Biologia sprzyja samochodom elektrycznym
Samochody elektryczne mimo coraz większych możliwości i tytułów takich jak COTY 2011 dla Nissana Leaf nie cieszą się spektakularnym zainteresowaniem ze strony kupujących. Dlatego przedstawiciele koncernów produkujących tego typu pojazdy chwytają się wszystkich sposobów, które choćby nieznacznie mogłyby podnieść sprzedaż. Jednym z najnowszych argumentów za wtyczkowozami może być najnowszy najnowszy raport mikrobiologów z Arizony.
Samochody elektryczne mimo coraz większych możliwości i tytułów takich jak COTY 2011 dla Nissana Leaf nie cieszą się spektakularnym zainteresowaniem ze strony kupujących. Dlatego przedstawiciele koncernów produkujących tego typu pojazdy chwytają się wszystkich sposobów, które choćby nieznacznie mogłyby podnieść sprzedaż. Jednym z najnowszych argumentów "za" wtyczkowozami może być najnowszy najnowszy raport mikrobiologów z Arizony.
W badaniach przeprowadzonych przez dr Germa z Uniwersytetu w Arizonie stwierdzono, że jednym z miejsc gdzie występuje najwięcej bakterii są dystrybutory paliwa, a konkretnie uchwyty od wężów. Okazuje się, że na 71% dystrybutorów znajdują się te rodzaje bakterii, które w dużym stopniu odpowiadają za wywoływanie chorób. Inne miejsca "wysoce skażone" biologicznie to skrzynki pocztowe, bankomaty czy poręcze schodów ruchomych.
Z pewnością wynik badań zainteresuje producentów aut elektrycznych, którzy być może użyją argumentu o strasznych bakteriach w swoich działaniach marketingowych. No cóż, ze względu na rzadkość występowania w badaniu raczej nie uwzględniono stacji ładowania samochodów elektrycznych, które również mają styczność z ludzkimi rękami. Mimo wszystko osoby, które z obawy przed bakteriami chciałyby kupić samochód elektryczny zdecydowanie tańszym rozwiązaniem będzie częste mycie rąk.