Znaleziono kolejny fragment rakiety SpaceX, która spadła w Polsce
Falcon 9, który spadł w Polsce w zeszłym miesiącu, nie uległ całkowitemu spaleniu. W kraju znaleziono kolejny fragment feralnej rakiety SpaceX. Tym razem w lesie obok miejscowości Łowyń oddalonej o około 100 km od Poznania. Na miejsce przybyły służby oraz przedstawiciel Polskiej Agencji Kosmicznej.

W lutym doszło do niekontrolowanej deorbitacji drugiego stopnia rakiety Falcon 9 należącej do SpaceX, która weszła w atmosferę Ziemi nad Polską. Konstrukcja nie uległa całkowitemu spaleniu i jej fragmenty spadły w okolicy Poznania. We wtorek odnaleziono kolejną część.
Kolejny fragment rakiety Falcon 9 znaleziony w lesie
Informację przekazała POLSA. 11 marca znaleziono kolejny fragment drugiego stopnia rakiety Falcon 9, która spłonęła nad Polską. Tym razem w lesie w pobliżu miejscowości Łowyń, która znajduje się około 100 km na zachód od Poznania.
Na miejsce zdarzenia przybyły służby. Wśród nich była straż pożarna oraz policja, które dokonały zabezpieczenia terenu w pobliżu odnalezionego fragmentu. Ponadto pojawił się tam także przedstawiciel Polskiej Agencji Kosmicznej. Obecnie trwa postępowanie w tej sprawie.
Jest to już piąta lokalizacja, w której odkryto szczątki feralnego Falcona 9. Poprzednie cztery fragmenty znaleziono niedługo po deorobitacji stopnia. Najpierw był to element zlokalizowany 19 lutego w miejscowości Komorniki, który spadł na teren należący do hurtowni. Kolejne trzy znaleziono w lesie (miejscowość Wiry), na polu (Śliwno) oraz na skraju lasu (Szamotuły).
Rakieta SpaceX spadła w Polsce w lutym
Do niekontrolowanej deorbitacji doszło w godzinach nocnych 19 lutego. Była to rakieta SpaceX, którą wystrzelono z bazy lotniczej w Kalifornii na początku zeszłego miesiąca. Start odbył się w ramach misji Starlink 11-4.
Zazwyczaj drugie stopnie, które wynoszą ładunek na właściwą orbitę okołoziemską, później są deorbitowane w kontrolowany sposób, który nie stwarza zagrożenia. W tym przypadku doszło jednak do awarii, którą SpaceX później wyjaśniło. Firma ustaliła, że spowodowane to było wyciekiem tlenu i to w konsekwencji doprowadziło do większego zużycia kadłuba.
Dlatego zdecydowano się na jego pasywowanie na orbicie okołoziemskiej, co miało na celu usunięcie zmagazynowanej energii. Finalnie stopień wpadł w atmosferę ziemską nad naszym krajem, gdzie następnie uległ częściowemu spaleniu. To, co nie spłonęło, spadło na terenie Polski.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 88 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!