzyć z agresywnymi cyberatakami, które miały przygotować grunt pod agresję Rosji. Wystarczy przypomnieć, że hakerzy powiązani z Kremlem próbowali wpływać na wyniki wyborów prezydenckich w Ukrainie w 2014 roku oraz regularnie atakowali sieci energetyczne tego kraju - tych ostatnich nie brakowało też w dniach poprzedzających inwazję Putina, podobnie jak prób pozyskania informacji militarnych.

Ukraiński rząd odrobił wprawdzie lekcje po aneksji Krymu przez Rosję w 2014 roku i przeniósł kluczową infrastrukturę, a także opracował plany jej awaryjnego wyłączenia, usunięcia danych i przesłania backupu w bezpieczne miejsce na wypadek skutecznych ataków.

Jak komentował Victor Zhora w wywiadzie dla Politico jeszcze przed oficjalną agresją Putina: - Mamy plany i mamy scenariusze. Możemy przenieść infrastrukturę do nowych lokacji, możemy zapisać dane i możemy je usunąć, aby zapobiec ich wyciekowi.

Jest tylko jeden problem, a mianowicie najbardziej wrażliwe dane znajdują się w jednym miejscu, a mianowicie w Kijowie, który jest od dłuższego czasu okrążany przez rosyjskie wojska i specjaliści prognozują, że w ciągu kilku dni należy się spodziewać ataku. Oznacza to, że decyzja ukraińska musi zapaść szybko, bo już niedługo bezpieczne wywiezienie urządzeń może nie być możliwe.

Jak podkreśla Zhora, otrzymali propozycje pomocy od wielu krajów, które uważnie analizują, ale preferowanym kierunkiem są państwa europejskie. I to nie tylko ze względu na fizyczną odległość, jak podkreśla Reuters, bo próba cyberataków na wspomniane ściśle tajne dane, jeśli serwery będą działać na terenie NATO, może zostać odebrana jako atak na samo NATO i wywołać zdecydowaną oficjalną odpowiedź organizacji. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy