Arktyczna bomba może nam zgotować zagładę

Naukowcy ostrzegają, że pokrywa morska w Arktyce roztapia się znacznie szybciej niż sądzono, przez co do atmosfery są uwalniane coraz większe ilości metanu, gazu cieplarnianego, który może sprawić, że Ziemia zmieni się w piekło...

Naukowcy ostrzegają, że pokrywa morska w Arktyce roztapia się znacznie szybciej niż sądzono, przez co do atmosfery są uwalniane coraz większe ilości metanu, gazu cieplarnianego, który może sprawić, że Ziemia zmieni się w piekło...

5 lat, tyle dzieli nas od roztopienia się pokrywy lodowej na Oceanie Arktycznym, do tego stopnia, aby możliwa była swobodna żegluga morska. Taki scenariusz przedstawił właśnie Peter Wadhams, wieloletni badacz Arktyki z Uniwersytetu Cambridge w Anglii.

Według niego w 2020 roku, a więc dwie dekady wcześniej niż wskazują na to modele klimatyczne, lód morski w Arktyce przestanie stanowić zwartą pokrywę. Podzieli się na niewielkie fragmenty, które będą z łatwością mogły przemierzyć lodołamacze.

Początkowo ustępowanie lodu będzie miało miejsce jedynie we wrześniu, a więc w okresie największego topnienia. Jednak z biegiem kolejnych lat zjawisko to będzie się rozszerzać także na kolejne miesiące.

Reklama

Zanik lodu to dla największych mocarstw bardzo dobra wiadomość, ponieważ będzie możliwe eksplorowanie dotąd niedostępnych bogactw naturalnych, a trzeba pamiętać, że w samej tylko rosyjskiej części Arktyki znajduje się 106 miliardów ton ropy naftowej i 69,5 biliona metrów sześciennych gazu ziemnego, a więc około jednej czwartej wszystkich szelfowych złóż węglowodorów na świecie.

Jednak to co początkowo może się okazać wygraną na loterii, bardzo szybko może się zmienić w prawdziwy koszmar, ponieważ im będzie cieplej i im mniej lodu morskiego będzie zalegać w Arktyce, tym większe ilości metanu będą uwalniane z roztapiającej się wiecznej zmarzliny do ziemskiej atmosfery.

Naukowcy szacują, że metanu spoczywającego w ziemi może być nawet 500 razy więcej niż tego znajdującego się już w atmosferze. A trzeba pamiętać, że metan aż 30 razy skuteczniej zatrzymuje ciepło w ziemskiej atmosferze niż dwutlenek węgla.

Początkowo naukowcy byli przekonani, że emisja metanu z wiecznej zmarzliny przebiega spokojnie, ponieważ średnie temperatury nie podniosły się radykalnie. Jednak ostatnia wyprawa naukowa przyniosła szokujące wieści, o czym poinformowano podczas 3-dniowej konferencji Zgromadzenia Kręgu Polarnego, w którym zasiadają naukowcy i mieszkańcy dalekiej północy.

Ekspedycja została zorganizowana przez politechnikę w Tomsku na Syberii, gdzie utworzono program międzynarodowych studiów, w którym uczestniczą badacze z Rosji, Stanów Zjednoczonych, Szwecji, Holandii, Wielkiej Brytanii i innych krajów.

Metanowe bąble w zamarzniętym jeziorze. Fot. Chip Phillips.

Naukowcy zlokalizowali aż pół tysiąca źródeł tzw. anomalnej emisji metanu. W niektórych przypadkach emisja sięga aż setek gramów tego gazu na metr kwadratowy w ciągu doby. Jeżeli temperatura wzrośnie jeszcze bardziej, a tak się stanie, jeśli nie uda nam się wypracować ogólnoświatowego porozumienia klimatycznego i ograniczyć emisji CO2, to dojdzie do swoistej reakcji łańcuchowej.

Gazy cieplarniane będą podnosić temperaturę, a ta będzie roztapiać wieczną zmarzlinę i uwalniać jeszcze większe ilości tych gazów. W efekcie proces przybierze na gwałtowności na tyle, że nie będziemy go w stanie powstrzymać. Błękitna Planeta może zmienić się w piekło szybciej niż przewidywały to najczarniejsze scenariusze.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy