Przerażające skutki choroby Morgellonów

Po raz pierwszy zaobserwowano ją w 1674 roku, ale dopiero w ostatnich latach liczba chorych zaczęła gwałtownie rosnąć. Ludzie skarżą się na tajemnicze włókna wystające z ran, choć tak naprawdę nikt inny ich nie widzi. Choroba Morgellonów to jedna z...

Po raz pierwszy zaobserwowano ją w 1674 roku, ale dopiero w ostatnich latach liczba chorych zaczęła gwałtownie rosnąć. Ludzie skarżą się na tajemnicze włókna wystające z ran, choć tak naprawdę nikt inny ich nie widzi. Choroba Morgellonów to jedna z...

Po raz pierwszy zaobserwowano ją w 1674 roku, ale dopiero w ostatnich latach liczba chorych zaczęła gwałtownie rosnąć. Ludzie skarżą się na tajemnicze włókna wystające z ran, choć tak naprawdę nikt inny ich nie widzi.

Choroba Morgellonów to jedna z najbardziej tajemniczych przypadłości ostatnich lat. Prawdziwą epidemię tego syndromu zaobserwowano w Stanach Zjednoczonych, do tego stopnia, że Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorób (CDC) zdecydowało się opisać go w specjalnym raporcie.

Choroba charakteryzuje się powstającymi na ciele człowieka ranami, z których rzekomo mają wyłaniać się włókna lub robaki. U części chorych rzeczywiście powstają rany, ale w znacznej mierze spowodowane stanami nerwowymi, powstającymi poprzez intensywne drapanie swędzącej skóry.

Reklama

Dalsze objawy są określane przez lekarzy jako halucynoza pasożytnicza, ponieważ chorzy zauważają dziwne włókna, które bynajmniej nie pochodzą z ich ubrań. Pierwszy raz chorobę opisał angielski lekarz Thomas Browne w 1674 roku.

Tajemnicza choroba powróciła w 2002 roku, tym razem na nagłówki gazet, dzięki Mary Leitao, która wyciągnęła ze zropiałej rany na ustach swojego syna Andrew cienką nitkę. Wkrótce potem rany pojawiły się na całym ciele chłopca, a z nich wyłaniały się włókna białego, czarnego i czerwonego koloru. Kobieta zwróciła się do wielu specjalistów, ale żaden nie potrafił ustalić, co się dzieje z chłopcem.

Wyjaśniano, że jest zdrowy, a włókna pochodzą z jego odzieży. Jednak według Mary, chłopiec nigdy nie nosił ubrań w takich kolorach. Sprawa znowu przyschła aż do 2012 roku, kiedy ogłoszono, że w samych Stanach Zjednoczonych liczba osób zgłaszających się z tą przypadłością sięgnęła aż 5 milionów.

Chorych przybywa lawinowo, tymczasem nadal nie wiadomo, co chorobę wywołuje. Nie brak opinii, że lekarze chcą przemilczeć fakt, że tajemnicze rany i włókna to skutek spożywania żywności z GMO lub też oprysków chemicznych. Czy Choroba Morgellonów to rzeczywiście spisek czy jednak nowa postać nerwicy napędzana coraz powszechniejszym stresem życia codziennego?

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy