Zagra-Lin. Tajna jednostka siała panikę wśród Niemców
Armia Krajowa prowadziła działania przeciw Niemcom nie tylko na terenach okupowanych. Uderzała także w samym sercu III Rzeszy - w Berlinie. Akcje dowodzone przez por. Bernarda Drzyzgę, ps. Jarosław, wstrząsnęły Niemcami. Tym bardziej, że niemiecki wywiad był bezradny.
Tuż po powstaniu Armii Krajowej, jej komendant, gen. Stefan Rowecki, ps. Grot, nakazał utworzyć oddział podległy bezpośrednio Komendantowi Głównemu AK, który wykonywałyby akcje odwetowe i zadania o specjalnym znaczeniu, jak likwidacja wysokich rangą niemieckich dygnitarzy.
W maju 1942 roku powstała Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych, kryptonim Osa. Miała ona prowadzić operacje na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Była ona całkowicie niezależna od struktur Armii Krajowej i podlegała bezpośrednio gen. Roweckiemu. Jej twórcą i komendantem był ppłk. Józef Szajewski ps. Philips.
Do końca listopada 1942 roku Osa składała się z dwóch oddziałów bojowych - krakowskiego i warszawskiego. W tym okresie w zasadzie nie przeprowadzono żadnej godniej uwagi operacji. Sytuacja zmieniła się, kiedy z początkiem grudnia powołano oddział zagraniczny Osy - Zagra-Lin.
Zagra-Lin
Na początku grudnia 1942 roku ppłk Szajewski zlecił por. Drzyzdze utworzenie w Warszawie oddziału dywersyjnego, który miałby przeprowadzać akcje na terytorium III Rzeszy. Drzyzga był znakomitym wyborem. Jako rodowity Ślązak znakomicie władał językiem niemieckim. Miał też obycie wśród Niemców i doskonale znał stosunki panujące w III Rzeszy.
Jako dowódca plutonu przeciwpancernego walczył we wrześniu 1939 roku. Po kapitulacji trafił do niewoli, z której dwa razy próbował uciekać. Udało się dopiero za trzecim razem, w maju 1942 roku. Pod koniec miesiąca trafił do Warszawy, gdzie ukrywał się u żony przedwojennego dowódcy 75 pułku piechoty. Ta skontaktowała go z podziemiem. 1 czerwca został zaprzysiężony pod pseudonimem Jarosław.
Na swego zastępcę wybrał por. Józefa Lewandowskiego, ps. Jur, który jako urodzony w Berlinie mieszkaniec Bydgoszczy, pracujący dla niemieckiej branży budowlanej, miał ogromną swobodę poruszania się po całym terytorium okupowanym i III Rzeszy. W dodatku posiadał dostęp do materiałów wybuchowych, które mógł swobodnie mógł przewozić.
Utworzono dwie komórki: bydgoską i kaliską. W pierwszej służyli Drzyzga, Lewandowski i Leon Hartwig, ps. Leon. W kaliskiej Janusz Łuczkowski ps. Mały, Franciszek Lendzion ps. Ogrodnik i Maria Gajkowska-Wasilewska ps. Halina W. Prócz tego posiadano około 10-15 współpracowników.
Oddział otrzymał kryptonim Zagra-Lin. Co stanowiło skrót od nazwy Kosa Zagra w Linie, gdzie zagra oznaczało zagranicę, a Lin, był kryptonimem Warszawy. Kosa była nowym kryptonimem Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych.
Członkowie grupy Drzyzgi natychmiast przystąpili do działania przygotowując zamachy w samym sercu III Rzeszy.
Cel: Dworce
Pierwszego zamachu Zagra-Lin dokonał w samym centrum Berlina. Wieczorem 13 lutego 1943 roku Lewandowski pozostawił na stacji kolei podziemnej Berlin Friedrichstraße walizkę, wypełnioną materiałami wybuchowymi. Wyszedł niespiesznie z dworca. Kilka minut później pozostawiona koło ławki walizka eksplodowała. Zginęły cztery osoby, a ok. 60 zostało rannych. Wobec sukcesu pierwszej przeprowadzono kolejną. 24 lutego wybuchła bomba, która, według informacji wywiadu, zabiła 36 osób, a 78 raniła. Ówczesna prasa poinformowała, że w wybuchu zginęło 5 osób. Jak wspominał Drzyzga:
"Odbiły się one głośnym echem w Niemczech i wiadomości o nich dotarły do okupowanej Polski, budząc w ludziach otuchę i świadcząc o tym, jak daleko sięga miecz Polski Walczącej. Na tym też, jak sądzę, przede wszystkim polegał cel tych akcji. Miały one przede wszystkim znaczenie psychologiczne. Polakom, udręczonym hitlerowskim terrorem, przypominały, że Polska walczy i potrafi boleśnie uderzać nawet w Berlinie, wśród Niemców zaś siały panikę wskazując, że nawet u siebie, w ich własnej stolicy, nie mogą czuć się w pełni bezpieczni (...)".
Frustracja Hitlera
Najsłynniejszą akcję przeprowadzono 10 kwietnia 1943 roku na dworcu kolejowym Berlin Friedrichstraße. Zuchwały zamach przeprowadzili Jarosław i Jur. Podłożona przez nich bomba wybuchła w chwili, kiedy na peronie stały dwa pociągi z wracającymi na urlop żołnierzami Wehrmachtu. Eksplozja zabiła 14 z nich i raniła 60.
Hitler na wieść o zamachu wpadł w furię. Wezwał szefa gestapo Heinricha Müllera oraz Reichsführera SS Heinricha Himmlera, któremu podlegał Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Hitler nakazał mu osobiście przejąć nadzór nad śledztwem. Wyznaczono 10 tysięcy marek nagrody za informacje, które pomogą złapać sabotażystów. Na nic to się zdało. 13 dni później wybuchła kolejna bomba.
Na Dworcu Głównym we Wrocławiu ładunek podłożony na peronie zabił czterech żołnierzy, a kilkunastu ranił. Wszyscy oni wracali do domów z Frontu Wschodniego. W kolejnych miesiącach przeprowadzono jeszcze zamachy w Rydze, na linii kolejowej łączącej Bydgoszcz z Gdańskiem. Potem znów na Litwie i Łotwie.
Przygotowywano też zamach na Adolfa Hitlera i operację uwolnienia gen. Władysława Bortnowskiego, który był osadzony w Oflagu w Marnau w Bawarii. Niestety do tych operacji nie doszło. Choć Niemcom nie udało się pojmać żadnego z członków Zagra-Linu, to oddział i tak musiał zostać rozwiązany. Wszystko przez głupotę warszawskich przełożonych.
Dekonspiracja
Nie dość, że niemal wszystkie operacje Osy-Kosy kończyły się niepowodzeniem, to jeszcze członkowie oddziału przyczynili się do jego dekonspiracji. Przez nieco ponad rok działalności sukcesem zakończyła się jedynie akcja likwidacji Hugo Dietza, organizującego wywózki Polaków na roboty przymusowe.
Osa-Kosa zakończyła działalność po wsypie, jaka miała miejsce w sobotę, 5 czerwca 1943 roku. Tego dnia por. mar. Mieczysław Uniejewski, ps. Marynarz brał ślub z Teofilą Suchanek, siostrą jednego z żołnierzy Kosy. Któryś z żołnierzy tajnej jednostki zadenuncjował Gestapo, że tego dnia w kościele św. Aleksandra, pojawią się ważni oficerowie polskiego podziemia.
Gestapo wpadło do świątyni podczas uroczystości. Aresztowano 89 osób, z czego 33 wkrótce zwolniono. Głównie starców i dzieci. Kolejną selekcję przeprowadzono na więziennym podwórzu. Informator ukryty na piętrze budynku miał wskazywać żołnierzy AK. Wskazanych 25 oficerów rozstrzelano lub wysłano do obozów koncentracyjnych. Przeżyło jedynie 10 żołnierzy Osy, którzy nie brali udziału w uroczystości i sześciu członków Zagra-Linu, którzy akurat przygotowywali kolejną operację i bali się dekonspiracji.
Początkowo o zdradę podejrzewano Stanisława Jastera, ps. Hel. Armia Krajowa nie przeprowadziła śledztwa. Również podziemny sąd nie wydał wyroku. Jaster zginął prawdopodobnie z rozkazu kpt. Ryszarda Jamontt-Krzywickiego, ps. Szymon, który fałszywie poinformował wykonawców, że Hel posiada wyrok śmierci wydany przez podziemny sąd. Do dziś nie ma żadnych dowodów na zdradę Jastera, prócz słów kpt. Ryszarda Jamontt-Krzywickiego. Nie wiadomo też, który z oficerów zdradził
Po wsypie dowództwo AK podjęło decyzję o rozwiązaniu całego oddziału, łącznie z zespołem zagranicznym. Bernard Drzyzga został przeniesiony na stanowisko szefa Kedywu Okręgu AK Łódź, musiał też zmienić pseudonim na Bogusław. Józef Lewandowski został oficerem do zadań specjalnych przy dowódcy Kedywu, płk. Emilu Fieldorfie, ps. Nil.
Niemieckiemu Urzędowi Bezpieczeństwa nigdy nie udało się powiązać ich z zamachami w III Rzeszy.