Największy polski satelita jest już w kosmosie. Decydujące 24 godziny

Największy i najbardziej zaawansowany polski satelita został w piątek 16 sierpnia wyniesiony w przestrzeń kosmiczną. Poleciał rakietą SpaceX Elona Muska wraz z innymi satelitami. Jakie będą jego zadania?

Wczorajszy wieczór był dla większości z nas po prostu środkiem długiego weekendu. Wiele osób w Warszawie wybrało się na grilla, do barów czy restauracji, by skorzystać z krótkiego odpoczynku od pracy. Ale na mapie stolicy po godzinie 20:00 był jeden punkt rozgrzany do czerwoności, gdzie emocje sięgały zenitu. To siedziba firmy Creotech Instrument. Po miesiącach ciężkiej pracy, zarwanych nocy i niepewności podczas testowania satelity EagleEye, urządzenie w końcu zostało wyniesione w przestrzeń kosmiczną.

Firma Creotech pomyślnie nawiązała łączność z satelitą EagleEye

EagleEye to satelita opracowany przez Centrum Badań Kosmicznych, oraz firmy Creotech Instruments i Scanway. Jest pierwszym zaprojektowanym i zbudowanym w Polsce satelitą o masie przekraczającej 50 kg (waży 55 kg). To oznacza, że jest porównywalny do wszystkich powstałych dotychczas w naszym kraju satelitów razem wziętych.

Reklama

EagleEye został wyniesiony na orbitę okołoziemską na rakiecie Falcon-9 z bazy Vandenberg w Kalifornii, w ramach misji Transporter-11.

Możemy sobie tylko wyobrażać, jak silne emocje musiały towarzyszyć wszystkim zaangażowanym w projekt. Ale sam pomyślny start nie oznaczał rozluźnienia. W ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut miały się odbyć jeszcze dwie kluczowe operacje. Pierwsza to uwolnienie satelity, a druga - odebrany sygnał w centrum kontroli misji, co oznaczało, że wszystko poszło bez problemu, satelita jest w przestrzeni kosmicznej i uzyskał łączność z Ziemią. Udało się.

Pierwsza faza misji EagleEye na orbicie przebiegła pomyślnie - poinformowała w sobotę firma Creotech. Inżynierom udało się nawiązać łączność z satelitą. Wszystkie odebrane parametry są w normie, satelita jest gotowy do dalszych działań.

- Z wielką satysfakcją i dumą mogę poinformować, że z sukcesem zakończyliśmy pierwszą i niezwykle ważną fazę misji EagleEye na orbicie. Wystrzelenie odbyło się poprawnie. Wstępne operacje również przebiegły bez zarzutu. Dzięki sprawnej pracy zespołu operatorów i inżynierów z Creotech, satelita znalazł się na stabilnej orbicie o wysokości ok. 510 km i jest gotowy do dalszej pracy. Wszystkie odebrane parametry są w normie i aktualnie przygotowujemy się do dalszych działań - poinformował dr Piotr Dziuban, dyrektor inżynierii w Creotech Instruments SA, w wydanym w sobotę komunikacie.

Nie oznacza to jednak, że satelita od razu przejdzie do swoich zadań. Kolejne godziny, dni, to testowanie wszystkich urządzeń. Oczywiście, mimo że cały zespół dokładnie przetestował satelitę, to zawsze jest ryzyko, że pojawią się problemy. Krytyczne są pierwsze 24 godziny, podczas który zespół weryfikuje działanie zasilania i że działa każdy z podsystemów, krok po kroku. Wszystkie testy mogą zająć przynajmniej miesiąc. Dopiero wtedy uruchomiony zostanie teleskop, wykonane zostaną pierwsze zdjęcia, a także niezbędna kalibracja. Na samym końcu zostanie uruchomiony silnik, który, choć jest sprawdzony, to musi przejść testy z tym konkretnym satelitą.

 


Jeśli coś pójdzie nie tak, nie oznacza to, że cała misja zakończy się niepowodzeniem. EagleEye jest tak duży m.in. dlatego, że wszelkie systemy mają swoje awaryjne kopie, wliczając w to oprogramowanie. Gdy jakiś element ulegnie uszkodzeniu, jego "zmiennik" automatycznie przejmie te funkcje.

Jakie zadania czekają przed EagleEye? To latające laboratorium

EagleEye zostanie wyniesiony na bardzo niską orbitę (VLEO - ang. Very Low Earth Orbit). Stosunkowo niewielka wysokość 300-350 kilometrów pozwoli na precyzyjne obrazowanie Ziemi. Ale głównym zadaniem będzie testowanie platformy HyperSat oraz wszelkich zawartych w satelicie urządzeń (włącznie z teleskopem) i oprogramowania.

Na pokładzie został zamontowany także superkomputer, za który odpowiada Centrum Badań Kosmicznych PAN. Jego moc obliczeniowa ma pozwolić na uruchomienie algorytmów sztucznej inteligencji, która będzie wstępnie w przestrzeni kosmicznej analizowała, wyostrzała, a także usuwała pewne elementy (np. zachmurzenie), aby wybrać zdjęcia, które będą nadawały się do przesłania na Ziemię. Po uruchomieniu i skalibrowaniu teleskopu będzie on mógł przesyłać obrazy dwa razy na dobę. Ale docelowo nie będzie on służył do robienia zdjęć - to latające laboratorium, w którym nieustannie będą przeprowadzane testy, łącznie z wprowadzaniem nowego oprogramowania.

Jak długo potrwa misja?

Schodząc na docelową orbitę, będą przeprowadzane kolejne testy. Gdy satelita osiągnie wysokość 350 km, będzie utrzymywać się tam dzięki silnikom. Po pięciu latach zostanie skierowany do atmosfery, gdzie ulegnie spaleniu, co będzie oznaczało koniec tej misji. Lider konsorcjum zapowiada jednak, że w planach są już kolejne misje. Z finansowego punktu widzenia w przyszłości najbardziej będą opłacalne te komercyjne, których zadaniem będzie umieszczanie sprzętu różnych firm na orbicie, ale firma chce angażować się także w projekty naukowe, dzięki którym polskie komponenty i satelity polecą w dalsze części Układu Słonecznego, a być może i poza niego.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: satelita | SpaceX | Kosmos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy