To szpiegowskie eldorado. Agenci zapraszają do Wiednia "na narty"
Jeśli zajmować się wywiadem, to tylko w Wiedniu, a przynajmniej tak wynika z opinii ekspertów, którzy przekonują, że podobnie jak w czasach zimnej wojny, stolica Austrii ponownie stała się szpiegowskim eldorado.
Z czym kojarzy się wam Wiedeń? Z pysznym sznyclem i torcikiem Sachera, których trzeba spróbować podczas wizyty czy może jednym z najwybitniejszych kompozytorów w historii, czyli Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem? Źle! Zdaniem ekspertów jest to obecnie europejska stolica szpiegów, zupełnie jak za czasów zimnej wojny, a lokalne władze nie wydają się robić nic, by to powstrzymać. Jak dowiadujemy się z publikacji Financial Times, w Austrii nie ma przepisów zakazujących szpiegostwa niezwiązanego ze sprawami narodowymi, więc rosyjscy agenci działają na miejscu w myśl zasady "hulaj dusza, piekła nie ma".
I nawet półtora roku wojny w Ukrainie nie wystarczyło, aby Austria skończyła z polityką przymykania oko na działalność szpiegowską, chociaż Rosjanie nawet nie próbują jej specjalnie ukrywać. Na dachu każdego rosyjskiego budynku dyplomatycznego i kompleksu wyraźnie widoczne są radary, kopuły i inne osobliwe konstrukcje, a część pojawiła się w ciągu ostatnich miesięcy. Tymczasem Austria wydaliła wyjątkowo niewielu rosyjskich szpiegów w porównaniu z innymi krajami Starego Kontynentu, a konkretnie tylko czterech podających się za dyplomatów, podczas gdy u sąsiadów liczba ta przebiła 400 osób.