Przez Układ Słoneczny leci wulkan, który pluje kriomagmą

Astronomowie zaobserwowali niezwykły obiekt, z jakim jeszcze nie mieliśmy do czynienia. Jest to kosmiczna skała, ale bardziej przypomina pędzący z ogromną prędkością wulkan, który wyrzuca w przestrzeń kosmiczną strumienie kriomagmy.

Astronomowie zaobserwowali niezwykły obiekt, z jakim jeszcze nie mieliśmy do czynienia. Jest to kosmiczna skała, ale bardziej przypomina pędzący z ogromną prędkością wulkan, który wyrzuca w przestrzeń kosmiczną strumienie kriomagmy.
Przez układ przelatuje kriowulkan plujący węglowodorami /123RF/PICSEL

Chodzi tutaj o kometę 29P/Schwassmann-Wachmann. Dotychczas była ona uważana za zwykły obiekt, ale okazuje się, że jest bardziej fascynująca, niż się nam wydawało. Obiekt ma średnicę 60 kilometrów, a na jego powierzchni znajdują się ogromne kratery. To właśnie z nich kilka razy w roku wyrzucana jest kriomagma, czyli kombinacja zimnych ciekłych węglowodorów (np. metanu i etanu).

Kometa została odkryta w obserwatorium w niemieckim Hamburgu pod koniec 1927 roku przez dwóch astronomów, Arnolda Schwachmanna i Arno Arthura Wachmanna. Obecnie kometa jest niezwykle niestabilna. Astronomowie ogłosili, że jej jasność wzrosła aż 250 razy. To wszystko zasługa kriowulkanów, które wyrzucają poza jądro ogromne ilości węglowodorów, a później pióropusze azotu i tlenku węgla możemy obserwować w formie warkocza.

Reklama

Warto tutaj podkreślić, że 25 września odnotowano na powierzchni komety najbardziej energetyczny wybuch od 40 lat. W ciągu zaledwie 56 godzin doszło do czterech erupcji, tworząc superwybuch. Naukowcy tłumaczą, że nie musimy obawiać się tego obiektu, który pędzi przez Układ Słoneczny z prędkością 40 tysięcy km/h.

Jeśli już jesteśmy przy temacie kosmicznych wulkanów, to nie można nie wspomnieć, że naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz niedawno ujawnili, że Układ Słoneczny niegdyś wypełniony był planetoidami usłanymi potężnymi aktywnymi wulkanami. Brzmi to jak scenariusz do jakiegoś ciekawego filmu sci-fi, a tymczasem kiedyś to było coś zupełnie naturalnego.

Astronomowie uzyskali takie informacje za pomocą przygotowanych przez siebie modeli komputerowych, bazujących na danych o formowaniu się i ochładzaniu metalicznych planetoid. Zbudowane były one z niklu i żelaza, a powstawały w wyniku potężnych zderzeń ze sobą komet i planetoid o wielkości planet.

Wówczas w protoplanetach metale ciężkie formowały rdzenie, a lekkie odpowiadały za ich twardniejące skorupy. Później zderzały się one z jeszcze większymi obiektami, a po tych interakcjach pozostawały mniejsze kulki roztopionego żelaza i pokryte cienką skorupą. To właśnie na takich obiektach powstawały wulkany. Jednak bardzo różniły się one od tych, które znamy z Ziemi. Z wulkanów wypływały cienkie warstwy metalu, a same one miały krótki żywot.

Wulkaniczne planetoidy w takiej postaci jak sprzed miliardów lat już nie istnieją i nie możemy ich bezpośrednio zbadać, ale wiemy, że kiedyś przemierzały Układ Słoneczny właśnie dzięki metalicznym meteorytom odkrywanym na Ziemi oraz kosmicznym skałom, takim jak np. metaliczna planetoida Psyche. Naukowcy zamierzają takie obiekty lepiej zbadać już za 2 lata, dzięki misji na Psyche, czyli jedną z największych planetoid znajdujących się w pasie pomiędzy Marsem a Jowiszem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: astronomowie | kometa | Kosmos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama