Owoce i warzywa w proszku zamiast świeżej zieleniny

Warzywa i owoce są niezbędnym składnikiem diety, jednak nie każdy jest entuzjastą zieleniny. Hiszpańscy naukowcy znaleźli sposób na ułatwienie życia sceptykom. Ich zdaniem suszone pożywienie może być zastępczym źródłem potrzebnych substancji odżywczych.

owoce
owocePAP life
Targ owocowy w IndiachPAP life

Światowa Organizacja Zdrowia, zaleca jedzenie minimum 400 g owoców i warzyw dziennie, co zmniejsza ryzyko wystąpienia poważnych problemów zdrowotnych, takich jak: choroby serca, udar mózgu, cukrzyca typu 2 i otyłości. Nie wszyscy są jednak zwolennikami zieleniny. Hiszpańscy naukowcy znaleźli na to radę.

Zdaniem naukowców liofilizowane, czyli zmrożone, po czym pozbawione wody oraz zasuszone warzywa i owoce zachowują swoje zdrowotne właściwości. Sproszkowane można dodać do posiłku, rozpuścić w mleku lub wodzie. Grejpfrut, kiwi i truskawki to pierwsze owoce, jakie naukowcom z Uniwersytetu Politccnica de Valcncia z pomyślnością udało się zamienić w gotowy do spożycia proszek.

"Grejpfrut jest cytrusem, który ma w sobie bardzo dużo wartości odżywczych, jednak jego spożycie jest bardzo małe głównie ze względu na gorzki smak.

Tymczasem truskawki są owocami sezonowymi, dlatego rozpoczęliśmy prace właśnie od nich. Ponadto niskie spożycie owoców może wiązać się z tym, że nadają się do jedzenia tylko przez kilka dni. Wielu z nas nie ma czasu na codzienne zakupy, w celu zaopatrzenia się w świeże produkty" - powiedział przewodzący badaniom Nuria Martinez Navarrete.

Według naukowców, ze 100 gramów świeżych grejpfrutów można uzyskać od 10. do 15 gram wartościowego, owocowego proszku. Już 5 gram proszku wystarczy na doprawienie sałatki lub uzyskania soku, po rozpuszczeniu go w 85 ml wody. Co więcej, proces liofilizacji nie pozbawia owoców przeciwutleniaczy, które mają korzystny wpływ m.in. na system odpornościowy.

Tak opracowana metoda przetwarzania owoców i warzyw ma ułatwić przestrzeganie zalecanej przez lekarzy i dietetyków dziennej racji. To także dobre rozwiązanie dla rodziców, którzy chwytają się najróżniejszych metod, by namówić dzieci do zjedzenia choć odrobiny marchewki, groszku, czy brukselki.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas