Tyle zostało z podmoskiewskiej fabryki. Nagrania z miejsca wybuchu
Wypadek czy celowy atak? Wersje są różne, ale jedno jest pewne - nagrania i zdjęcia pojawiające się w sieci nie pozostawiają wątpliwości, że eksplozja dosłownie rozdarła na strzępy fabrykę w oddalonym o 70 km od Moskwy mieście Siergijew Posad (wcześniej Zagorsk).
Wczoraj wieczorem media obiegło nagranie dokumentujące ogromną chmurę dymu w kształcie grzyba, unoszącą się nad Zakładami Optyczno-Mechanicznymi w Zagorsku (ZOMZ), która nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Na miejscu doszło do potężnej eksplozji, w wyniku której lokalne władze natychmiast zarządziły całkowitą ewakuację terenu - urzędnicy nie potwierdzili żadnych zgonów (innego zdania jest agencja TASS, która mówiła o co najmniej jednym), ale wiadomo, że kilkadziesiąt osób zostało rannych, wiele z nich poważnie, a kolejne mogły zostać uwięzione pod gruzami i dotarcie do nich będzie bardzo trudne (o ile w ogóle możliwe).
Wypadek czy atak? Wersje są różne
Biorąc pod uwagę charakter placówki, z miejsca zaczęły się też spekulacje dotyczące przyczyny wybuchu. Bo trzeba pamiętać, że chodzi o zakłady, które zajmują się produkcją urządzeń optycznych i optoelektronicznych dla służb specjalnych, przemysłu, służby zdrowia i wojska - jak informuje The Moscow Times, dostarczało rosyjskiej armii m.in. noktowizory, lornetki i inne podobne wyposażenie. Co więcej, niezależny kanał na Telegramie o nazwie Agentstwo poinformował, że fabryka uczestniczy w pracach nad bombowcem nowej generacji Posłannik, który powstaje od 2009 roku i ma służyć do przenoszenia rakiet dalekiego zasięgu.
Niemniej gubernator obwodu moskiewskiego Andriej Worobiow utrzymuje, że warsztat, w którym doszło do wybuchu, jest obecnie wynajmowany przez prywatną firmę, nie ma nic wspólnego z wojskową produkcją i na miejscu doszło najpewniej do eksplozji źle przechowywanych... fajerwerków.
Eksplozja pod Moskwą z bliska
W związku z tym rosyjska komisja śledcza poinformowała, że wszczęła dochodzenie w sprawie "naruszenia wymogów bezpieczeństwa przemysłowego w niebezpiecznych obiektach produkcyjnych".
Jak było naprawdę? Trudno powiedzieć, szczególnie że w sieci zaczynają pojawiać się kolejne materiały z miejsca zdarzenia, na których można dostrzec fragmenty ciężkiej amunicji. Mało tego, od początku wojny byliśmy świadkami co najmniej kilkudziesięciu eksplozji we wrażliwych rosyjskich obiektach, jak rafinerie ropy naftowej, fabryki produkujące amunicję czy siedziby firm obronnych.
I choć Ukraina nieśmiało zaprzecza, jakoby miała z tym coś wspólnego, a Rosja w celu uniknięcia kompromitacji i strachu wśród swoich obywateli, za każdym razem przekonuje o błędach pracowników.
Nie inaczej będzie zapewne tym razem, chociaż mamy do czynienia z naprawdę potężnym wybuchem, który wybił okna i rozrzucał szczątki na setki metrów, co można zobaczyć na nagraniach zwykłych Rosjan zaskoczonych sytuacją - wystarczy rzucić okiem na mężczyznę, w samochodzie którego pękają szyby, chociaż do epicentrum wybuchu miał spory kawałek drogi.