Słynny meteor spalił się nad północną Polską

W sobotni wieczór z każdego miejsca w Polsce można było ujrzeć jasny bolid. Badacze wiedzą już, gdzie kosmiczny okruch wszedł w ziemską atmosferę i gdzie spłonął. Pojawiły się także informacje, że mógł spaść na ziemię. Jednak ile jest w tym prawdy?

W sobotni wieczór z każdego miejsca w Polsce można było ujrzeć jasny bolid. Badacze wiedzą już, gdzie kosmiczny okruch wszedł w ziemską atmosferę i gdzie spłonął. Pojawiły się także informacje, że mógł spaść na ziemię. Jednak ile jest w tym prawdy?

W minioną sobotę (31.10) o godzinie 19:05 nad Polską doszło do niezwykłego zdarzenia, które sprawiło, że sieć dosłownie zawrzała. Niebo przeciął bardzo jasny bolid, który pozostawił po sobie długo utrzymujący się ślad. Wiedziały go tysiące Polaków, ponieważ zdarzyło się to w czasie, gdy wielu z nas odwiedzało groby bliskich.

Niebo na kilka sekund pojaśniało do tego stopnia, jakby noc zmieniła się w dzień. Pierwsze podejrzenia padły na planetoidę 2015 TB145, która dosłownie godzinę wcześniej zbliżyła się do Ziemi na najmniejszą odległość. Jednak wiemy już, że był to jedynie niezwykły zbieg okoliczności, bo oba zjawiska nie miały ze sobą nic wspólnego.

Reklama

Badacze z Pracowni Komet i Meteorów (PKiM) poinformowali, że był to jeden z największych bolidów jakie dotychczas obserwowano nad naszym krajem. Na podstawie obserwacji naocznych świadków, obrazów zarejestrowanych przez kamery Polskiej Sieci Bolidowej oraz po dokładnej analizie okazało się, że bolid wszedł w ziemską atmosferę na wysokości 111 kilometrów nad Borami Tucholskimi na Pomorzu, a dokładniej nieco na wschód od miejscowości Tuchola.

Jasny bolid nad Polską 31 października 2015.

Następnie z zawrotną prędkością 12 tysięcy kilometrów na godzinę skierował się na zachód, a największe pojaśnienie osiągnął około 81 kilometrów nad okolicami miejscowości Okonek w powiecie złotowskim na Pojezierzu Południowopomorskim. Właśnie od nazwy tego miasta bolid zaczerpnął swoją nazwę oraz został skatalogowany pod numerem PF20151031.

Nie ma co szukać meteorytu

Był to okruch pozostawiony przez Kometę Enckego, która wraca w okolice Słońca co około 3 lata. Pozostałości po kometach to nic innego jak niewielkie bryłki skalne pokryte w znacznej mierze lodem, nie ma więc najmniejszej szansy, aby nie zdołały w całości spłonąć w atmosferze i spaść na ziemię. O meteorycie nie ma więc żadnej mowy.

Gdyby był to meteoroid pochodzący nie od komety, lecz od planetoidy, to w niewielkich fragmentach mógłby spaść w okolicach Stargardu Szczecińskiego, bo w kierunku tego miasta zmierzał meteoroid. Tym razem łowcy meteorytów zadowoleni nie będą.

Jasny bolid nad Polską 31 października 2015.

Bolid "Okonek" był równie jasny, co bolid "Kościerzyna" z 31 maja 2009 roku, dotąd uznawany za najjaśniejszy od czasu powstania Polskiej Sieci Bolidowej. "Okonek" ze względu na wysokość na powierzchnią ziemi i bardzo duże pojaśnienie, był widoczny nie tylko z terytorium Polski, lecz z całej środkowej Europy.

Okruchy pozostawiane po przelocie Komety Enckego, które wchodzą w ziemską atmosferę jako meteoroidy, są określane jako Taurydy. W zależności od miejsca ich wlotu do atmosfery, są to Taurydy Północne lub Południowe. "Okonek" należał do tych drugich. Rój zawiera bardzo niewiele meteoroidów, jednak to właśnie one bywają najbardziej spektakularne. Rój jest aktywny corocznie między 20 października a 10 grudnia. Apogeum roju przypada zaś między 30 października a 10 listopada.

Jasny bolid nad Czechami 31 października 2015. Fot. CHMU.

Pojawiły się informacje o odnalezieniu w jednym z parków w Jaworze w woj. dolnośląskim kamienia, który przypomina z wyglądu meteoryt. Bryła znajdowała się wewnątrz niewielkiego wgłębienia w kształcie krateru. Kamień został oddany do analizy, która ma wykazać czy jest to prawdziwy meteoryt. Bez względu co się okaże, nie ma on żadnego związku z bolidem widocznym nad Pomorzem, m.in. ze względu na bardzo dużą odległość obu obiektów oraz trajektorię bolidu "Okonek".

4 lata temu meteoryt spadł na Mazurach

Występowanie na polskim niebie jasnych bolidów wcale nie jest aż takim rzadkim zjawiskiem. W ostatnich latach mieliśmy okazję je obserwować co najmniej kilkukrotnie, ostatnio 13 stycznia 2015 roku. Wówczas największe pojaśnienie nastąpiło nad miejscowością Platerów w woj. podlaskim.

Większość bolidów spala się w atmosferze zanim dotrze do powierzchni ziemi. Wyjątek mieliśmy 30 kwietnia 2011 roku o godzinie 6:06 rano, gdy meteoryt spadł na gospodarstwo agroturystyczne we wsi Słotmany niedaleko Giżycka w woj. warmińsko-mazurskim. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale donośny huk postawił mieszkańców na równe nogi.

Fragmenty meteorytu, który spadł 30 kwietnia 2011 roku na Mazurach. Fot. TwojaPogoda.pl

Gospodarze poszukując źródła zniszczeń znaleźli niewielki kamień rozbity na dwie części wielkości pięści. Wyróżniał się on kolorem i budową od innych kamieni, dlatego od razu pomyślano, że może to być meteoryt. Był to pierwszy meteoryt jaki spadł na terytorium naszego kraju od 17 lat...

Niedługo potem pierwszym od lat meteorytem żyła już cała Polska. Naukowcy przez kilka miesięcy analizowali kawałki skał i ogłosili, że to meteoryt kamienny należący do chondrytów oliwinowo-hiperstenowych. Waży on 1066 gramów i pochodzi z pasa głównego planetoid znajdującego się między orbitami Marsa i Jowisza, a więc z odległości 500 milionów kilometrów od Ziemi.

Fragmenty meteorytu "Słotmany". Fot. TwojaPogoda.pl

Nie można też wykluczyć, że kolejny meteor runął na polską ziemię w nocy z 20 ma 21 czerwca 2013 roku w rejonie Gorzowa Wielkopolskiego. Istnieją takie przesłanki, ale jak do tej pory meteorytu nie odnaleziono.

Największy meteoryt sprzed 5 tysięcy lat

Największy meteoryt spadł na obszar dzisiejszej Polski 5 tysięcy lat temu. Stanowił on jeden z fragmentów całego deszczu meteorytów, który nawiedził Europę. Znaleziono go w październiku 2012 roku w Rezerwacie przyrody Meteoryt Morasko w Poznaniu. Niezwykłego odkrycia dokonali "łowcy meteorytów" Łukasz Smuła i Magdalena Skwirzewska z Opola.

Meteoryt, który spadł 5 tysięcy lat temu w Poznaniu. Fot. Maciej Męczyński.

Meteoryt waży 300 kilogramów, ma stożkowaty kształt o wysokości 50 cm, szerokości 40 cm i długości 71 cm. W najszerszym miejscu meteoryt ma obwód 2 metrów. Spadając uderzył w piaszczystą glebę z niebagatelną prędkością od 7 do 20 kilometrów na sekundę.

Powstał duży krater, który jednak z biegiem czasu został zasypany. Dlatego też skała była tak trudna do namierzenia, odkryto ją na głębokości 2 metrów. Naukowcy oszacowali wartość meteorytu na 1,2 miliona złotych. Badacze będą analizować okaz na podstawie którego powstaną w najbliższych latach liczne prace naukowe.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy