To szpiegowskie eldorado. Agenci zapraszają do Wiednia "na narty"

Jeśli zajmować się wywiadem, to tylko w Wiedniu, a przynajmniej tak wynika z opinii ekspertów, którzy przekonują, że podobnie jak w czasach zimnej wojny, stolica Austrii ponownie stała się szpiegowskim eldorado.

Tam rosyjscy szpiedzy mają się świetnie - są bezpieczni i nikt ich nie ściga
Tam rosyjscy szpiedzy mają się świetnie - są bezpieczni i nikt ich nie ściga123RF/PICSEL

Z czym kojarzy się wam Wiedeń? Z pysznym sznyclem i torcikiem Sachera, których trzeba spróbować podczas wizyty czy może jednym z najwybitniejszych kompozytorów w historii, czyli Wolfgangiem Amadeuszem Mozartem? Źle! Zdaniem ekspertów jest to obecnie europejska stolica szpiegów, zupełnie jak za czasów zimnej wojny, a lokalne władze nie wydają się robić nic, by to powstrzymać. Jak dowiadujemy się z publikacji Financial Times, w Austrii nie ma przepisów zakazujących szpiegostwa niezwiązanego ze sprawami narodowymi, więc rosyjscy agenci działają na miejscu w myśl zasady "hulaj dusza, piekła nie ma".

Raj dla rosyjskich szpiegów. Tu są bezpieczni i mile widziani

I nawet półtora roku wojny w Ukrainie nie wystarczyło, aby Austria skończyła z polityką przymykania oko na działalność szpiegowską, chociaż Rosjanie nawet nie próbują jej specjalnie ukrywać. Na dachu każdego rosyjskiego budynku dyplomatycznego i kompleksu wyraźnie widoczne są radary, kopuły i inne osobliwe konstrukcje, a część pojawiła się w ciągu ostatnich miesięcy. Tymczasem Austria wydaliła wyjątkowo niewielu rosyjskich szpiegów w porównaniu z innymi krajami Starego Kontynentu, a konkretnie tylko czterech podających się za dyplomatów, podczas gdy u sąsiadów liczba ta przebiła 400 osób.

Wiedeń jest idealnym ośrodkiem szpiegowskim i zawsze nim był. Jeśli jesteś oficerem rosyjskiego wywiadu i chcesz zdobyć źródło w Niemczech, dlaczego miałbyś ryzykować spotkanie tam? Zapraszasz tego faceta na urlop narciarski w Austrii. Albo na bal do Wiednia... możesz zasadniczo rekrutować źródła i eksfiltrować informacje całkowicie bez przeszkód
komentuje dla Timesa były austriacki oficer wojskowy, Gustav Gressel.

A biorąc pod uwagę fakt, że według ostatniego raportu The Times aż jedna trzecia ze 180 akredytowanych rosyjskich dyplomatów w Wiedniu to szpiedzy, wydaje się to wyjątkowo ryzykowne. Szczególnie że Wiedeń jest domem dla wielu organizacji międzynarodowych o dużym znaczeniu, jak Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC) i kilka agencji ONZ.

Rosja to tylko część problemu

Na nic zdają się jednak naciski wewnętrzne i ze strony środowisk międzynarodowych - austriacka koalicja konserwatystów i Zielonych forsowała nawet ustawę zakazującą szpiegowania "przeciwko obcemu państwu lub organizacji międzynarodowej", ale rząd za każdym razem odsuwa decyzję o głosowaniu w czasie.

Co więcej, Rosja to tylko część problemu, bo ostatnio - ku zaniepokojeniu zachodnich sił - chińscy, saudyjscy, irańscy i izraelscy szpiedzy również coraz chętniej korzystają z tego wiedeńskiego eldorado.

To naprawdę Dziki Zachód. To prawie komiczne, jak wiele tutaj uchodzi na sucho. Jestem pewien, że nawet z naszej strony
powiedział "Timesowi" zachodni dyplomata w Austrii.

Rosjanin, Austriak, dwa bratanki

Mówiąc krótko, działalności obcych agentur sprzyja prawo, które nie karze w żaden sposób ich praktyk, dopóki nie naruszają austriackich interesów. Zdaniem części ekspertów ta "neutralność", będąca pozostałością z czasów zimnej wojny, kiedy Wiedeń jako miasto frontowe był jednocześnie oknem na Zachód, jak i na Wschód, jest jedynie przykrywką dla rosyjskich skłonności Austrii i faktu, że jest ona w rzeczywistości "rosyjskim tunelem do Europy".

I nie da się ukryć, że głośny sprzeciw wobec kolejnych unijnych sankcji na Rosję, wizy dla Rosjan objętych sankcjami, byli politycy pracujący w dużych rosyjskich firmach i ich bliska przyjaźń z Władimirem Putinem (wystarczy tylko przypomnieć głośne nagranie z wesela byłej minister spraw zagranicznych Austrii, Karin Kneissl, na którym tańczy z rosyjskim prezydentem) nie wyglądają w tym kontekście najlepiej.

Dryfował ponad dwie miesiące na oceanie. Sceny jak z "Cast away"AFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas