Twitter przechodzi na "ciemną stronę" i uruchamia wersję Tor. Putin nie pozbędzie się platformy z Rosji
Kreml postanowił walczyć z mediami społecznościowymi, które odmawiają współpracy i konsekwentnie blokują rządową propagandę. W związku z tym platformy pokroju Facebooka czy Twittera znikają z Rosji jedna po drugiej, choć wygląda na to, że właśnie znalazły sposób obejścia sankcji.
Rosyjskie władze najpierw ograniczyły dostęp swoich obywateli do Facebooka i Twittera, argumentując to ochroną lokalnych mediów, które miały być rzekomo dyskryminowane na tych platformach (a w rzeczywistości nie mogły szerzyć propagandy lub takie wpisy były stosownie oznaczone i zostały odcięte od możliwości monetyzacji), a później całkowicie odcięły te usługi od swojego rynku.
Wygląda jednak na to, że Twitter znalazł proste rozwiązanie tego problemu, a mówiąc precyzyjniej obejście wprowadzonych ograniczeń, w postaci wersji swojego serwisu zaprojektowanej dla sieci Tor (Facebook korzysta z takiej od kilku lat). Jest to nie tylko bezpieczniejsze dla samych użytkowników, bo pozwala chronić się przed inwigilacją, ale i umożliwia dostęp do usługi nawet, kiedy ta jest zablokowana w jakimś kraju, jak ostatnio w przypadku Rosji.
Sieć Tor nie ma wprawdzie najlepszej opinii i często bywa nazywana ciemną stroną internetu, bo może być wykorzystywana do celów uznawanych za nielegalne i często pojawia się w kontekście działalności przestępczej, ale jak podkreślają jej autorzy nie taki był cel. Ich zdaniem osoby zamierzające łamać prawo mają do tego celu lepsze narzędzia, a z możliwości Tora korzysta się też w słusznym celu - wskazują, że w niektórych miejscach świata to jedyna opcja zachowania prywatności i wolności komunikacji, np. krytykowania władz i dostarczania prawdziwych informacji do obywateli.