Jedzie ogromne wsparcie dla Rosjan. To "superpotężne" czołgi

Rosjanie przygotowują się do wielkiej ukraińskiej ofensywy. Według wielu źródeł, ma ona nastąpić po 9 maja, czyli po rosyjskim Dniu Zwycięstwa. Z tej okazji, Kreml wysłał ogromne wsparcie swoim żołnierzom w postaci "starożytnych" czołgów m.in. T-54, pamiętających lata 40. ubiegłego wieku.

Rosjanie przygotowują się do wielkiej ukraińskiej ofensywy. Według wielu źródeł, ma ona nastąpić po 9 maja, czyli po rosyjskim Dniu Zwycięstwa. Z tej okazji, Kreml wysłał ogromne wsparcie swoim żołnierzom w postaci "starożytnych" czołgów m.in. T-54, pamiętających lata 40. ubiegłego wieku.
Jedzie ogromne wsparcie dla Rosjan. To "superpotężne" czołgi T-54 i T-55 /Ukraine Weapons Tracker /Twitter

W serwisach społecznościowych jak grzyby po deszczu pojawiają się zdjęcia pokazujące kolumny transportowe czołgów, które mają wesprzeć rosyjskich żołnierzy w obwodzie zaporoskim, w obliczu nadchodzącej wielkiej ukraińskiej ofensywy. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Kreml wysłał na front "starożytne" czołgi, pamiętające lata 40. ubiegłego wieku.

Chodzi tutaj o czołgi T-54 i T-55. Pierwsze zdjęcia z nimi w roli głównej, podczas transportu do Ukrainy, pojawiły się w marcu, a w połowie kwietnia były już widziane w okolicach Mariupola. Teraz ma miejsce transport tych zabytków na ogromną skalę. Czołgi trafią do Berdiańska, a w momencie ofensywy, ruszą na północ.

Reklama

Kreml wysłał wsparcie w postaci "starożytnych" czołgów

Entuzjaści militariów podkreślają, że użycie tak starych czołgów, które pamiętają jeszcze tłumienie antysowieckiego powstania na Węgrzech w 1956 roku, to dowód na opłakany stan rosyjskiej armii po wyczerpującym dla niej ponad roku wojny w Ukrainie. Wszystko wskazuje na to, że Rosja bardziej stawia teraz na obronę, niż atak. Analitycy obawiają się, że Kreml może dokonać sabotażu jądrowego, by powstrzymać Ukraińców.

Głównie w Ukrainie rosyjska armia stosuje na froncie nowsze czołgi T-72 czy T-80, ale uzbierało się też sporo supernowoczesnych T-90. Wysyłka do Ukrainy zabytkowych czołgów T-54 czy T-55 nie mieści się w głowie. Te maszyny to trupiarki na gąsienicach. Nie mają odpowiedniego pancerza czy systemów obrony. Zniszczenie takich pojazdów będzie możliwe nawet najprostszymi wyrzutniami przeciwpancernymi czy większymi granatami zrzucanymi z dronów.

Rosyjskie czołgi T-54 i T-55 to trupiarki na gąsienicach

Kreml liczy jednak na to, że w momencie największego kryzysu, czyli szybkiego wyzwalania przez Ukraińców południa kraju, te maszyny będą mogły zostać użyte do ostatecznej obrony. Wówczas mogą zostać wyposażone w pociski ze zubożonym uranem, a wtedy będą mogły pacyfikować nawet najpotężniejsze czołgi dostarczone przez kraje NATO.

Produkcja czołgów T-54 ruszyła w 1946 roku. Zostały one opracowane przez Charkowskie Biuro Konstrukcyjne w mieście Charków, które dziś znajduje się w granicach Ukrainy. W sumie wyprodukowano ponad 40 tysięcy sztuk maszyn. W swoich armiach miało je wiele krajów Europy, w tym również Polska.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy