Rosyjski żołnierz ukradł w Ukrainie kamerę CCTV. Teraz ogląda go cały świat

Rosyjscy żołnierze znani są z tego, że w Ukrainie kradną na potęgę, a "zdobycze wojenne" wysyłają do swoich domów. Jeden żołnierz z Buriacji zabrał do siebie… uliczną kamerę CCTV. Nie wiedział jednak, że dzięki temu rozpocznie transmisję prosto z domu, którą zobaczy cały świat.

O zjawisku niecodziennym nawet jak na standardy rosyjskiego żołnierza poinformował ukraiński bloger, Jan Gordienko. Opisał on historię swojego przyjaciela, któremu Rosjanie ukradli z posesji kamerę CCTV, podczas okupacji miejscowości Łyman. 

Jak się okazuje, kamera stała się elementem dekoracji w domu rosyjskiego złodzieja. Wiadomo o tym dlatego, bo kamera ciągle działa i nadaje obraz na żywo prosto z mieszkania Rosjanina.

Rosyjski Big Brother z byłym okupantem w roli głównej

Przygody żołnierza, który ukradł kamerę, Gordienko opisuje na swoim Instagramie. Sam był tym mocno zaskoczony, bo wraz z przyjacielem myślał, że sprzęt przepadł bezpowrotnie. Jednak teraz okazuje się, że może oglądać życie rosyjskiego żołnierza, oddalonego o kilka tysięcy kilometrów, który ukradł kamerę jego kolegi

Reklama

W sieci opublikował na razie parę nagrań i zdjęć, na których widać codzienne życie nieświadomych domowników. Wśród nich zobaczyć można jak rosyjski żołnierz wraz ze swoją rodziną je, rozmawia czy nawet się przebiera.

Przy tak prywatnych materiałach, bloger miał jednak wątpliwości, czy faktycznie powinien je upubliczniać. Jednak biorąc pod uwagę, że ma do czynienia z okupantem jego kraju, postanowił nagłośnić sprawę.

Gordienko na Instagramie gdzie udostępnia materiały, zaczął je nazywać swoistym "reality show". Spytał też społeczności, jak powinien nazwać program z rodziną dawnego okupanta w roli głównej.

Skradziona kamera wyświetla obraz. Jak to możliwe?

Kuriozum sytuacji dodaje fakt, że to "reality show" jest wynikiem podstawowej niewiedzy Rosjanina, jak obsługiwać technologię. Możliwe jest bowiem tylko dlatego, że nie zresetował i nie skonfigurował kamery po przywiezieniu jej do domu. Jedyne co zrobił, to na szybko podłączył swoje "trofeum wojenne" do gniazdka.

Brak zmiany ustawień sprawił, że poprzedni właściciel, mając dalej zapisane IP kamery, mógł się z nią połączyć, a tym samym wyświetlać obraz. Rosjanin natomiast nic nie może zrobić. Z udostępnionych nagrań wynika jednak, że ma dla niego charakter tylko dekoracyjny, i działanie wcale nie jest mu potrzebne. Widać zresztą, że nikt w domu nie jest świadom tego, że kamera działa.

Jest to na tyle absurdalne, że pojawiły się już podejrzenia o spreparowaniu całej akcji. Ludzie nie wierzą, że nawet jak na standardy rosyjskiego żołnierza, można nie mieć żadnego obeznania z technologią. Jednak wojna w Ukrainie dobitnie pokazuje, że Rosjanie nie mają granic, zwłaszcza w osiąganiu absurdu. I płacą za to cenę, jak właśnie jeden rosyjski żołnierz z Buriacji, który teraz jest "bohaterem" nowego "reality show".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Rosjanie | cctv | wojna w Ukrainie | kradzież
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama