Ukraińcy trafili rosyjską superbroń. Ogromne zniszczenia

W sieci pojawiły się bolesne dla Rosjan zdjęcia, na których widać zniszczony radar i wyrzutnię z potężnego kompleksu S-400 „Triumf”. To ogromny cios, który wymierzyli Ukraińcy. S-400 to jeden z najważniejszych systemów obrony powietrznej w rosyjskiej armii. Każde jego trafienie może znacząco obniżyć zdolności bojowe na froncie.

Ukraińcy ostrzelali jeden z takich kompleksów, zmieniając w kupę złomu jedną z sześciu wyrzutni samobieżnych 5P85SM2-01 oraz wielofunkcyjny radar 92N6E. Ten drugi odpowiada za funkcjonowanie systemu i bez niego cała bateria jest ślepa. Zanim załoga dostanie nowe urządzenia, może długo nie postrzelać.

Rosyjski S-400 ostrzelany przez ukraińskiego HIMARS-a

Nawet czasowe wyłączenie z działań S-400 może mieć katastrofalne skutki dla Rosjan. Od momentu, gdy nad głowami Rosjan zaczęły latać potężne pociski Storm Shadow, każdy system obrony powietrznej jest na wagę złota. Dlatego nie ma co się dziwić, że Ukraińcy postanowili jednym precyzyjnym atakiem wyłączyć rozległy system, którego jedna bateria kosztuje aż 200 milionów dolarów.

Reklama

Załoganci S-400, którzy przeżyli atak, twierdzą, że Ukraińcy ostrzelali ich pociskami kierowanymi z HIMARS-a. Systemy te służą do niszczenia ważnych celów w rosyjskiej armii, więc nie ma co się dziwić, że Siły Zbrojne Ukrainy postanowiły użyć ich do trafienia tak cennego sprzętu, jak S-400.

S-400 ma problem w Ukrainie

92N6E "Grave Stone", bez którego nie może się obyć bateria S-400 to wielofunkcyjny, montowany na przyczepie radar fazowy z cyfrowym sterowaniem wiązką. Może śledzić jednakowo 6 celów i wykryć 100 na odległość 400 kilometrów. Sam radar 92N6E wspomaga także pociski systemu S-400 w przechwyceniu wrogiego celu.

System korzysta z gamy pocisków ziemia-powietrze, które mogą przechwycić cele w odległości od 40 do aż 400 kilometrów. Taki zasięg sprawia, że przez Rosjan S-400 jest uważany za niezwykle potężną broń, zdolną uziemić cały powietrzny arsenał Ukrainy. Jednak rzeczywistość jak zwykle zweryfikowała ten cudowny rosyjski wynalazek.

S-400 ma bowiem problemy właśnie z zestrzeleniem zachodnich pocisków GMLRS z wyrzutni M142 HIMARS czy M270 MLRS. Już wcześniej Ukraińcom za ich pomocą mieli trafić centrum dowodzenia rosyjskiego systemu, mimo że według rosyjskiej teorii, S-400 powinien GMLRS wychwycić i przechwycić. Tak więc, jak w rosyjskim dowcipie, Rosjanie zdają się mieć supersystem do niszczenia celów powietrznych... który nie niszczy celów powietrznych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: S-400 | rosyjska armia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy